Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyskobol Piotr Małachowski (Śląsk Wrocław): Pojawił się ktoś nowy

Wojciech Koerber
Piotr Małachowski. Póki co, jest w tym sezonie numerem 2. A chce być jedynką.
Piotr Małachowski. Póki co, jest w tym sezonie numerem 2. A chce być jedynką. Paweł Relikowski
To znów może być sezon Piotra Małachowskiego. Po majowym zwycięstwie w Szanghaju (67,34) oraz drugiej pozycji w Eugene (68,19) dyskobol Śląska Wrocław prowadzi w klasyfikacji generalnej Diamentowej Ligi. A trzeba pamiętać, że to jedyny Polak, który tę klasyfikację już wygrywał (2010).

W Stanach Zjednoczonych Małachowski po raz pierwszy w tym sezonie spotkał się z dominatorem Robertem Hartingiem. Dominatorem, bo Niemiec jest niepokonany od lipca 2010 roku, kiedy to w barcelońskich mistrzostwach Europy uległ Polakowi. W Eugene Niemiec przerzucił Machałka już po raz 36. w karierze, uzyskując najlepszy w tym sezonie wynik na świecie (69,75). W pozostałych seriach również pokazywał moc (68,00, 67,42, 67,16), ale i naszemu gladiatorowi jej nie brakuje (poza 68,19 notował 66,99, 66,89, 66,58 i 66,50).

- Nie w pełni wykorzystałem dobre warunki, bo była szansa nawet na rekord Polski - bije się w potężne piersi Małachowski, nota bene właściciel tego rekordu (69,83 - Gateshead 2010). - Moja wina, popełniałem błędy techniczne. Przez cały konkurs zresztą. Gdy rzuciłem 68,19, ten błąd był po prostu najmniejszy. No ale formę szykuję na sierpniowe mistrzostwa świata w Moskwie, innej możliwości nie ma. Mam nadzieję zrobić tam podobne zawody do tych berlińskich, choć z innym zakończeniem - dodaje 30-latek, a nawiązuje do MŚ 2009, z których to wiózł do Polski przez zachodnią granicę srebro. Harting odebrał mu złoto w ostatniej serii.

W Eugene nikt wspomnianej dwójce nie zagrażał. Irańczyk Ehsan Hadadi, wicemistrz olimpijski z Londynu, był trzeci z wynikiem 65,63. A za nim Niemiec Martin Wierig (65,54) i Gerd Kanter, utytułowany Estończyk, który dorzucił dysk do granicy 63,58. Dalej pustka, sporych rozmiarów wyrwa w światowej czołówce, być może też po części syndrom sezonu poolimpijskiego. Owszem, mamy początek rywalizacji, nie wszyscy się ujawnili, lecz takie są fakty - zawodnikom zamykającym pierwszą dziesiątkę brakuje do najlepszych 7-8 metrów. Sporo. Nie jest to walka na centymetry.

- To prawda, jak na razie uciekliśmy. Pamiętajmy jednak, że Kanter rzucał z kontuzją, bolą go plecy. A wiem, że jest z nim w miarę dobrze, bo trenowaliśmy razem w RPA. Dlatego myślę, że do MŚ przygotuje się bardzo porządnie. No i pojawił się ktoś nowy. Właśnie dostałem informację, że gdzieś w USA młody, 21-letni Australijczyk rzucił, zdaje się, 68,15. To wysoki facet, podobno mądrze prowadzony, zobaczymy jak się spisze, gdy staniemy obok siebie - zaznacza stary wygra Małachowski, który w tym miesiącu nie będzie miał raczej czasu dla znajomych. Po powrocie z USA udał się niemal prosto na trening. 8 czerwca ma mityng w Hengelo, 11 przylatuje do Wrocławia, by zaliczyć egzaminy w wojsku, 13 zakręci się już w kole w Oslo (Diamentowa Liga), 15 w Szczecinie (Memoriał Kusocińskiego), kilka dni później w Ostrawie, a 29 w Cetniewie, gdzie odbędzie się festiwal rzutów pamięci Kamili Skolimowskiej.
Ale celem numer 1, przypomnijmy, są MŚ w Moskwie (10-18 sierpnia).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska