MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dom tyrolski to dolnośląska perełka architektury. Właściciel pół życia pływał na morzu, ale rzucił wszystko, bo zakochał się w Mysłakowicach

Justyna Orlik
Anegdoty, opowieści i zdjęcia - to wszystko czeka na Was, jeśli zdecydujecie się odwiedzić właściciela w jego domu przy Daszyńskiego 5 w Mysłakowicach. To dzieło jego własnych rąk i ponad 1,5 roku pracy przy renowacji zabytkowego obiektu >>>
Anegdoty, opowieści i zdjęcia - to wszystko czeka na Was, jeśli zdecydujecie się odwiedzić właściciela w jego domu przy Daszyńskiego 5 w Mysłakowicach. To dzieło jego własnych rąk i ponad 1,5 roku pracy przy renowacji zabytkowego obiektu >>>Justyna Orlik
Bernard Kempiński to człowiek pełen pasji do architektury oraz tradycji Mysłakowic. Samodzielnie odremontował okazały dom i dziś zaprasza w swoje progi wszystkich tych, którzy interesują się historią Dolnego Śląska i jego zabytkami. To wyjątkowe miejsce na mapie regionu, gdzie przed wiekami osiedlili się Tyrolczycy, zostawiając po sobie wyjątkowe pamiątki. Te na stałe wrosły w krajobraz Kotliny Jeleniogórskiej i stanowią obecnie unikat na skalę całej Polski.

Spis treści

W malowniczej wsi Mysłakowice natrafimy na prawdziwa perełkę architektoniczną, która leży nieopodal Karkonoszy. To dom Tyrolczyków, którzy przesiedlili się na Dolny Śląsk z Austrii. Przy ulicy Daszyńskiego 5 znajdziemy nie tylko budynek, ale świadectwo minionych czasów, gdzie najdrobniejszy element, zaczynając od napisów na balustradzie po ukryte na ścianach obliczenia, opowiada o dalekiej i niedalekiej przeszłości. Historia żyje tu na nowo głównie dzięki obecnemu właścicielowi, którego pasja do zabytków i determinacja w odtwarzaniu pierwotnego kształtu domu, uczyniły z niego prawdziwe arcydzieło.

Kempiński to pasjonat, który przeprowadził się niedawno na Dolny Śląsk. W młodości był zafascynowany Kotliną Kłodzką, a w Karkonoszach kupił zabytkowy
Kempiński to pasjonat, który przeprowadził się niedawno na Dolny Śląsk. W młodości był zafascynowany Kotliną Kłodzką, a w Karkonoszach kupił zabytkowy dom, który pieczołowicie remontuje >>>Justyna Orlik

Staruszka z Chile odwiedziła Mysłakowice, w których kiedyś mieszkała

Nasze spotkanie rozpoczyna historia, która w zeszłym roku zaskoczyła samego właściciela. Do jego drzwi zapukała dawna mieszkanka wsi.

- Odwiedziła mnie staruszka, która przyjechała do Mysłakowic z Chile. Miała 92 lata, a przywiózł ją wnuk. W przeszłości mieszkała pod numerem 10 i chciała spędzić ostatnie chwile życia w miejscu, gdzie kiedyś się bawiła. Przyjąłem ją i zaprosiłem do środka. Kobieta nie spodziewała się, że kiedykolwiek tu wróci. Pokazałem jej przedwojenne pocztówki niemieckie, a ona w pewnym momencie osunęła się na krześle. Okazało się, że widnieje na jednym ze zdjęć, gdzie obok siebie stoją dwie dziewczynki. Jedna jest w białej, a druga w czerwonej sukience. - opowiada Bernard Kempiński.

Dziś przez próg domu dawnego marynarza przechodzą ludzie z różnych stron Polski i całego świata. Są zainteresowani historią Tyrolczyków, misterną renowacją rozmaitych elementów oraz przyciąga ich pasja, z jaką właściciel zabytkowego obiektu snuje opowieści.

- Ten dom to miejsce, które ma cieszyć innych ludzi. Zawsze mówię to każdemu, kto mnie odwiedza. Nie wezmę majątku do grobu i chciałbym dzielić się tym dziedzictwem z innymi. - wyjaśnia.

Bernard Kempiński długo szukał swojego miejsca na ziemi. Kiedy jego córka przeprowadziła się z Koszalina do Wałbrzycha, zaczął jeździć po Dolnym Śląsku w poszukiwaniu działki. Nie chciał kupować nowego domu z uwagi na swoją pasję do zabytków. Postanowił poszukać czegoś, co go zainspiruje. W Mysłakowicach zobaczył, że jeden z domów tyrolskich jest na sprzedaż i od razu się w nim zakochał. Nie patrząc na cenę wszedł do środka i zaczął negocjować z gospodarzem warunki kupna. Po podpisaniu aktu notarialnego stał się właścicielem tego miejsca. Remont rozpoczął błyskawicznie. Od początku dokłada wszelkich starań, aby przywrócić jego oryginalny wygląd.

Kiedy spojrzymy na odremontowany dom i porównujemy go z tym, widocznym na pocztówkach, to nie można oprzeć się wrażeniu, że gospodarz zadbał o każdy
Kiedy spojrzymy na odremontowany dom i porównujemy go z tym, widocznym na pocztówkach, to nie można oprzeć się wrażeniu, że gospodarz zadbał o każdy szczegół >>>Justyna Orlik

- Wyciąłem wszystkie drzewa, które znajdowały się na posesji, aby dom mógł cieszyć oczy innych. Dach, pierwotnie pokryty łupkiem, zastąpiłem struktonitem, co nadało mu autentyczny wygląd. To była najdroższa inwestycja. Najpierw należało ściągnąć gont bitumiczny i eternit, a później dachówkami pokryć 220 m² powierzchni. - tłumaczy Kempiński.

Niemal wszystko zostało tu wyremontowane siłą własnych rąk

Na kolejnych etapach budowy właściciel wyczyścił elewację domu do jej pierwotnego stanu, odnowił balustrady, piaskował okna, dorobił charakterystyczne łezki, które znajdują się pod dachem, a następnie zajął się renowacją wnętrz. Większość prac wykonuje samodzielnie, odsłaniając przy tym tajemnice każdego zakątka, zaczynając od salonu, a na piwnicy kończąc.

- Pomieszczenie, w którym się znajdujemy, pełniło funkcję pokoju gościnnego. siedzimy przy oryginalnym tyrolskim stole, który ma charakterystyczną poprzeczkę. W przeszłości na nim kładziono nogi, żeby właściciele nie marzli w stopy. Podłoga też nie została zmieniona. Jedną z najcenniejszych pamiątek, jaką mam po byłych właścicielach, jest obraz z 1838 roku, który wisi na ścianie obok kominka i został poświęcony przez ewangelickiego pastora. Przedstawia św. Jana, pukającego do drzwi i mówiącego: "Boże, chroń ten dom przed wszelkimi siłami, które mu zagrażają". Wierzę w jego moc, bo ten dom powinien się spalić już dwa albo trzy razy z powodu wadliwej instalacji.

Ściany, pokryte drewnianymi deskami, oryginalna podłoga oraz stół tworzą nieprawdopodobny klimat >>>
Ściany, pokryte drewnianymi deskami, oryginalna podłoga oraz stół tworzą nieprawdopodobny klimat >>>Justyna Orlik

Skarby ukryte w mysłakowickim domu

Święty obrazek to nie jedyna cenna pamiątka, znajdująca się w domu. W trakcie remontu odkryto specjalny schowek, ukryty nad schodami w przedpokoju.

- Przy renowacji sieni, po ściągnięciu warstwy olejnej, piaskarz natrafił na wyjątkową skrytkę. Otwierałem ją trzy godziny, żeby niczego nie uszkodzić. Okazało się, że jest pusta i niedokończona, ale znajduje się w miejscu, w którym jest łatwo dostępna przy wejściu i wyjściu z dworu. Wszelkie kosztowności chowano dawniej w piecach, pod progami i w posadzce. W piwnicy, już po zakończeniu II wojny światowej, poszukiwano cennych precjozów. Do dziś są tam wykute dziury i kawałki narzędzi, którymi próbowano przebić się przez ściany. - wyjaśnia Kempiński.

W przeszłości do konstruowania posadzek używano wapieni. Beton był bardzo drogi, a wapienie dawały ciepło >>>
W przeszłości do konstruowania posadzek używano wapieni. Beton był bardzo drogi, a wapienie dawały ciepło >>>Justyna Orlik

Okazuje się, że nie tylko piwnica oraz przedpokój są pełne niespodzianek. W pomieszczeniu na piętrze oraz strychu, a także w przedsionku odnajdziemy echa dawnych czasów.

- Na strychu znajduje się bardzo ciekawe pomieszczenie, które dawniej był pokojem gościnnym. Wyczyściłem je i doszedłem do jednej ze ścian, która nie jest zwyczajna. W latach 1945-1947 było tu składowisko zboża. Ludzie pisali, ile worków udało im się zgromadzić. Nie będę jej niszczył, bo ona również współtworzy historię tego domu. Z kolejnym odkryciem spotkałem się przy renowacji podłogi. Pod klepką na piętrze zaczął wysypywać się węgiel, którego najprawdopodobniej jest tam jeszcze z pół tony. W 1945 roku, przed zbliżającą się okupacją, magazynowano zapasy na zimę. To był drogi surowiec, więc go ukryto. - dodaje Kempiński.

W pokoju, który niegdyś był przeznaczony dla gości, po wojnie przechowywano zboże. Na jednej ze ścian do dziś znajdują się napisy, informujące o tym,
W pokoju, który niegdyś był przeznaczony dla gości, po wojnie przechowywano zboże. Na jednej ze ścian do dziś znajdują się napisy, informujące o tym, ile worków udało się zgromadzić >>>Justyna Orlik

Widoki nie z tej ziemi i historia mieszkających tu Tyrolczyków

Z balkonu domu roztacza się jeden z najpiękniejszych widoków na Karkonosze, a elementy wyrzeźbione w balustradzie mają swoją symbolikę, która łączy się z dziedzictwem Tyrolczyków.

- Odwrócona lilia świadczyła o wysokim statusie społecznym rodziny. Balkony były zdobione albo liliami, albo tulipanami, albo wzorami geometrycznymi. Czym prostsza rodzina, tym prostszy symbol. - wyjaśnia Kempiński.

Lilia świadczyła o wysokim statusie rodziny Lublaserów >>>
Lilia świadczyła o wysokim statusie rodziny Lublaserów >>>Justyna Orlik

Tyrolczycy trafili do Karkonoszy za sprawą Wilhelma III. Wypędzeni z Austrii, szukali własnego miejsca na ziemi. Mysłakowice najbardziej przypominały im rodzinne strony i mimo że przejechali całą Europę wzdłuż i wszerz, to zdecydowali się osiedlić właśnie tutaj. Od zawsze byli samowystarczalni i słynęli z produkcji serów oraz wyprawiania skór. Pracowali tylko przez trzy dni w tygodniu, a przez pierwsze dwa lata byli zwolnieni z podatków na rzecz króla. Ten zakupił dla nich też ziemię pod budowę ponad 70 domów, z których wiele do dziś stoi w Karkonoszach.

W domu przy Daszyńskiego 5 jako pierwszy zamieszkał Johann Lublaser z rodziną. Miał sześciu synów i dwie córki. Dzieci zajmowały pokoje na pierwszym piętrze. Pokój chłopców był większy od pokoju dziewcząt, pod którym znajdowała się sypialnia rodziców. Jak wynika z opowieści Kempińskiego, Tyrolczycy byli pruderyjni, więc pod podłogą córek wysypano 20 cm piasku, żeby nie dochodziły do nich żadne odgłosy z sypialni rodziców.

Lublaser był cieślą i pracował w okolicznych zakładach lniarskich. Dzięki napisowi wyrzeźbionemu na balustradzie został zwolniony dożywotnio z płacenia podatków. Jego syn w przyszłości próbował podobnej sztuczki z Wilhelmem IV, ale syn Wilhelma III nie dał się już na nią nabrać.

Na drewnianej balustradzie znajduje się napis: "Boże, chroń króla Wilhelma III" >>>
Na drewnianej balustradzie znajduje się napis: "Boże, chroń króla Wilhelma III" >>>Justyna Orlik

Przeszłość łączy się z teraźniejszością

Dom Tyrolski w Mysłakowicach to miejsce, gdzie historia spotyka się z pasją i oddaniem jego właściciela. Bernardowi Kepmińskiemu zależy na tym, żeby dziedzictwo Lublaserów przetrwało jeszcze wiele lat. Wciąż gromadzi pamiątki, które znajdziemy w przedpokoju, salonie i na piętrze. Wśród nich są: prawdziwy tyrolski kapelusz, oryginalny stół, a nawet część instalacji elektrycznej. Wszystko po to, żeby przeszłość mogła łączyć się z teraźniejszością. Właściciel nie pobiera żadnych opłat za oprowadzanie po jego włościach. Mało tego, rozdaje pamiątki i opowiada anegdoty, które na długo zostają w pamięci. Warto poświęcić chwilę, żeby odwiedzić go w Mysłakowicach. To będzie wyjątkowa podróż po zabytkach wśród zapachu oleju lnianego, jakim impregnowano w przeszłości deski.

W przedpokoju znajduje się skrytka, którą Bernard Kempiński z dumą prezentuje. Nie znalazł tam żadnych kosztowności, a sama skrytka jest niedokończona
W przedpokoju znajduje się skrytka, którą Bernard Kempiński z dumą prezentuje. Nie znalazł tam żadnych kosztowności, a sama skrytka jest niedokończona >>>Justyna Orlik

Jak dojechać do Mysłakowic? Mapa dojazdu

Aby dojechać z Wrocławia do Mysłakowic należy kierować się trasą do Świdnicy, a następnie wjechać na drogę ekspresową S3. Po dotarciu do Jeleniej Góry, podążamy drogą krajową nr 367 w kierunku Karpacza i na końcu zjeżdżamy w prawo na drogę wojewódzką nr 366, która prowadzi nas bezpośrednio do Mysłakowic.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Koniec hotelu Marriott w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska