Poetycka ta wena chwyciła mnie w swoje objęcia, gdym w minioną środę obserwował telewizyjną transmisję z posiedzenia Parlamentu Europejskiego, podczas którego (po raz pierwszy w tym wymiarze) pierwsze skrzypce grali moi rodacy.
Początkowo ze zrozumiałym zadowoleniem (polska prezydencja, niezłe wystąpienie premiera, pozdrowienia i życzenia od niepolskich parlamentarzystów itp.), potem z ciekawością (jak też premier poradzi sobie z problemami, które przed prezydencją polską stanęły), wreszcie z postępującym zniecierpliwieniem (za dużo głosów polskich), w końcu z narastającym zażenowaniem (nie bez związku, a właściwie tylko w związku z głosami polskimi).
Udawało się przez lata całe prać własne brudy we własnym domu. Udawało się "przekleństw i kłamstwa, niewczesnych zamiarów, za późnych żalów, potępieńczych swarów" nie przenosić za Odrę i Nysę (Łużycką) ani za Bug i San, że o Tatrach i Bałtyku nie wspomnę.
Udawało się przez lata, ale już się nie udaje. Podobno dlatego, że takie jest "zbójeckie prawo opozycji".
Nie mam pojęcia, kto to hasło wymyślił, ale z pewnością był to ktoś niespełna rozumu.
Jednak dopóki "zbójeckie prawo opozycji" za teren swojego działania miało tylko kraj, a nawet nie kraj, jeno tzw. trójkąt warszawski (Wiejska - Aleje Ujazdowskie - Krakowskie Przedmieście), można było zagryźć zęby i tolerować niewczesne wybryki pań i panów polityków. Kiedy jednak prawem tym zaczyna się szermować także na brukselskim bruku, robi się niedobrze. "Gdy w niebie nawet nadziei nie widzą/ Nie dziw, że ludzi, świat sobie ohydzą/ Że utraciwszy rozum w mękach długich/ Plwają na siebie i żrą jedni drugich"!
Właściwie można się było tego spodziewać. Od początku kadencji europarlamentu płyną do kraju (przeważnie na blogach i potem w programach gadających głów) ze strony krajowej opozycji (dziwne, że w zasadzie tylko jednej) słowa potępienia dla wszystkiego, co na europejskim forum robi polski rząd czy jego frakcje obecne w Brukseli. Wszystko, dosłownie wszystko jest złe, gorszące, nijakie, fatalne, wręcz obrzydliwe.
Ale to ciągle jeszcze było (i jest) pranie brudów u siebie. Kiedy jednak słyszę to w bezpośredniej transmisji stamtąd, kiedy wiem, że patrzy na to Europa, czuję zażenowanie i wstyd. Rozumiem Holendra, który pluje na polskich hydraulików, podobno zabierających pracę hydraulikom holenderskim. Nie rozumiem jednak polskiego europosła domagającego się respektowania "zbójeckiego prawa opozycji", które rzekomo jest w Polsce łamane. I kto to mówi?
Odnoszę wrażenie, że wszelkimi wybieralnymi instytucjami tak w kraju, jak w Europie zawładnęli tzw. zawodowi politycy. Ludzie, którzy w zasadzie nie splamili się żadnym innym zajęciem. Dlatego przy okazji nadchodzących wyborów trzymam kciuki za pomysł wrocławskiego prezydenta, który przynajmniej Senat chciałby obsadzić ludźmi wiedzącymi, o co naprawdę chodzi, a nie grającymi tylko w rozbójnika.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?