Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat dwójki wrocławskich emerytów. Chcieli pomóc. Ależ ich oszukano!

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Pixabay
Dwoje emerytów z Wrocławia w ciągu czterech dni wzięło przeszło 230 tysięcy złotych kredytów w ośmiu różnych bankach. Działali na prośbę oszustów, którzy udawali funkcjonariuszy nieistniejącej służby specjalnej „CBŚP ABW”. Przestępcy przekonali małżonków, że zaciągnięte przez nich gotówkowe kredyty trafią do „depozytu”. Kobieta i mężczyzna byli przekonani, że pomagają w tajnej akcji, a pieniądze odzyskają po jej zakończeniu. Dziś miesięcznie mają do spłacenia przeszło 6 tysięcy złotych. Emerytury ich obojga to razem około 4 tysięcy złotych.

To jeden z najbardziej spektakularnych przykładów „oszustwa na policjanta”, dokonanego we Wrocławiu, o jakim słyszeliśmy. Od 7 do 11 maja dwójka seniorów krążyła po wrocławskich bankach, biorąc pożyczki na bardzo duże kwoty. - Tylko w jednym banku odmówiono im pieniędzy – mówi nam mecenas Katarzyna Talkowska-Szewczyk, radca prawny, pełnomocnik oszukanych małżonków. - Tu dostali do podpisania ankietę z pytaniami m. in. o tom czy ktoś ich nie prosił o wzięcie pożyczki oraz czy nie działają na prośbę policji. W innych bankach nie było żadnych ankiet. A ulotki, ostrzegające przed tego typu oszustwami, zostały usunięte z powodu epidemii koronawirusa.

"Od kilku dni nie śpię. Boję się o życie i zdrowie" - napisała oszukana emerytka do banków, prosząc o pomoc w rozłożeniu kredytów na niższe raty. Zaczęło się 7 maja od telefonu kogoś, kto przedstawił się jako „Andrzej D.”, funkcjonariusz CBŚP ABW. Taka instytucja – dodajmy – nie istnieje. CBŚP to jednostka Komendy Głównej Policji, a ABW - służba specjalna, podległa premierowi. Fałszywy policjant podał stopień, numer służbowy, adres, pod którym miesić się dolnośląska policja, numer pokoju. Przestraszył 70 – latkę, że jest zagrożona, bo ktoś chce brać w bankach kredyty na jej nazwisko. Poradził co zrobić, żeby oszusta zablokować. Trzeba samemu pożyczać pieniądze w różnych bankach. Potem gotówkę należy przekazać do „policyjnego depozytu”.

Oczywiście oszust przekonywał, że akcja jest tajna, nikomu nie należy mówić, że się w niej uczestniczy. Po wyjściu z banku pieniądze - zapakowane do koperty – należało zostawiać we wskazanym miejscu. Kobieta uwierzyła. Razem z mężem krążyła po bankach. Co ciekawe – to sam oszust, telefonicznie wskazywał do jakiej bankowej placówki udać się. Nakazywał kobiecie, by miała włączony cały czas telefon, tak by on mógł słyszeć o czym ona rozmawia z bankowcem. Oszukani małżonkowie przekazali przestępcom 230 tys. zł, ale do spłaty mają przeszło 366 tysięcy razem z odsetkami i innymi kosztami kredytów, jak bankowe prowizje.

Dopiero piątego dnia zorientowali się, że padli ofiarą oszustów. Ci zniknęli z pieniędzmi. Teraz śledztwo prowadzi prawdziwa policja, ale nawet jeśli uda się ustalić sprawców, odzyskanie gotówki może być bardzo trudne. Łukasz Dutkowiak z Komendy Miejskiej Policji mówi nam, że tego typu oszustw było ostatnio mniej niż w ubiegłym roku. Być może z powodu epidemii koronawirusa. Wciąż jednak się zdarzają. Warto przypomnieć historię mieszkanki Lubania, którą oszuści okradali przez cztery miesiące. Też podawali się za funkcjonariuszy tajnej służby. Staruszka dała im dane, umożliwiające dostęp do bankowego rachunku z jej oszczędnościami. Zabrali z jej rachunku prawie 800 tysięcy złotych. W tej sprawie udało się już śledczym zatrzymać, przynajmniej niektórych, członków szajki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziwne wpisy Jacka Protasiewicz. Wojewoda traci stanowisko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska