Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzieci w przedszkolach i szkołach nie dostały obiadów, bo kucharki strajkują

Artur Szkudlarek
fot. Artusz Szkudlarek
Dzieci z przedszkoli i szkół w Oławie nie dostały we wtorek obiadów. Powód? Strajk kucharek. Domagają się one podwyżek.

- Walczymy przede wszystkim o podwyżkę pensji. Po 24 lata pracy zarabiam 1530 zł netto, ale w tym jest także wysługa lat, więc sama pensja byłaby jeszcze niższa. Ale większość koleżanek zarabia jeszcze mniej. Po zrobieniu opłat nie mamy za co żyć - mówi Dorota Miszkwicz, przewodnicząca komitetu strajkowego w oławskim żłobku miejskim. Pracownicy chcą także waloryzacji płac, wypłat za dodatkowe obowiązki oraz mieć możliwość dalszego kształcenia i doskonalenia zawodowego.

Najliczniej, poza dyrekcją, w proteście wzięły udział opiekunki ze żłobka. Czują się one gorzej traktowane od inny pracowników oświaty. - Nas nie obowiązuje ustawa oświatowa, choć mamy podobne obowiązki, a nawet bardziej odpowiedzialne, niż np. pracownicy przedszkoli. Dodatkowo pracujemy więcej, bo po 8 godzin dziennie. A zarobki mamy głodowe - oburzają się opiekunki.

W pozostały placówkach w proteście uczestniczyła tylko część pracowników, a w trzech nikt nie zdecydował się przyłączyć do strajku. - W innych szkołach i przedszkolach w akcji wzięło udział od 3 do 24 pracowników administracji i obsługi - mówi Andrzej Kupczak, prezes Oddziału ZNP w Oławie.

Strajk, poza żłobkiem, nie zakłócił mocno funkcjonowania placówek. - Wcześniej uprzedziliśmy rodziców i pytaliśmy, kto przyprowadzi dziecko w dniu strajku. Ostatecznie na 145 dzieci przyszło do 30. Jedynym problemem jest brak ciepłego obiadu. Dzieci mają za to suchy prowiant, herbatę i napoje do dyspozycji. Czują się jak na wycieczce - mówi Dorota Piksa, dyrektor przedszkola nr 3 "Bajka", w który strajkowało 9 osób.

Adresatem żądań protestujących jest burmistrz Oławy. Zastępca burmistrza Jerzy Hadryś zaznacza, że miasto rozumie zdeterminowanie pracowników, ale w tej chwili nie stać go na spełnienie żądań. - Jesteśmy w trakcie realizacji trzech wielkich inwestycji, których nie możemy przesunąć ze względu na dofinansowanie unijne. Koszt spełnienia postulatów to jeden milion zł, który musielibyśmy zabrać z innych zadań - mówi Jerzy Hadryś. Dodaje on, że we września burmistrz będzie chciał podnieć wynagrodzenia o 5-6 proc.

Takie zapowiedzi tylko oburzają protestujące opiekunki ze żłobka. - To mydlenie oczy, bowiem burmistrz już wie, że i tak będzie musiał o tyle podnieść wynagrodzenie ze względu na przepisy. Nam chodzi o konkretną podwyżkę, choćby 300 zł. Nie poddamy się, nic nam już nie pozostało - zapowiadają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska