Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień dobry, Pani Aniu! Czy możemy liczyć na nieco Australii we Wrocławiu?

Arkadiusz Franas
Szanowna Pani Wiceprezydentko! Choć nie, ja jednak wolę trochę przestarzałą formę: Wiceprezydent. Dlaczego? Bo zawsze wtedy zastanawiam się, jak określać kobietę kierowcę? Kierownica, kierowniczka...? Ale dajmy spokój rozważaniom gramatycznym. Otóż mam nadzieję, że Pani Wiceprezydent nie gniewa się za tę odrobinę poufałości w tytule, ale jak zobaczyłem Panią na zdjęciu, to zrobiło mi się po prostu miło. Uczucie kompletnie niemerytoryczne, ale trochę usprawiedliwione.

Wreszcie po 11 latach prezydent Rafał Dutkiewicz dotrzymał obietnicy. Gdy w 2002 roku po raz pierwszy starał się o fotel prezydenta Wrocławia, obiecywał, że zmieni oblicze wrocławskiej władzy. I nic. Przez wszystkie trzy kadencje w szpicy sami faceci: wąsaci, brodaci lub ewentualnie owłosieni inaczej, czyli z coraz wyższymi czołami, często kończącymi się w okolicach kołnierzyka. I nagle zaszła zmiana. Będąc jeszcze trochę przy uwagach niemerytorycznych, przypominam sobie pewną anegdotę. Dawno, dawno temu, jeszcze za czasów PRL-u, jako początkujący dziennikarz na kilka dni wylądowałem na Górnym Śląsku. W towarzystwie kilkorga dziennikarzy i dziennikarek. Któregoś dnia postanowiliśmy staropolskim zwyczajem pod wieczór pójść na co nieco z pianką. A jak niektórym wiadomo, na Górnym Śląsku już wtedy pijalnie tego z pianką były lokalami schludnymi. Obrusik, kwiatek na stoliku. Jednym słowem: ani śladu mordowni. Do grona czterech facetów dołączyła nasza, niestety już nieżyjąca, koleżanka. I tak miło spędzaliśmy czas: kufelek za kufelkiem. A czasami, jak to bywa przy tym z pianką, szło się za potrzebą. Poszła i nasza koleżanka. Szybko wróciła, w oczach łzy. Wszyscy, jak przystało dżentelmenom, chcieliśmy biec i bronić jej godności, bo podejrzewaliśmy, że ktoś jej sprawił przykrość. Error! Łzy były efektem rozpierającego ją działania ciśnienia hydraulicznego. Albowiem koleżanka wychlipała cichym głosem: Tam są tylko pisuaryyyy...

Przepraszam za nieco grubiańską anegdotę. Poza tym podejrzewam, że wrocławski ratusz w każdym swym zakątku przygotowany jest na wizytę każdej płci. To teraz trochę merytorycznie. Kilka dni temu Rafał Dutkiewicz swoim zastępcą mianował Annę Szarycz, dotychczasową dyrektor wydziału zdrowia i spraw społecznych. Mam nadzieję, że owa nominacja zmieni nie tylko parytet w najwyższych władzach ratusza, ale wprowadzi trochę spokoju do tego rozdygotanego ostatnio ciała, wstrząsanego różnymi aferami, czy też domniemanymi aferami związanymi z budową stadionu, imprezami tam organizowanymi, urodzinami z udziałem władz, finansowaniem kampanii wyborczej, procesami, śledztwami i... tu niech każdy wpisze, co mu wygodnie, a o czym zapomniałem. No i do ratusza rozemocjonowanego zbliżającymi się imprezami, kiedy to Wrocław ma być Europejską Stolicą Kultury. Bo na ile znam prezydenta Rafała Dutkiewicza, to teraz będzie głównie kombinował, jakby to w 2016 roku zrobić imprezę, która połączy w sobie koncert Metalliki z występem filharmoników nowojorskich. Oczywiście z udziałem Montserrat Caballé, która co prawda zakończyła karierę, ale może nam nie odmówi... A i dobrze, jakby to wszystko namalował jakiś Pablo Picasso II. A wiadomo, że jak człowiek poświęci się takim projektom, to czasami na tramwaje, szkoły i lecznictwo może czasu braknąć.

A to miasto przecież musi żyć. I to zdrowo. I kształcić młodzież. A tym, którzy jeszcze tego nie odnotowali, przypominam, że Anna Szarycz ma też obywatelstwo australijskie. Więc może Pani Wiceprezydent zrobić z Wrocławia drugą Australię. I proszę złośliwie nie podpowiadać, że chodzi o ujęcie historyczne, gdy na kontynent ten zjeżdżali kryminaliści z całego świata. Nie mam na myśli też wprowadzania w klimat Wrocławia elementów tamtejszej fauny i flory. Po pierwsze, tym zajmują się dyrektorzy ogrodów zoologicznego i botanicznego. Poza tym, gdy obserwuję czasami posiedzenia naszej rady miasta, to mam wrażenie, że kilka misiaczków koala właśnie najadło się do syta eukaliptusowego przysmaku i drzemie w najlepsze.

Chodzi mi o Australię, która pod względem wskaźnika rozwoju społecznego jest drugim krajem na świecie. Tuż po Norwegii. Polska zajmuje 39. miejsce. Cóż to ten wskaźnik? Tak upraszczając, można powiedzieć, że jego składowymi są "długie i zdrowe życie", "wiedza" i "dostatni standard życia". Gdyby Pani Wiceprezydent nam załatwiła pomyślnie te sprawy, to myślę, że i spokojnie doczekamy Europejskiej Stolicy Kultury. A jak i Bóg da, to i nawet World Games w 2017, czyli igrzysk sportów mało komu znanych.

I jeszcze jedno. Może wie Pani, kogo by zainteresować sprawą neonu "Dobry wieczór we Wrocławiu", wiszącego naprzeciwko Dworca Głównego. Znowu nie świeci. A jest to niewątpliwie symbol Wrocławia. W ratuszu mówią, że nic nie mogą, bo to nie jest własność miasta. Wiem, że nie, ale trochę im nie wierzę. Zwłaszcza że mówimy o magistracie, który potrafił postawić stadion piłkarski z przyległościami za 900 milionów złotych częściowo nie na swojej ziemi (taki był stan, gdy zaczynała się inwestycja).

Może im Pani podpowie, jak to się robi w Australii...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska