Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmienianie pampersów, spacery z wózkiem? O nowoczesnym tacie i zaangażowaniu w ojcostwo rozmawiamy z Jakubem Tarasiukiem [NASZA ROZMOWA]

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Jakub Tarasiuk, ojciec trójki dzieci i prezes fundacji "Rodzina i Przedsiębiorczość" przekonuje, że dobry i skuteczny tata to ten, który mieszka ze swoją rodziną i kocha matkę swoich dzieci. To dzisiaj nie jest takie oczywiste.
Jakub Tarasiuk, ojciec trójki dzieci i prezes fundacji "Rodzina i Przedsiębiorczość" przekonuje, że dobry i skuteczny tata to ten, który mieszka ze swoją rodziną i kocha matkę swoich dzieci. To dzisiaj nie jest takie oczywiste. Maciej Rajfur
Czy ojcostwo dzisiaj jest trudne w porównaniu z poprzednimi pokoleniami? Z jakimi wyzwaniami mierzą się współcześni tatusiowe? Opowiada Jakub Tarasiuk, lider Wrocławskiego Klubu Ojca i prezes fundacji "Rodzina i Przedsiębiorczość".

Maciej Rajfur: Masz trójkę dzieci. 11-letnią Marysię, 9-letniego Tymka i 2-miesięczną Tereskę. Jak ojcostwo zmienia się z każdym następnym dzieckiem? Z pewnością ewoluuje.

Jakub Tarasiuk: Pierwszy czynnik jest dość oczywisty. To doświadczenie. Przy trzecim dziecku mamy już tak bogate doświadczenie, że przyjście na świat najmłodszej pociechy praktycznie nie wzbudzało większej troski. Większość problemów, które się pojawiają, potrafimy rozwiązać w mgnieniu oka. Natomiast moim odkryciem z ostatnich kilku miesięcy jest fakt, że w miarę dorastania dzieci ojcostwo staje się trudniejsze. Małe dzieci są dla rodzica nagrodą samą w sobie. Ich niewinność na tyle osładza życie, że znosimy różne trudności. W większości sytuacji maluszek nie zdaje sobie sprawy ze swojego nieposłuszeństwa, dlatego przechodzimy do tego na porządku dziennym. Starsze dziecko, czyli powyżej 10. roku życia, na tyle prezentuje własną wolę i ukształtowany charakter, że potrafi zranić. I tej naturalnej automatycznej nagrody dla nas rodziców już nie ma, co staje się trudniejsze. Tworzy się wyzwanie, żeby to przetrwać i szukać osłody w innych obszarach rodzicielstwa.

Model rodziny ciągle się zmienia. Wszystko staje się bardziej elastyczne choćby ze względu na zmianę charakteru pracy. Dynamika życia się zwiększa. Z jakimi problemami mierzy się wobec tego współczesne ojcostwo?

Moim zdaniem dzisiaj największym wyzwaniem dla ojców, spośród naprawdę wielu, jest współczesna kultura. Co przeszkadza nam mężczyznom być dobrym ojcem? Myślę, że rozprasza nas właśnie kultura, która osłabia fundament rodziny, czyli wierność małżeńską. Klasyczne bycie tatą i bycie głową rodziny staje się naprawdę trudne.

Co konkretnie przeszkadza?

Na przykład wynoszenie kariery zawodowej ponad wartości rodzinnej, czy rozpraszanie swojej uwagi na inne sprawy niż żona i dzieci. Spójrzmy na statystyki rozwodów. Tam króluje kryzys wartości. A to jest ściśle skorelowane z byciem ojcem. Dobry, skuteczny tata to ten, który mieszka ze swoją rodziną i kocha matkę swoich dzieci. Wówczas może się najlepiej zrealizować. Oczywiście życie pisze różne scenariusze. Rozwód nie zwalnia z bycia ojcem, ale z pewnością to zdecydowanie utrudnia.

Ruch parentingowy, a w tym zaangażowanie ojców w wychowanie dzieci, staje się coraz popularniejszy. Mężczyźni wiedzą więcej i chcą być bliżej dzieci niż poprzednie pokolenia. Niegdyś widok mężczyzny z wózkiem na spacerze był rzadkością.

Na pewnych poziomach jako mężczyźni rzeczywiście bardziej się zaangażowaliśmy, ale, patrząc z perspektywy ogółu, pewne aspekty budowania rodziny odpuszczamy. W tym jedną główną wartość, która wpływa niezwykle mocno na ojcostwo – wierność i trwałość małżeństwa. To jest fundament. Wiem, że we współczesnych dyskusjach o ojcostwie mówi się o byciu tatą w kontekście relacji z dziećmi. Ale moim zdaniem nie można tego oderwać od bycia mężem, ukochanym kobiety, która urodziła dzieci. Ojciec jest głową całej rodziny. Zmiana tego modelu powoduje zmianę charakteru ojcostwa.

Dzisiaj prawdziwy ojciec kojarzy mi się z mężczyzną-komandosem, z przypiętymi butelkami z mlekiem do pasa, pampersem i smoczkiem w rękach oraz zabawkami do piaskownicy w plecaku. A na półce w domu obok powieści wojennych poradnik, jak kąpać dziecko. Dobre skojarzenie?

Myślę, że tak. Rzeczywiście współcześnie widać, że ojcowie coraz bardziej uczestniczą w wychowaniu dziecka, szczególnie tym wczesnym, przez kilka pierwszych lat od narodzin. Uważam, że to dobrze. Szczególnie, jeżeli ma się więcej dzieci i mąż odciąża żonę. I to nie jest obciach.

Z czego wynikają te zmiany?

Z życia codziennego, które jest determinowane przez gospodarkę. Rzadko sobie to uświadamiamy. Model rodziny, obecny do tysięcy lat, zmienił się w momencie, kiedy rewolucja przemysłowa „wypchnęła” kobiety-matki do pracy poza domem. Wtedy przestały opiekować się dziećmi w swoich domach, poszły do pracy i zaczęły powstawać instytucjonalne żłobki, przedszkola, szkoły. To był przełom. Zobaczmy, jak wygląda praca większości społeczeństwa teraz, a jak to wyglądało za młodości naszych dziadków. Po wojnie w 1945 roku w Polsce w sektorze rolnictwa zatrudniano 60 procent społeczeństwa. Alu rolników jest dzisiaj? Zaledwie 2 procent! 80 procent to sektor usług, a 18 procent sektor wytwórczy jak np. budownictwo. Praca jednak determinuje jak wygląda nasze życie każdego dnia. Nasi dziadkowie mieli o wiele cięższą pracę fizyczną. Za nas dużo rzeczy robią maszyny. Nawet w rolnictwie, które zostało zautomatyzowane. Wobec tego dzisiaj potencjalny ojciec ma więcej czasu i sił, żeby zainteresować się i zajmować swoimi dziećmi.

Dużo mówi się dzisiaj o tradycyjnym modelu rodziny. Ojciec robi jedno, matka drugie. Na ile ten model może i powinien być elastyczny? Są sytuacje, że kobieta rodzi dziecko, potem idzie do pracy, a mężczyzna zostaje w domu z dzieckiem. Czy można wychodzić ze swoich społeczno-kulturowych ról?

Elastyczność niech będzie taka, jaka pasuje danej rodzinie i jaka przynosi korzyści dla całej komórki rodzinnej. Dopóki ojciec i matka są spełnieni i nie rodzi się żadna frustracja, wówczas moim zdaniem nie ma żadnego problemu. Natomiast trzeba być bardzo czujnym. Jednak antropologicznie i biologicznie to mężczyzna wychodzi z domu i przynosi chleb rodzinie, a kobieta rodzi dzieci i zajmuje się potomstwem. Po prostu chodzi o to, żeby nie robić nic na siłę. Pamiętam jak ks. Mirosław Maliński opowiadał o małżeństwie, w którym mama pracowała w dużej firmie i świetnie zarabiała, a ojciec został z dziećmi w domu. Po jakimś czasie tata odczuwał niespełnienie i dyskomfort, że to żona utrzymuje rodzinę. Matka natomiast boleśnie przeżywała sytuację, że tata był pierwszą osobą, do której dzieci przychodziły po ciepło i przytulenie. To ją zabolało.

Nie rozumiem. To źle, że tak było? Zamienili się nieco rolami zapewne z konieczności ekonomicznej.

Nie źle, ale chcę zwrócić uwagę na naturalne tęsknoty, które mamy w sobie. To nie żaden sztuczny konstrukt społeczny, ale coś, co się kształtowało przez tysiące lat. Trzeba się uważnie zastanowić, żeby nie igrać z ludzką naturą. To kobieta rodzi i karmi dzieci. Początkowa faza, do 4. czy do 7. roku życia dziecka jest niezwykle ważna.

W relacjach z dziećmi dużo mówi się o psychologii, odpowiednim wychowywaniu, systemach kar i nagród, podejściu do upominania dzieci. Możesz podzielić się paroma radami na ten temat?

Prowadzę warsztaty o panowaniu nad emocjami w rodzinie, o złości ojcowskiej. Bardzo ważne jest, by dzieci wiedziały, co jest dobre, a co złe. To od nas-rodziców zależy, czy im to wytłumaczymy. Powinniśmy mówić dzieciom o zasadach panujących w naszym domu. Jeśli tego nie zrobimy, a karzemy je za złe zachowanie, dziecko po prostu będzie się nas bało i będzie robić to, czego mu zabraniamy, po kryjomu. Osiągamy jedynie krótkotrwały efekt zdyscyplinowania, ale na dłuższą metę to się nie sprawdza. Komunikujmy dzieciom, jak konkretnie się zachowywać. I po drugie – unaoczniajmy dzieciom konsekwencje ich zachowania. Najlepiej zanim mleko się wyleje.

Jak praktykujesz to przekazywanie dzieciom informacji o konsekwencjach?

Bardzo otwarcie. Mówimy razem z żoną dzieciom o konsekwencjach naturalnych i wychowawczych. Pierwsze to te z serii: jeżeli nie ubierzesz rękawiczek zmarzną ci dłonie i możesz zachorować. Jeżeli nie zjesz obiadu, będziesz głodny. W ten sposób wprowadzamy dziecko w świat brania odpowiedzialności za jego decyzje. I ono nie będzie miało podstaw, żeby się na nas złościć. Natomiast konsekwencje wychowawcze zależą od wartości w domu. Jeżeli pobijesz kolegę, będziesz musiał ponieść konsekwencje. Nie mówię o tworzeniu dziennika ustaw, ale o praktykowaniu wyciągania konsekwencji za czyny oczywiście proporcjonalnie do wieku. Stawiajmy granice, ale nie wzbudzajmy w naszych pociechach strachu. Rodzic powinien się wcześniej zastanowić, jak ułożyć zasady życia rodzinnego, a następnie zakomunikować je dzieciom. To nie wyeliminuje trudnych sytuacji, ale zminimalizuje ich skutki, cierpienie rodziny.

A jak jest z nagradzaniem i karaniem dzieci? Jak to stosować?

Idealnie jest, by wzbudzać w dzieciach motywację wewnętrzną do tego, by same chciały być grzeczne, uczyć się, sprzątać swój pokój i zachowywać się zgodnie z oczekiwaniami społecznymi. Bez kar i nagród, które są rodzajami motywacji. Ale to oczywiście ideał. Zaś w samej nagrodzie nie ma nic złego, natomiast trzeba ją stosować z wielką rozwagą, ponieważ szybko do niej przyzwyczajamy. Widzimy to w świecie dorosłych i tak jest w świecie dzieci. Za pierwszym razem, gdy jemy nowy smak lodów, jest wspaniale, ale za czwartym, czy piątym podejściem już nam on powszednieje. Tak na marginesie, moim zdaniem za obowiązki dziecka wykonane wokół samego siebie nie powinniśmy go nagradzać.

Jak konkretnie nagradzasz dziecko w swojej rodzinie?

My w rodzinie mamy obszary strategiczne, w których świadomie stosujemy nagrody zewnętrzne. To np. edukacja czy zdrowie. Nasze dzieci chodzą na basen od kilku lat. Dawno nauczyły się pływać. Ale zależy nam na tym, żeby doskonaliły te umiejętność i pływały dla swojego zdrowia raz w tygodniu. Dlatego co jakiś czas stosujemy motywację zewnętrzną w postaci nagrody. Idziemy na pizzę, na lody czy do kina. Jedno z moich dzieci chodzi na trudną terapię logopedyczną. I nie lubi tego robić. Wiemy jednak, że to jest dla niego dobre i co jakiś czas nagradzamy je za wytrwałość w tym względzie. Umawiamy się na konkretną aktywność, która bardzo je cieszy i mobilizuje.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska