Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień dobry, panie posterunkowy, chcę się kochać w najbliższej dobie

Janusz Michalczyk
Redaktor Janusz Michalczyk
Redaktor Janusz Michalczyk
Na 24 godziny przed planowanym stosunkiem seksualnym mężczyzna powinien powiadomić policję o tym, kim jest przyszła partnerka (imię i nazwisko), ile ma lat i gdzie dokładnie mieszka. Oczywiście, nie ma mowy o nieplanowanych, spontanicznych zbliżeniach. Proszę się nie bulwersować, nie jest to na szczęście zapis w ustawie o inwigilacji obywateli, którą ostatnio uchwalił u nas parlament, a przeciwko której protestowały w ostatnią sobotę tysiące Polaków, m.in. we Wrocławiu, Legnicy i Jeleniej Górze. Choć przypuszczam, że gdyby jednak był to zapis w naszej ustawie, w protestacyjnych wiecach uczestniczyłyby setki tysięcy, może wręcz miliony mężczyzn.

Opisana na początku sytuacja jest autentyczna - taki wyrok orzekł sędzia w Wielkiej Brytanii wobec 40-latka z miasta York podejrzanego o gwałt. Sędzia uznał, że nie ma stuprocentowych dowodów na przestępstwo, ale mężczyzna nie sprawia wrażenia czystego jak łza, więc na wszelki wypadek należy go objąć swego rodzaju obyczajowym monitoringiem. Można się zatem spodziewać, że za każdym razem po wpłynięciu zawiadomienia o planowanym stosunku, pojedzie do wskazanej partnerki dzielnicowy i upewni się, że nie ma ona nic przeciwko intymnemu kontaktowi. Gdyby natomiast nic o planach 40-latka nie wiedziała lub była im niechętna, to zostanie on prewencyjnie zatrzymany na 48 godzin w areszcie.

Zupełnie tak samo jak agresywny prowodyr zamieszek na piłkarskim stadionie, któremu sąd nakazał, by do końca życia zawsze w porze meczu ukochanej drużyny meldował się w komendzie. Dodajmy, że ten ostatni mechanizm pomógł Brytyjczykom uporać się ze zjawiskiem zadym na piłkarskich stadionach. Teraz najgorsze zakapiory siedzą na trybunach potulne jak baranki, a wyżywają się ewentualnie podczas zagranicznych eskapad, gdy towarzyszą swemu zespołowi w pucharowych pojedynkach rozgrywanych za kanałem La Manche.

Znajdą się tacy, którzy będą się upierać, że co prawda zapisu o seksualnej inwigilacji w naszej ustawie jeszcze nie ma, ale policja i służby specjalne mogą w internecie śledzić praktycznie wszystko, a więc bez przeszkód obejmą monitoringiem chociażby cyberseks (praktyki erotyczne przed monitorem komputera) lub ociekające pożądaniem mejle czy świntuszenie na Facebooku. Bądźmy szczerzy, nikt nam nie zagwarantuje, że w miarę umacniania się pisowskiej dyktatury nie wprowadzi ona kontroli publicznej moralności podobnej do tej, którą w pojedynczej sprawie zarządził brytyjski sędzia. Wyobraźcie sobie, że wszyscy dorośli polscy mężczyźni stanu wolnego, czyli kawalerowie i wdowcy (jak wiadomo, Kościół i władza błogosławią małżonkom), muszą powiadamiać policję o planowanych aktach miłosnych.

Wtedy na każdym komisariacie wisiałaby elektroniczna mapa dzielnicy. Światełka sygnalizowałyby, gdzie w najbliższych godzinach ludzie zbliżą się. Rzecz jasna, przy takiej skali operacji nie ma mowy, by do każdej kobiety fatygował się dzielnicowy. To informatyczny system generowałby esemesy z pytaniem: „Czy nie ma pani nic przeciwko spędzeniu najbliższej nocy z obywatelem X?”. A unikającym nadzoru, opornym kochankom można by odbierać dożywotnio prawo do 500-złotowego zasiłku na dzieci. Albo prawo jazdy. Albo wszystkie inne prawa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska