Korespondencja z Paryża
W sumie to moglibyśmy narzekać tak samo jak nasi sportowcy w wiosce olimpijskiej - że nie ma klimatyzacji, na śniadania są tylko croissanty, komunikacja jest zła i na dodatek śpimy na jednym łóżku - chociaż nie na kartonowym. Przy tak wielkiej imprezie, trudno się jednak spodziewać, że wszystko będzie perfekcyjnie. Francuzi naprawdę się starają - Bonjour Monsieur! Au revoir! Wszechobecni wolontariusze i chodzące drogowskazy na każdej stacji: „Stade de France w prawo! Lotnisko w lewo!”. Nie sposób się tu zgubić. Ja tymczasem chłonę tyle, ile mogę. Jak najwięcej. Nie tylko nasze nieliczne medale. Chociaż przyznaję - czasem bodźców jest aż za wiele. Szum metra, pisk kolejowych szyn, mieszające się ze sobą języki z różnych części świata, wrzawa stadionów, jęk rozczarowania i właściwie nierozerwalnie związane z porażką łzy. Trudno to czasem naraz wszystko ogarnąć. Cenna lekcja.
Mamy problem ze sportem. To widać. Nasze medale to zazwyczaj zasługa wybitnych jednostek, a nie systemów szkolenia. Więcej krążków (stan na sobotę wieczór) ma pogrążona w wojnie Ukraina. Niespełna 10-milionowe Węgry 18 razy stały na podium. Pięciomilionowa Nowa Zelandia - także 18. Nie mówiąc już o Holandii: populacja 17,7 mln i 32 medale. To z pewnością temat do debaty.
Muszę powiedzieć, że wśród naszych olimpijczyków w Paryżu dostrzegłem kilka typów sportowców. Są oczywiście gwiazdy, pewne swego, znające swoją wartość. Ciężko pracują i na końcu zdobywają medale. Są tacy, którzy może tego talentu mają trochę mniej, ale też mozolnie trenują. Poświęcają rodzinę, żeby na igrzyskach złapać Pana Boga za nogi. Gdy im trochę zabraknie, to płaczą. Czuję w nich sportową złość i rozczarowanie. Jest i typ trzeci. Dla nich sam przyjazd tu, to jest nagroda. „Byłem 21. Nie tego oczekiwałem, ale to cenne doświadczenie. A teraz jest czas, żeby trochę pozwiedzać #fotkapodWieżąEiffla.” Nie chcę ich nazwać „turystami”, bo przecież każdy zapracował na tę olimpijską nominację, lecz myślę sobie, że igrzyska są właśnie po to, aby bić życiówki, łamać bariery. By przygotować formę na ten najważniejszy, jeden start. Nawet jeśli wiesz, że dwudziestu będzie przed tobą.
Na koniec - gratuluję siatkarzom. To srebro jest prawie jak złoto, bo Francuzi byli mocarni. Oczywiście wybaczam wam, że wbijaliście dziennikarzom szpileczki, gdy po meczu z Włochami pytali: „Co się stało?” No bo w sumie o co mieliśmy pytać...? Dokonaliście w sobotę rzeczy wielkiej. Nasi ojcowie opowiadali nam o Montrealu, my będziemy - dzięki wam - opowiadać o Paryżu.
Z Paryża Jakub Guder
https://x.com/JakubGuder
Kolejny cios w PKOL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?