Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolny Śląsk: Nie bój się bronić przed napastnikiem

Małgorzata Moczulska
Fot. Paweł Relikowski
Na Dolnym Śląsku sędziowie i prokuratorzy coraz częściej stają po stronie tych, którzy, broniąc się przed napastnikami, ranią ich czy nawet zabijają

Prokurator Rejonowy w Świdnicy umorzył śledztwo przeciwko 38-letniemu mieszkańcowi Świebodzic, który latem 2010 r. został aresztowany pod zarzutem usiłowania zabójstwa. Śledczy uznali bowiem, że Adam D. działał w obronie własnej i kary za swój czyn nie poniesie.

- Ten niepełnosprawny mężczyzna został podstępem napadnięty we własnym mieszkaniu. Była noc, bał się - tłumaczy Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy. - Stanisław S. żądał od niego pieniędzy. Kiedy pchnął go na podłogę, Adam D. chwycił leżący na stole nóż i wbił napastnikowi w klatkę piersiową - opowiada prokurator.

Stanisław S. ledwo uszedł z życiem, a mimo to śledczy uznali, że niejako sam sobie taki los zgotował. - Adam D. nie tylko nie przekroczył granic obrony koniecznej, ale dodatkowo działał w silnym stresie uzasadnionym okolicznościami. Dlatego nie może ponieść kary - podkreśla Marek Rusin.

Z tego samego powodu w 2010 r. z zarzutu zabójstwa studenta oczyszczony został wałbrzyski taksówkarz. Krzysztof K., zdaniem sądu, wprawdzie przekroczył granice obrony koniecznej, bo wyciągnął nóż i zadał nim śmiertelny cios, zanim został zaatakowany, ale wynikało to z sytuacji lękowej. - Krzysztof K. działał w strachu przed trójką mężczyzn, którzy, jak mógł sądzić, chcieli go zaatakować - uzasadniała wyrok sędzia Sabina Szlichata.

Podobnych przypadków w sądach i prokuraturach jest coraz więcej. Jeden z powodów to zmieniony pół roku temu kodeks karny. Nowelizacja wprowadziła przepisy, według których osoba przekraczająca granice obrony pod wpływem strachu nie będzie podlegać karze. Do tej pory sąd mógł jedynie odstąpić od wymierzenia kary, ale musiał przeprowadzić całe postępowanie. Teraz sprawę umorzyć może już prokurator.

- Człowiek musi mieć zagwarantowane prawo do obrony i w tym kierunku zmierzają zmiany - mówi karnista prof. Piotr Kruszyński.

Prawo już zaczyna Nas lepiej chronić
Najgłośniejszą na Dolnym Śląsku sprawą przekroczenia granic obrony koniecznej był trwający w sądzie w Świdnicy trzy lata proces Unkasa Kamzajewa.

Wtedy to po raz pierwszy w tak brutalnej sprawie sędziowie uznali, że ktoś zabija, bo nie ma innego wyjścia, bo działa pod wpływem strachu oraz wzburzenia i w efekcie oczyścili Kazacha ze wszystkich zarzutów. A te były bardzo poważne. Unkas w rodzinnym Uralsku zastrzelił bowiem cztery osoby, a trzy inne ranił. Uciekał z kraju, był uznany za zbrodniarza i poszukiwany listem gończym. Ukrywał się kilka lat w Srebrnej Górze.

Podczas procesu okazało się jednak, że feralnego dnia został otoczony przez 30 uzbrojonych w kałasznikowy gangsterów. Wyrwał karabin jednemu z napastników i zaczął na oślep strzelać.
- Gdyby tego nie zrobił, on i jego przyjaciel zostaliby zastrzeleni - nie mieli wątpliwości sędziowie, którzy go uniewinnili.

Również z powodu działania pod wpływem strachu kilka miesięcy temu z zarzutu zabójstwa 21-letniego studenta oczyszczony został wałbrzyski taksówkarz.
Krzysztof K., zdaniem sądu, wprawdzie przekroczył granice obrony koniecznej, bo wyciągnął nóż i zadał nim śmiertelny, jak się potem okazało, cios, zanim został zaatakowany, ale działał w strachu przed trójką młodych mężczyzn, którzy, jak mógł sądzić, chcieli go zaatakować.

- Była noc, taksówkarz nie wiedział, z kim ma do czynienia. Wiedział natomiast, że nagle zaczęli go gonić po osiedlu trzej rośli mężczyźni. Otoczyli go. Chcieli go, jak sami przyznali, nastraszyć, ale Krzysztof K. tego nie wiedział. Spodziewał się ataku - uzasadniała wyrok sędzia Sabina Szlichta.
W podobnej sytuacji znalazł się w 2009 roku Józef B., sprzedawca w wałbrzyskiej dzielnicy Sobięcin.

Do jego sklepu około godz. 18 wtargnęło dwóch zamaskowanych bandziorów. Zaczęli demolować sklep, zrzucili kasę fiskalną, część towaru z półek, a jeden z nich ruszył w kierunku sprzedawcy.
Mężczyźnie udało się wycofać na zaplecze, gdzie znalazł noże do krojenia wędlin. Wrócił i ugodził nimi obu mężczyzn. Jeden zmarł na miejscu, jego kolega trafił do szpitala. Józef B. usłyszał zarzut przekroczenia granic obrony koniecznej.

Najgłośniejsza była sprawa uniewinnienia Unkasa, który zabił cztery osoby

Jednak prokuratorzy śledztwo umorzyli, stwierdzając, że strach i okoliczności całego zajścia spowodowały, że miał on ograniczoną poczytalność.

Adam D. ze Świebodzic, którego sprawa zakończyła się w minioną środę w świdnickiej Prokuraturze Rejonowej, miał jeszcze poważniejsze zarzuty, bo usiłowania zabójstwa. Jakiś czas przebywał w areszcie.

Śledczy oczyścili go jednak z nich, stwierdzając, że zadając cios nożem, bronił się jedynie przed mężczyzną, który nocą wtargnął do jego mieszkania i pobił go.

- Nowelizacja ustawy z czerwca 2010 r dała nam możliwość umarzania takich spraw już na poziomie prokuratury. I my po raz pierwszy z tego zapisu skorzystaliśmy - mówi Marek Rusin, prokurator rejonowy w Świdnicy, który podjął decyzję w sprawie Adama D.

Nie być bezradnym oko w oko z bandytą
Rozmowa z profesorem Piotrem Kruszyńskim, karnistą, o tym, czy zmiana przepisów gwarantuje większe prawa ofiarom

Czy stając oko w oko z bandziorem, powinniśmy już czuć, że kiedy, broniąc się, zrobimy mu krzywdę, prawo będzie po naszej stornie?
W tym kierunku zmierzamy. I tak powinno być. Prawo nie może bowiem ustępować przed bezprawiem. A jeśli ktoś narusza spokój i własność innego człowieka, musi się liczyć z konsekwencjami. Życie pokazuje też, że rzeczywiście coraz częściej mamy do czynienia z przypadkami, kiedy człowiek zastrzelił czy zabił bandziora i prokurator umorzył śledztwo.

Czy wprowadzone pół roku temu zmiany w kodeksie karnym w tym pomogą?
Z pewnością tak, czego efekty już zresztą widać. Nowelizacja wprowadziła przepisy, według których osoba, która przekroczy granice obrony pod wpływem strachu nie będzie podlegać karze. Do tej pory w takich przypadkach sąd mógł jedynie odstąpić od wymierzenia kary, ale najpierw musiał przeprowadzić całe postępowanie, które czasem trwało latami. Teraz sprawę umorzyć może już prokurator.

Rozm.: Małgorzata Moczulska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska