Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drony studentów Politechniki będą ratowały ludzi

Marcin Kaźmierczak
Drony należą do Politechniki Wrocławskiej. Na pewno nie zostaną sprzedane ani nie skończą w magazynach. Będą przebudowywane i udoskonalane na następne zawody, które już za dwa lata
Drony należą do Politechniki Wrocławskiej. Na pewno nie zostaną sprzedane ani nie skończą w magazynach. Będą przebudowywane i udoskonalane na następne zawody, które już za dwa lata Marcin Kaźmierczak
Bezzałogowe samoloty skonstruowane przez studentów z Akademickiego Klubu Lotniczego na Politechnice Wrocławskiej będą mogły służyć m.in. do monitorowania lasów pod względem zagrożenia pożarowego, ale także do poszukiwania ludzi w górach.

Studenci zbudowali dwa drony na potrzeby zawodów UAV Challenge Medical Express w Australii, na których zajęli trzecie miejsce. - Pierwszy z nich, który miał za zadanie przelecieć 30 kilometrów i pobrać próbkę krwi od pacjenta waży 15 kg i osiąga prędkość nawet 120 km/h. Jego skrzydła mierzą 3,5 m. Startuje pionowo i wznosi się na wysokość 20 m, po czym przechodzi do lotu poziomego i wznosi się na zadaną wysokość. Drugi samolot, który pełnił funkcję stacji przekazującej dane między samolotem głównym a stacją naziemną jest nieco mniejszy. Waży 9 kg i osiąga prędkość do 80 km/h - opowiada Jan Byrtek, prezes Akademickiego Klubu Lotniczego PWr.

Drony mogą ratować ludzkie życie. Takie było zresztą założenie konkursu, który polegał na pokonaniu dronem 30 kilometrów i pobraniu próbki krwi od pacjenta.

- Te zawody organizuje australijski rząd, a tam są idealne warunki do wykorzystania takich pojazdów. Wyobraźmy sobie sytuację, gdy trzeba dostarczyć próbki krwi z odległego i niedostępnego miejsca lub dostarczyć w takie miejsce antidotum dla poszkodowanego. Wystarczy wysłać tam samolot bezzałogowy, który odnajdzie daną osobę - mówi Michał Skalny, opiekun projektu budowy dronów.

Jego zdaniem drony mogą ratować ludzkie życie także w Polsce. Idealnie nadają się do monitorowania obszarów rolnych czy lasów pod względem zagrożenia pożarowego, ale także do poszukiwania ludzi w górach. - Poza tym jest to dużo tańsze narzędzie od helikopterów, więc to drony są przyszłością - twierdzi Skalny.

Jak szacuje Michał Skalny, opiekun projektu, każdy z dronów wart jest ok. 200 tys. zł. Politechnika jednak nie zamierza ich sprzedawać. - Przede wszystkim ciężko mówić o łącznych kosztach, bo nie da się ocenić i przeliczyć na pieniądze pracy, którą przez ostatnie dwa lata włożyli studenci. Cena w tej chwili nie gra jednak roli, bo nie zamierzamy wykorzystać ich dla celów komercyjnych. To nie jest cel uczelni ani tym bardziej koła naukowego. Naszym zadaniem jest kształcić kadry inżynierów i wyłapywać tego typu perełki - twierdzi Skalny. - Samoloty na pewno nie skończą w magazynach. Będą przebudowywane i udoskonalane na następne zawody, które już za dwa lata - dodaje.

Jak jednak informuje dr inż. Jacek Lamperski, prorektor ds. studenckich, jest szansa, że działania prowadzone przez Akademicki Klub Lotniczy mogą zostać wsparte przez Dolnośląski Klaster Lotniczy. Założenia własnej firmy produkującej drony nie wykluczają także członkowie AKL.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska