MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Milczenie ofiar

Redakcja
- Dzieci wykorzystywane seksualnie często przez wiele lat ukrywają swą tajemnicę. Trudno oczekiwać, że w jednorazowej rozmowie wszystko wyjawią. Co roku rośnie liczba ujawnianych przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci. W minionym roku zatrzymano w całym kraju 808 osób podejrzanych o pedofilię, rok wcześniej 639. Tymczasem w Polsce ani nie leczy się, ani nie resocjalizuje pedofilów. Nikt nie sprawdza karalności osób starających się o pracę z dziećmi. Podobnie jak przy innych przestępstwach, wyroki za gwałty i czyny lubieżne wobec dzieci po kilku latach ulegają zatarciu. W tej sytuacji możliwe było zatrudnienie w jednym z warszawskich przedszkoli mężczyzny, który odsiedział prawomocny wyrok za czyny lubieżne na kilkunastu dzieciach.

Ewa Kopcik

Ewa Kopcik

- Dzieci wykorzystywane seksualnie często przez wiele lat ukrywają swą tajemnicę. Trudno oczekiwać, że w jednorazowej rozmowie wszystko wyjawią.

Co roku rośnie liczba ujawnianych przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci. W minionym roku zatrzymano w całym kraju 808 osób podejrzanych o pedofilię, rok wcześniej 639. Tymczasem w Polsce ani nie leczy się, ani nie resocjalizuje pedofilów. Nikt nie sprawdza karalności osób starających się o pracę z dziećmi. Podobnie jak przy innych przestępstwach, wyroki za gwałty i czyny lubieżne wobec dzieci po kilku latach ulegają zatarciu. W tej sytuacji możliwe było zatrudnienie w jednym z warszawskich przedszkoli mężczyzny, który odsiedział prawomocny wyrok za czyny lubieżne na kilkunastu dzieciach.
     Nie ma także spójnego systemu pomocy dzieciom krzywdzonym. Żadna uczelnia w kraju nie kształci ginekologów dziecięcych, nikt nie uczy sędziów rodzinnych, prokuratorów czy policjantów, jak przesłuchiwać dziecko, które doświadczyło przemocy seksualnej. Kilkuletnia ofiara przesłuchiwana jest co najmniej trzykrotnie - na policji, w prokuraturze i w sądzie. Każdy z przesłuchujących po raz kolejny wprowadza ją w atmosferę zdarzenia, utrwalając w pamięci koszmarne sceny. W konsekwencji dziecko po raz kolejny staje się ofiarą.
     - Często my, profesjonaliści, nie potrafimy porozumieć się dla dobra dziecka - mówi Maria Keller, psycholog, kierownik poradni dla dzieci wykorzystywanych seksualnie, działającej przy Fundacji "Dzieci niczyje". - Konieczna jest współpraca lekarzy, sędziów rodzinnych, pracowników socjalnych, psychologów, pedagogów i kuratorów. Są sytuacje wymagające natychmiastowej interwencji. W Polsce nie można badać dziecka bez zgody rodziców. Co w takim razie zrobić w sytuacji zagrożenia życia? Albo gdy zachodzi obawa, że matka wysyła w celach zarobkowych dziecko do pedofili? Upłynie przecież wiele miesięcy zanim ograniczy się jej władzę rodzicielską.
     Oprócz luk prawnych, niestety, ciągle istnieją spory kompetencyjne - kto ma monopol na wiedzę, kto lepiej pomaga. Brakuje przepływu informacji. Wiele tragedii zostałoby wcześniej przerwanych, gdyby lekarze - stwierdzając podczas badania urazy świadczące o wykorzystaniu seksualnym dziecka - powiadamiali prokuraturę. Mimo że ujawniamy wiele takich przypadków, żaden z lekarzy nie został dotąd skazany za to, że nie zawiadomił organów ścigania.

Co piąte dziecko?

     O problemie wykorzystywania seksualnego dzieci głośno mówi się w Polsce dopiero od kilku lat. Z jednej strony media nagłaśniają wszystkie drastyczne przypadki molestowania dzieci, z drugiej - pojawiają się zarzuty, że ta patologia jest sztucznie kreowana przez psychologów i dziennikarzy. Naukowcy, opierając się na badaniach, dowodzą, że skala zjawiska nie tylko rośnie, ale i zmniejsza się wiek ofiar. Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) - na podstawie badań prowadzonych w ciągu ostatnich 20 lat w Europie Zachodniej - w swoich raportach stwierdza, że przemoc seksualna dotyczy w populacji ogólnej: od 10 do 40 proc. dziewczynek i od 5 do 20 proc. chłopców. Według brytyjskich naukowców - Bakera i Dunkana, którzy przebadali reprezentatywną grupę 2019 dorosłych - 12 proc. kobiet i 8 proc. mężczyzn doświadczyło w dzieciństwie wykorzystywania seksualnego. Amerykańscy badacze wykazują, że problem ten dotyczy ok. 20 - 25 proc. dzieci, mieszkających w USA.
     Fundacja "Dzieci niczyje" przeprowadziła niedawno anonimowe badania w Warszawie 200-osobowej grupy 12-latków i powtórzyła je w Głogowie. - Przedstawialiśmy dzieciom różne historyjki i pytaliśmy: czy uważają, że to się zdarza; czy znają kogoś, komu się to zdarzyło i czy były w podobnej sytuacji. 7,9 proc. dzieci stwierdziło, że przynajmniej raz dorośli namawiali je do oglądania pornografii, 4 proc. zaś przyznało, że doświadczyło kontaktu fizycznego - było dotykane i namawiane do dotykania intymnych części ciała przez dorosłego mężczyznę. Z pewnością istnieje pewien margines błędu tych badań. Faktem jednak jest, że z roku na rok zwiększa nam się liczba małych pacjentów. W ub. roku trzech psychologów, zajmujących się tą problematyką w fundacji, prowadziło terapię 167 dzieci - mówi Maria Keller.
     Z badań wynika, że największą grupę ryzyka stanowią dzieci w wieku przedszkolnym i z pierwszych klas szkoły podstawowej. Nie potwierdza się więc stereotyp, że ofiarą najczęściej bywa prowokacyjnie zachowująca się nastolatka.
     Sprawca jest najczęściej znany dziecku. Badania amerykańskie (bazujące na przypadkach potwierdzonych wyrokami sądowymi) wykazały, że blisko 52 proc. dzieci było wykorzystywanych przez domowników: ojca, konkubenta matki, wujka lub dziadków. Sprawcami najczęściej byli mężczyźni, tylko 2 proc. czynów dokonały kobiety. Terapeuci z Fundacji "Dzieci niczyje" twierdzą jednak, że istnieje pewna "ciemna liczba" dotycząca wykorzystywania dzieci przez kobiety. Przywołują przykład pewnej warszawskiej opiekunki do dzieci, która przez kilka lat bezkarnie uprawiała ów proceder. - Te przypadki są bardzo trudne do ujawnienia. Istnieje stereotyp silnego mężczyzny, któremu dziecko nie mogło się oprzeć. Bardzo trudno jest natomiast dowieść, że dziecko było molestowane przez kobietę - mówią.
     Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że wśród 808 osób podejrzanych w ub. roku o pedofilię było 8 kobiet. Przeważali jednak mężczyźni od 30. do 49. roku życia (282 osoby), 105 podejrzanych przekroczyło 50 lat.

Najpierw uwodzą...

     Wyniki badań wskazują, że dziewczęta są trzykrotnie częściej molestowane przez dorosłych. Wykorzystywanie seksualne chłopców częściej jest jednak związane z przemocą fizyczną. Wielu pedofili doświadcza przyjemności w zadawaniu dziecku bólu. W ub. miesiącu 23-letni recydywista pedofil (niedawno warunkowo zwolniony z więzienia) zgwałcił w Gdyni dwóch 11- i 12-letnich chłopców. Spotkał ich na podwórku przed blokiem i zaciągnął do swego mieszkania. Wyjątkowo brutalny gwałt, połączony z biciem, trwał całą noc.
     Ale zdarzają się też pedofile, którzy bazują na więzi z dzieckiem. Często "uwodzą" dzieci z rodzin patologicznych, którymi nikt się nie zajmuje. Dobry sąsiad lub wujek najpierw częstuje cukierkiem, obdarowuje prezentem. Obserwuje reakcję dziecka i dopiero po jakimś czasie zaczyna je molestować. - Dzieci wykorzystywane przez osoby bliskie z jednej strony kochają swoich oprawców, z drugiej - ich nienawidzą. Specyfiką wykorzystywania seksualnego jest więź między ofiarą i sprawcą. Dziecko często kocha ojca, który je wykorzystuje - twierdzą specjaliści.
     Spostrzeżenia terapeutów potwierdzają policjanci. Jakiś czas temu w toalecie budynku Zakładu Poszukiwań Nafty i Gazu w Krakowie ochroniarze przyłapali _in flagranti _47-letniego pracownika kieleckiej Wyższej Szkoły Pedagogicznej z 14-letnim chłopcem. - W toku dochodzenia okazało się, że podejrzany poznał chłopca rok wcześniej na bulwarach wiślanych. Najpierw obdarowywał go prezentami, zapraszał na pizzę, ofiarował pieniądze na remont rowera, później zaś płacił mu za każde spotkanie 10-15 zł. Wykorzystywał go seksualnie w publicznych toaletach, biurowcach, a nawet w jednej ze szkół - opowiada jeden z krakowskich dochodzeniowców.

Strach, wstyd, poczucie winy

     Chłopcy zgwałceni przez gdyńskiego pedofila na początku zapewniali rodziców, że spędzili noc w lesie, gdyż zabłądzili. Prawdę wyjawili dopiero wówczas, gdy matka zauważyła na ich ciałach liczne siniaki i zaczerwienienia. Przyznali, że pedofil kazał im kłamać. Czuli się winni, nie potrafili na ten temat rozmawiać.
     - Dzieci wykorzystywane seksualnie często przez wiele lat ukrywają swą tajemnicę. Trudno oczekiwać, że w jednorazowej rozmowie wszystko wyjawią. To, co wstrząsnęło badaczami tego zjawiska, to fakt, że w 116 sprawach - potwierdzonych wyrokami skazującymi i przyznaniem się sprawców - 72 proc. ofiar na pewnym etapie postępowania zaprzeczało, że było molestowane, zaś 4 proc. zaprzeczało do końca - dowodzą terapeuci.
     Zwykle dzieci nie ujawniają swojej tragedii ze strachu, wstydu oraz z poczucia winy za to, co się stało. Milczą, bo boją się reakcji środowiska, tego, że nikt im nie uwierzy, albo że będą obwiniane o współudział. Jeśli sprawcą jest osoba bliska, czują się zobowiązane do lojalności wobec niej, obawiają się rozpadu rodziny. Sprawca czasami grozi: "zabiję cię, jeśli powiesz". Kilkuletnie dziecko odbiera to jako realne zagrożenie. Jeśli ktoś z dorosłych znał jego tajemnicę, czuje się podwójnie zdradzone. Milczy także dlatego, że jest zażenowane. Nie zna języka, którym mogłoby opisać to, co się wydarzyło. Jedyne słownictwo, które zna, jest wulgarne. Wstydzi się go używać, dlatego bardzo trudno mu wyjawić prawdę.
     Bywa, że dramat dziecka wychodzi na jaw przez przypadek. Jakiś czas temu łódzki sąd rodzinny, rozpatrując sprawę dotyczącą demoralizacji 13-letniej dziewczynki, ujawnił, że była ona wykorzystywana przez ojczyma przez wiele lat. - Rzecz działa się na peryferiach małego miasteczka. Sprawę wnieśli do sądu rodzice, którzy twierdzili, że nie radzą sobie z dziewczyną. Ona faktycznie uciekała z domu, przestała się uczyć i utrzymywała bliskie kontakty z robotnikami pracującymi przy wyrębie lasu. W trakcie postępowania wyjaśniającego nie chciała w ogóle na ten temat rozmawiać. Coś pękło w niej dopiero na sali rozpraw, gdy usłyszała, jak matka i ojczym oskarżają ją o najgorsze. Dopiero wtedy opowiedziała o tym, jak ojczym zgwałcił ją po raz pierwszy w dniu Pierwszej Komunii Świętej w ogródku przed domem. I od tamtej chwili czynił to systematycznie przez 5 lat - opowiada jeden z sędziów rodzinnych.
     Inna tragedia ujrzała światło dzienne dzięki sąsiadom. Dramat dwóch dziewczynek trwał kilka lat. Gdy ich matka - lekko upośledzona umysłowo - pracowała na nocną zmianę, ojciec wykorzystywał seksualnie córki. Starszą "zajął się", gdy miała 6 lat. Kiedy skończyła 12, jego obiektem zainteresowania stała się młodsza dziewczynka. - Wszystko to trwało przez pewien czas, aż wreszcie któregoś dnia ktoś z sąsiadów zawiadomił prokuraturę. W trakcie postępowania okazało się, że matka o wszystkim wiedziała. Nie reagowała, bo chciała zatrzymać męża. Była zadowolona, że mąż nie szuka szczęścia poza domem - opowiada inny sędzia rodzinny.

Potrzebne zielone światło

     Czasami malec ujawnia prawdę nieświadomie. Niedawno został zgwałcony w Warszawie - przez nieznanego pedofila - 12-letni chłopczyk. Nie powiedział o tym nikomu. Odważył się jedynie zapytać w szkole jedną z nauczycielek o objawy AIDS. Zapytał, bo bardzo się bał.
     Bywa też, że dziecko ujawnia jakąś cząstkę prawdy i obserwuje reakcję. Często później mówi: "przecież ja mówiłem mamie, żeby nie wychodziła z domu, żeby nie pracowała wieczorem". Ale matka nie chciała tego słyszeć, nie chciała drążyć tematu. Zdaniem terapeutów, takie sygnały, próby obdarzenia zaufaniem osoby dorosłej, są niesłychanie ważne. To zaufanie już przecież zostało wcześniej złamane.
     - Niezwykle ważne jest, aby w takiej sytuacji dziecko było traktowane z szacunkiem - uważają psychologowie. - Niecierpliwość, naciskanie, aby od razu wszystko opowiedziało, kiedy jeszcze nie jest do tego gotowe - wywołuje mechanizmy obronne i powoduje zamknięcie się dziecka. Bardzo ważne jest, by dziecko otrzymało w tym momencie wszechstronną pomoc. Bez profesjonalnej interwencji, właściwej terapii nie będzie mogło w przyszłości właściwie funkcjonować. W momencie ujawnienia przemocy seksualnej pomoc powinna być natychmiastowa. Należy pomóc matce, żeby uwierzyła dziecku i izolować sprawcę. Fakt, że istnieje więź emocjalna między sprawcą i ofiarą nie znaczy, że ojciec molestujący dziecko może wykonywać władzę rodzicielską. Te sprawy powinny mieć zielone światło w rodzinnych ośrodkach diagnostycznych oraz w sądach karnych. Nie mogą się wlec miesiącami, bo dziecko zapomina o szczegółach. Później na sali sądowej myli je i uznawane jest za niewiarygodne.

Milczenie za barierką

     Niezwykle istotny jest również sposób przesłuchania i przeprowadzenia badań. Zdaniem psychologów, ofiara przemocy seksualnej powinna być przesłuchiwana tylko raz. Jej zeznanie powinno być zarejestrowane przez kamerę wideo. Prawnicy z powodzeniem mogą przecież ocenić wiarygodność zeznań na podstawie nagrania. Ważny jest też sposób przesłuchania - niedopuszczalne zadawanie sugerujących pytań. Konieczne nawiązanie kontaktu z dzieckiem. - Przesłuchanie małych dzieci powinno odbywać się w specjalnym pokoju. Nie za stołem czy barierką na sali rozpraw. Ważne jest więc znalezienie odpowiedniego miejsca, w którym odbywa się przesłuchanie - mówi Maria Keller.
     Niestety, praktyka w polskich sądach różni się od tych założeń. - Tylko w sporadycznych przypadkach sędzia zgadza się na przesłuchanie ofiary bez obecności sprawcy - mówi krakowski psycholog, biegły sądowy. - Efekt jest taki, że na sali rozpraw dzieci wycofują się z dotychczasowych zeznań. Niedawno jeden z krakowskich sądów uniewinnił ojca, podejrzanego o molestowanie dwójki małych dzieci, bo te na sali sądowej zamilkły. "Nie mogą stanowić dowodu zeznania, wyznane psychologowi na ucho przez dwójkę małych dzieci" - brzmiało uzasadnienie wyroku.
     Sporo zastrzeżeń zgłaszają także specjaliści pod adresem lekarzy. W USA np. dziecko wykorzystane seksualnie ginekolog bada tylko raz. Istnieje możliwość zrobienia podczas badania zdjęcia i - jeśli są wątpliwości - na jego podstawie wypowiadają się kolejni specjaliści. W Polsce dziecko badane jest wielokrotnie, co stwarza możliwość powstania dodatkowych urazów w jego psychice. Podczas niedawnej konferencji lekarzy - zorganizowanej przez Fundację "Dzieci niczyje" - amerykańscy ginekolodzy prezentowali najmniej urazowe metody badań. Ich zdaniem, niedopuszczalne jest badanie dziecka na fotelu ginekologicznym, ważny jest sposób traktowania małego pacjenta.
     Teoretycznie, jeśli podczas przypadkowego badania lekarz stwierdzi urazy, mogące świadczyć o wykorzystaniu seksualnym dziecka, ma obowiązek powiadomić organy ścigania. W praktyce dzieje się tak niezbyt często. - Spośród 100 lekarzy uczestniczących w organizowanej przez nas konferencji, aż 26 przyznało w anonimowych ankietach, że przynajmniej raz spotkało się w swojej praktyce z takim przypadkiem i nigdzie go nie zgłosiło. Uczynili tak, nie chcąc być wzywani na przesłuchania do sądu. Niedawno na sali sądowej spotkałam lekarkę, która przed kilku laty, badając 6-letnią dziewczynkę, stwierdziła u niej liczne urazy. Wydała matce stosowne zaświadczenie, ale nikogo nie powiadomiła. Matka po naradzie rodzinnej schowała zaświadczenie do szuflady, sprawcą gwałtu dziewczynki był bowiem jej mąż.
     Sprawa wyszła na jaw po 4 latach, gdy ten ją pobił i prokurator wniósł oskarżenie z urzędu. Wówczas ktoś z rodziny przypomniał sobie o tamtym zaświadczeniu. Dziewczynka przyznała przed sądem, że była gwałcona przez kolejne 4 lata. Wezwana na rozprawę w charakterze świadka pani doktor nie kryła oburzenia, że musiała zgłosić się w sądzie. Podczas przesłuchania stwierdziła, że dziecko w czasie badania było bezczelne, bo kiedy zapytała "kto ci to zrobił?" - zwiesiło głowę - opowiadają pracownicy fundacji.

Ani współpracy, ani przepisów

     Przemoc seksualna wobec dzieci występuje nie tylko w rodzinach patologicznych - podkreślają specjaliści. Kilka dni temu łódzka prokuratura przedstawiła zarzuty lekarzowi, który wkorzystywał seksualnie swoich nastoletnich pacjentów. Niektóre przypadki nie ujrzą jednak nigdy światła dziennego. Maria Keller przywołuje przykład innego warszawskiego lekarza, który przyłapany na gorącym uczynku, otrzymał jedynie zwolnienie z pracy i zapewnienie, że nikt się o jego skłonnościach nie dowie...
     Skuteczny system pomocy ofiarom przemocy wymaga przede wszystkim współpracy różnych służb, ale także zmian prawnych. W USA i w Europie Zachodniej ojciec wykorzystujący seksualnie dziecko otrzymuje nie tylko zakaz kontaktów, ale także zakaz zbliżania się. Tam sprawca po wyjściu z więzienia ma obowiązek poddania się terapii. Jeśli go nie realizuje, wraca za kraty. Istnieje również obowiązek terapii skrzywdzonych dzieci. Jeśli matka go nie respektuje, istnieją możliwości, by ją do tego zmusić. W Polsce podobny system w ogóle nie działa. W kraju istnieje zaledwie kilka ośrodków, zajmujących się terapią pedofili i niewiele więcej specjalistów z prawdziwego zdarzenia. Zobowiązywanie do leczenia osób karanych za te przestępstwa jest bezsensowne. Nie ma bowiem żadnego przepisu, który pozwalałby na karanie osób nie przestrzegających tego obowiązku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski