Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dolnośląski policjant złapał bandytę nad oceanem

Marcin Moneta
Tomasz Hołod/ Gazeta Wrocławska
Szaleniec groził nożem pasażerom lotu z Chicago. Obezwładnił go policjant z Oławy. Wracał z synem z urlopu.

Na biurku Artura Sz. (nazwisko do wiadomości redakcji) w Komendzie Powiatowej policji w Oławie stoi zdjęcie. Na nim on z synem, obaj w koszulkach z krótkimi rękawkami i spodenkach. W tle charakterystyczny obraz wysuszonych stepów i kaktusów. W lutym w Arizonie w USA nie ma śladu polskiej zimy. Na termometrach jest powyżej 30 stopni C.
Funkcjonariusz wydziału kryminalnego oławskiej policji często spędza urlop w Stanach Zjednoczonych. Ma tam w Phoenix ciotkę. Ten wyjazd zapamięta jednak na długo. Głównie ze względu na podróż powrotną.

- Wylecieliśmy z Chicago samolotem LOT-u do Warszawy. Pokład był pełny. Wśród pasażerów Polacy, Rosjanie, obywatele USA - opowiada policjant. W trzeciej godzinie lotu Artur przysnął, obok na siedzeniu drzemał jego 6-letni syn. - Od dziecka mam czujny sen. Zbudziły mnie kroki. Otworzyłem oczy i zobaczyłem biegnących z tyłu samolotu ludzi. Usłyszałem rozmowę pasażerów kilka foteli dalej: "Na końcu jest szaleniec! Grozi ludziom nożem! ". Chwyciłem za rękę przechodzącą obok stewardesę - wspomina.
Wyjaśnił, że jest policjantem. Zapytał, czy może w czymś pomóc? Westchnęła z ulgą.

Okazało się, że w ostatnim rzędzie podpity pasażer pobił swego sąsiada. Następnie z plastikowym nożem w ręku wygrażał innym pasażerom. - To był Polak. Słyszałem rynsztokowe "wiązanki". Miał góralski akcent. Wstałem i poszedłem w jego stronę. Powiedziałem stewardesie, by zajęła się moim synem - wspomina Artur. Po drodze funkcjonariusz poprosił o pomoc jednego z pasażerów. O tym, jak obezwładnił awanturnika, nie chce opowiadać w szczegółach. Zdradza tylko, że nie zrobił mu krzywdy.

- Przedstawiłem się, podałem funkcję i poprosiłem go o zachowanie spokoju. Odpowiedział bluzgami. Obok stała butelka częściowo wypitej wódki. W końcu założyłem mu chwyt obezwładniający. Razem z moim pomocnikiem związaliśmy awanturnika pasami z fotela - opowiada funkcjonariusz.

Samolot z USA lądował awaryjnie w Glasgow. Tam policja brytyjska przejęła awanturnika. Samolot przez ponad dwie godziny stał na lotnisku. Nikt nie mógł opuścić maszyny. Policja prowadziła przesłuchania i spisywała zeznania. Potem samolot przeszedł wszystkie procedury, zanim mógł odlecieć. Agresywnym pasażerem zajmuje się policja, ale może się zdarzyć, że pokryje on również koszty międzylądowania albo trafi na "czarną listę" danej linii lotniczej. Ewentualne sankcje są określane przez przewoźników, czyli w tym wypadku przez LOT.

Policjant nie chce mówić o tym, że usłyszał brawa od reszty podróżnych. O tym, że dostał specjalne podziękowania od pilota maszyny i linii lotniczych LOT - również. Przyznaje jedynie, że szef złożył wniosek o wyróżnienie go przez Komendę Główną Policji. - Źle się czuję z określeniem: bohater. Zrobiłem, co do mnie należało - opowiada.

Artur Sz. ma 36 lat. Od 15 lat jest policjantem. Pracuje w wydziale kryminalnym oławskiej policji. Ma dwójkę dzieci. Lubi spędzać wakacje w słonecznej Arizonie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska