Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzień bez samochodu, czyli szkoda lata i pomidorów prosto z krzaka

Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski
Grzegorz Chmielowski Paweł Relikowski
W czwartek pożegnaliśmy lato i był to też Światowy Dzień bez Samochodu. W kwestii pierwszej okoliczności mieliśmy adekwatne, by słoneczko świeciło, ale było chłodnawo i wiał zimny wiatr. Szkoda, zwłaszcza tych pomidorów prosto z krzaka na działce, których smaku i zapachu nigdy nie zastąpią produkty z hipermarketu. W kwestii drugiej, jak co roku, był wielki niewypał. Zdecydowana większość kierowców ani myśli tego dnia pozostawić auto na parkingu i jechać np. do pracy autobusem czy tramwajem. Mimo że mieli zapewniony przejazd publicznym środkiem lokomocji za darmo. Woleli stać w korkach i patrzeć na mknące przez Wrocław tramwaje. Wygoda i siła przyzwyczajenia mają w tym przypadku diabelską moc, z którą ani szybko, ani łatwo się nie wygra.

Skoro tak, to daremne żale, próżny trud... Nigdy nie będzie w miastach odpowiednio szerokich jezdni i obszernych parkingów. Bo samochodów wciąż przybywa, a terenów miejskich nie. I ta oczywista oczywistość musi dotrzeć też do zakochanych ślepo w kierownicy. Bardziej sensowne wydaje mi się szukanie rzeczywiście alternatywnych rozwiązań dla samochodów. Nie tylko tych infrastrukturalnych. Bo przecież poranny korek mógłby być mniej uciążliwy, gdyby na przykład wielkie firmy wprowadziły bardziej elastyczny czas pracy.

Czy wszyscy muszą przyjeżdżać na 6, 7 czy 8 rano? Sprawa nie jest nowa, bo np. w Legnicy dyskutowano o niej jeszcze w latach 80., gdy legnickie MPK nie mogło sobie poradzić z dowozem pracowników huty i Legmetu na poranną zmianę. Część pracowników może w ogóle nie przyjeżdżać, gdyż wystarczy, że w domu włączą laptopa i zalogują się do firmowego systemu, by oddać pracodawcy to, co mu się należy. Ekologiczne, czaso- i energooszczędne.

Dzień bez samochodu pobudza też rok w rok dyskusję o kolejach. Dzięki pieniądzom z Unii Europejskiej mamy na Dolnym Śląsku parę zmodernizowanych szlaków (do jazdy np. z prędkością 160 km/h) oraz kilkadziesiąt nowoczesnych pociągów i szynobusów. No i są zaawansowane kolejne plany wydawania pieniędzy. Władze mówią nawet o koncepcji budowy tunelu między dworcami Wrocław Główny i Wrocław Świebodzki w celu ożywienia tego drugiego. Wyobraźnię ożywiają w tym przypadku zwłaszcza wizje kolejnych miliardów do wydania z Unii. Tymczasem zapomina się o wydatkach mniejszych niż budowa tunelu, ale równie dla pasażerów istotnych. Dlaczego na przykład nie jest otwarty peron 6 Wrocławia Głównego. Wybudowano go na Euro 2012 i zaraz potem zamknięto, tłumacząc potrzebą jakichś dodatkowych prac. Może z tego powodu poranne pociągi od strony Węglińca czy Wałbrzycha czekają po kilka minut na wjazd na dworzec Wrocław Główny, a pasażerowie spóźniają się do szkoły i pracy? Dlaczego wciąż nie remontuje się przystanku Wrocław Muchobór? To klepisko wśród nowoczesnych firm, zatrudniających tysiące ludzi. Dlaczego Legnica, jeden z najbardziej uczęszczanych dworców regionu, nie ma wind czy podjazdów? Niepełnosprawnemu czy matce z dzieckiem na wózku naprawdę trudno tu zrezygnować z samochodu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska