Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drogi do niepodległości: profesor Jerzy Maroń, wrocławski historyk, opowiada o sytuacji politycznej przed wojną.

Hanna Wieczorek
Powitanie Józefa Piłsudskiego na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie 12.XI.1916. Z lewej Tadeusz Piskor, z prawej Janusz Głuchowski
Powitanie Józefa Piłsudskiego na Dworcu Wiedeńskim w Warszawie 12.XI.1916. Z lewej Tadeusz Piskor, z prawej Janusz Głuchowski Wikipedia
Na początku I wojny światowej endecja Romana Dmowskiego ma „orientację antyniemiecką na Rosję”. Druga opcja zaś „orientację antyrosyjską na Austrię”. Profesor Jerzy Maroń, wrocławski historyk, opowiada o sytuacji politycznej przed wojną.

Ten rok obfituje w różne rocznice, poczynając od zakończenia wojny trzydziestoletniej i I wojny światowej. Dla nas najważniejsze jest oczywiście stulecie odzyskania niepodległości w 1918 roku. Cofnijmy się jednak o cztery lata. Czy Polacy wierzyli, że ten konflikt przyniesie im niepodległość?

No cóż, możemy się odwoływać nawet do „Litanii pielgrzymskiej” Mickiewicza, tego fragmentu, który mówi „O wojnę powszechną za wolność ludów, Prosimy Cię, Panie”. Jednak od razu musimy sobie powiedzieć, że 1914 rok to nie była ta data, która zdynamizowała polskie działania niepodległościowe, ponieważ wybuchu wojny powszechnej spodziewano się wcześniej. To było związane z kryzysem bałkańskim. W gruncie rzeczy od 1912 roku powszechnie odczuwano, że sytuacja, wbrew wcześniejszym rachubom, ustabilizowała się. I to w negatywnym sensie dla Polski, bo konflikt nie wybuchł i wydawało się, że pokój w Europie nieco dłużej potrwa, niż sądzono dwa-trzy lata wcześniej.

Nie powie mi Pan, że Polacy czekali, aż zaborcy rzucą się sobie do gardeł!

Inną sprawą jest nastawienie do kwestii niepodległości znacznej części Polaków we wszystkich trzech zaborach, zwłaszcza młodzieży. Trzeba pokreślić, że młodzieży patriotycznej i bardzo aktywnej. Doprowadziło to nawet do kryzysu wewnątrz jednego z najważniejszych obozów politycznych Polski.

Która partia się pokłóciła się i o co?

Nie partia, mówimy tu o szerszej formacji politycznej: obozie narodowo-demokratycznym. Spór był związany z negatywnym stanowiskiem Narodowej Demokracji wobec rewolucji roku 1905-1906, mimo iż ta rewolucja przyniosła w Królestwie pewne korzyści dla sprawy polskiej.

Rosjanie poluzowali nam smycz? Nie wierzę.

Nie chodziło oczywiście o koncesje polityczne dla Polaków, ale koncesje w sferze kultury. Pozwolenie na polskie prywatne szkolnictwo w Królestwie, powstanie „Przeglądu Historycznego” w Warszawie, reaktywowało także działalność Towarzystwo Naukowe Warszawskie, w sferze kultury, edukacji to były spore osiągnięcia. I właśnie na tym tle wewnątrz obozu narodowo-demokratycznego doszło do kryzysu. Powstał rozłam w potężnym Związku Młodzieży Polskiej „Zet” i renegaci założyli swoją organizację młodzieżową Zarzewie.

To był rok?

Rozłam dokonał się w latach 1908-1909. Zarzewie nie uznawało zwierzchności Ligi Narodowej, czyli tajnej i elitarnej emanacji ruchu narodowo-demokratycznego, starającej się kierować całym obozem narodowym. I właśnie z Zarzewia wyłonił się jeden z nurtów stawiających niepodległość jako cel numer jeden w oczekiwanym wówczas konflikcie zbrojnym.

Zaraz, zaraz. Chce Pan powiedzieć, że dla endecji to nie było najważniejsze?

Kwestia stosunku do walki o niepodległość doprowadziła do owej secesji w Zecie i wyłonienia się młodzieży zarzewiackiej niezgadzającej się na pasywną politykę obozu narodowego.

Według Dmowskiego to Niemcy były największym zagrożeniem dla narodu polskiego

To, co było najważniejsze dla Romana Dmowskiego, najważniejszej przecież postaci obozu narodowego?

Dmowski był faktycznie jednym z dwóch, może trzech najważniejszych teoretyków obozy narodowego. Inną ważną postacią endecji był Ludwik Popławski, skądinąd zwolennik aktywnej polityki na rzecz niepodległości, zmarły w 1908 roku, stąd jego postać jest dzisiaj zapomniana. Dla Dmowskiego była to kwestia oceny zagrożeń dla narodu polskiego, traktowanego jako ogół mieszkających w trzech zaborach. Wyłożył to w swojej pracy „Niemcy, Rosja i kwestia Polska”.

I zagrożeniem...

... była atrakcyjność cywilizacyjna i kulturowa Niemiec. Niemcy traktowani jako naród i ich emanacja polityczna, czyli państwo, wówczas cesarstwo niemieckie. To według oceny Dmowskiego najbardziej zagrażało podstawom istnienia narodu polskiego.

Rosji się nie bał?

Zagrożenie ze strony Rosji oceniał jako znacznie mniejsze. I tu trzeba powiedzieć, że w jego doktrynie integralnego nacjonalizmu siłą rzeczy musiało tkwić źródło negatywnej postawy wobec rewolucji 1905 roku. Ponieważ było to nie tylko występowanie przeciw Rosji, ale przede wszystkim ruch robotniczy był ruchem klasowym.

I mamy walkę klas?

Prawie. Dmowskiemu chodziło o to, że ruch robotniczy nie był ruchem ogólnonarodowym, niezależnie od tego, jaką wagę przywiązywali jego działacze do kwestii niepodległości. A jeśli był klasowy, to dzielił i powodował konflikty wewnątrz narodu polskiego. A to dla niego było nie do przyjęcia. Rzecz jasna Roman Dmowski działał w polityce rosyjskiej, bo rewolucja przyniosła pewną liberalizację, powiedzmy demokratyzację systemu...

Działał legalnie w polityce rosyjskiej?!

Kiedy po rewolucji 1905 roku powołano Dumę, Dmowski został posłem do rosyjskiego parlamentu. Tam trzymał się z grupą lojalistów. To najpierw było środowisko tygodnika „Kraj” w Petersburgu, potem Stronnictwo Polityki Realnej, czyli realistów. Nawiązywali oni do nurtu w polskiej myśli politycznej, którego najbardziej spektakularnym przedstawicielem był margrabia Wielopolski. Rzecz jasna obóz narodowy wyrastał z zupełnie innych korzeni, miał inną genealogię. Może dlatego współpraca Dmowskiego z realistami budzi w nas takie, hmm, zdziwienie. Generalnie można powiedzieć, że endecja z dystansem podchodziła do czynu zbrojnego, ponieważ chodziło o to, żeby nie tracić potencjału, tracić ludzi, oni się mieli przydać w niedalekiej przyszłości. Szkoda więc marnować trzon narodu.

Wróćmy do początków XX wieku. W Polsce działała nie tylko endecja.

Była jeszcze szeroko rozumiana lewica i ruch ludowy. Zresztą ludowcy również nie byli monolitem. Uznaje się, że PSL Piast Wincentego Witosa, działający w Galicji, reprezentował zamożnych chłopów, natomiast PSL Wyzwolenie tę ludność najbiedniejszą, która w okresie I wojny światowej silnie ciążyła ku Józefowi Piłsudskiemu.

To zostaje nam jeszcze lewica. Dochodzimy więc do Józefa Piłsudskiego.

Środowiska wywodzące się z PPS Frakcji Rewolucyjnej, a zwłaszcza Organizacji Bojowej PPS, było drugim ośrodkiem, obok młodzieży zarzewiackiej, który kwestie niepodległości stawiał jako cel numer jeden. Nie muszę chyba przypominać, że na czele Organizacji Bojowej PPS stał Józef Piłsudski. Ostatnią akcją w czasie rewolucji 1905 roku, takim epilogiem, który rozegrał się trzy lata później, była akcja pod Bezdanami. Jej sprężyną był Tomasz Arciszewski, który wyspecjalizował się w akcjach ekspropriacyjnych, czyli mówiąc krótko w napadach na poczty oraz banki. Sam Arciszewski w 1944 został premierem na obczyźnie, a w okresie międzywojennym niekoniecznie był związany z Piłsudskim. Jednocześnie w tym samym roku, czerwcu 1908, we Lwowie w mieszkaniu Kazimierza Sosnkowskiego, on był już wtedy ukończonym inżynierem po Politechnice Lwowskiej, powołano do życia zakonspirowaną organizację Związek Walki Czynnej. Wśród założycieli i autorów deklaracji byli Marian Kukiel, który zaproponował nazwę tej organizacji, oraz Władysław Sikorski.

Zagalopowaliśmy się trochę w czasie. Wróćmy do Związku Walki Czynnej. Ta organizacja była związana z PPS?

I tak, i nie. Z PPS była związana personalnie. Powstała z inspiracji Józefa Piłsudskiego i nawet w pierwszej wersji deklaracji założycielskiej znalazło się miejsce, w którym była mowa o socjalistycznym charakterze przyszłej Polski. Ale na polecenie Piłsudskiego ten fragment usunięto, chodziło bowiem o stworzenie znacznie szerszej platformy politycznej, nie tylko socjalistycznej, a przede wszystkim niepodległościowej.

Lewica została sama z niepodległościowymi hasłami?

Wspomniane przeze mnie Zarzewie także wyłoniło podobną organizację. Najpierw Polski Związek Wojskowy, a potem Armię Polską. Miała ona podobny, niepodległościowy charakter, jak Związek Walki Czynnej. Te zbieżności były duże, wątki socjalistyczne zostały usunięte z deklaracji ZWC, więc łatwiej mogło dojść do współpracy. I doszło. Od 1910 do wybuchu I wojny światowej ściśle ze sobą współdziałały. Co jest chyba ważniejsze, w Austrii wyszło właśnie rozporządzenie umożliwiające tworzenie ochotniczych związków strzeleckich. Wykorzystał to Związek Walki Czynnej, powołując Towarzystwo Sportowo-Gimnastyczne Strzelec w Krakowie i Związek Strzelecki we Lwowie. Armia Polska zaś powołała Polskie Drużyny Strzeleckie, czyli drużyniaków, jak ich nazywano. Mało tego, podzielono się nawet kompetencjami. Związek Walki Czynnej miał odpowiadać za szkolenie przyszłych oficerów, a Armia Polska podoficerów. Taki był z grubsza podział, choć obie organizacje szkoliły tak oficerów, jak i podoficerów. Czapką, która nakrywała te legalne i nielegalne organizacje, oba nurty, to była osoba Józefa Piłsudskiego.

Endecy i ludowcy nie skorzystali z okazji?

Nastroje patriotyczne w Galicji miały również miejsce na wsi. Strzelcy i drużyny strzeleckie to przede wszystkim miasta. Działała w nich głównie patriotycznie nastawiona młodzież: uczniowie i studenci. Na wsi również były tego rodzaju ruchy. Szeroko rozumiany ruch ludowy powołał do życia Drużyny Bartoszowe, też odpowiednik owych strzelców i drużyniaków. Ludowcy mieli gorsze wyposażenie, ale szacuje, że w 1914 roku należało do nich około 10 tysięcy osób. To niemal tyle samo, ilu członków liczyły razem związki strzeleckie i zarzewiackie drużyny.

Ruch ludowy powołał w Galicji Drużyny Bartoszowe, odpowiednik Związku strzeleckiego

Licząca się siła!

Ludowcy nie mieli tak wykształconych kadr, jak ZWC i Armia Polska. Wśród chłopów nie było zbyt dużo oficerów rezerwy, natomiast wśród strzelców i drużyniaków nie brakowało oficerów rezerwy wyszkolonych w armii cesarskiej. Na przykład Władysław Sikorski, był kapitanem rezerwy. Był tak dobrym materiałem na oficera, że kiedy odsłużył ten swój rok jako podchorąży, po kolejnych ćwiczeniach został awansowany na kapitana. Jednak liczebność Drużyn Bartoszowych wskazuje, że nastroje niepodległościowe nie był to jedynie robotniczo-uczniowsko-studencki wykwit. Nie był to także efekt działań emigrantów politycznych z Królestwa, czyli dawnych bojowców PPS.

Powoli zbliżamy się do wybuchu I wojny światowej.

ZWC i Armia Polska powołały tymczasową Listę Polskich Kadr, potem już stałą Komisję Skonfederowanych Strzelnic Niepodległościowych. Ocenia się, że towarzystwa strzeleckie obu tych organizacji liczyły ponad 6 tysięcy członków, w sumie dawało to 12 tysięcy przeszkolonej wojskowo młodzieży. Można powiedzieć, że 1914 rok zastał polski ruch militarny w Galicji solidnie rozwinięty.

W Galicji mamy konserwatystów, socjalistów, ludowców i endeków...

...to byli renegaci z obozu narodowo-demokratycznego, nie uznawali Ligi Narodowej.

A w innych zabo­rach?

W zaborze pruskim działały, nielegalnie, endecja i chadecja. Szczególnie duże wpływy mieli chadecy. Ale wykorzystywano wszelkie furtki prawne, by włączyć Polaków do legalnej polityki. W parlamencie pruskim i w parlamencie niemieckim były polskie koła, natomiast formalna działalność partii o charakterze narodowościowym nie była możliwa. To rozwiązywano w inny sposób. Bardzo aktywna była na przykład prasa polska w Wielkopolsce i na Pomorzu. W Królestwie chadecja miała znacznie mniejsze wpływy, tu dominowała endecja, poza tym PPS, PPS Lewica, PPS Frakcja Rewolucyjna, trochę mniejsze SDKPiL. Siła lewicy związana była z tym, że w Kongresówce istniały silne środowiska robotnicze o tradycjach sięgających kilkudziesięciu lat: Łódź, Warszawa, Zagłębie, w Zagłębiu PPS miało niesłychanie silne wpływy, mówiono przecież Czerwone Zagłębie.

W końcu nadchodzi rok 1914, wybucha I wojna światowa i co się dzieje?

A to jest już zupełnie inna opowieść. Bowiem polska polityka w tym czasie to nie jest prosta droga. Oba nurty polityczne tworzą takie meandry, zmieniają się, przecinają, czasem mieszają. Dawni przyjaciele przechodzą do wrogich obozów. Krótko można powiedzieć tak: na początku I wojny światowej endecja Romana Dmowskiego ma „orientację antyniemiecką na Rosję”. Druga opcja zaś „orientację antyrosyjską na Austrię”. Tak to określił, i słusznie, znakomity historyk Roman Wapiński. Profesor Włodzimierz Suleja mówi o orientacji „austropolskiej”. Jednak obaj przywódcy – Daszyński i Piłsudski – byli elastyczni, ich postawa zmienia się wraz z rozwojem sytuacji międzynarodowej. Ale jak mówiłem to inna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska