Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do Fortu Ostróg w Srebrnej Górze ulicą admirała Józefa Unruga

Maciej Sas
Maciej Sas
Kontradmirał Józef Unrug
Kontradmirał Józef Unrug Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni
Zasłynął jako dowódca Obrony Wybrzeża w 1939 roku. Był jeńcem obozu dla oficerów Oflag VIII B w Srebrnej Górze. Choć znał niemiecki znaczniej lepiej niż polski, przez cała II wojnę światową odmawiał rozmowy w tym języku z Niemcami. Kilkanaście dni temu radni Gminy Stoszowice nazwali ulicę wiodącą do obozu, w którym przebywał jego ulica.

Ulica admirała Józefa Unruga – tak od kilkunastu dni nazywa się droga wiodącą z tzw. Małej Przełęczy Srebrnej w Srebrnej Górze do Fortu Ostróg. Za ją każdy, kto zwiedzał obiekty Twierdzy Srebrna Góra. Inicjatorem nadania jej imienia najsłynniejszego oficera, który w czasie II wojny światowej trafił do założonego tu przez Niemców Oflagu VIII B był Jakub Kasiński, zarządca Fortu Spitzberg-Ostróg.
– Bardzo się cieszę, że radni Stoszowic przystali na te propozycję. Nie było żadnego problemy u z przekonaniem ich do tego – podkreśla. Nic w tym dziwnego – admirał Unrug był jednym z najniezwyklejszych polskich wojskowych z czasów II wojny światowej.

Niemieckie wyszkolenie, ale dusza polska
Urodził się w 1984 roku w Brandenburgu pod Berlinem jako Joseph Michael Hubert von Unruh. Jego matka Izydora von Bunau była saksońską hrabianką, a ojcciec Tadeusz Gustaw – generałem gwardii pruskiej. Unrugowie (odtąd będziemy używali już polskiej wersji nazwiska) wywodzili się z polskiej szlachty zamieszkującej Wielkopolskę od XVI wieku. Późniejszy admirał szlify oficerskie zdobył w Akademii Marynarki w Kilonii. Służył m.in. na krążownikach München i Niobe oraz na pancerniku Braunschweig. Przez 4 lata również na pokładach niemieckich okrętów podwodnych, by wreszcie zostać dowódcą ich flotylli.
Kiedy Polska odzyskała niepodległość, przeniósł się tutaj i w 1919 roku wstąpił do Wojska Polskiego. Był współtwórcą polskiej Marynarki Wojennej. – Która zresztą była przez ówczesne władze traktowana jak piąte koło u wozu – mówi prof. Jerzy Maroń, historyk wojskowości z Uniwersytetu Wrocławskiego.
Józej Unrug pełnił wiele eksponowanych stanowisk, ale dla tej historii najważniejszym było Dowództwa Obroną Wybrzeża w 1939 roku. Kierował obroną z bazy na Helu. – Pod koniec września dotarła do nas wiadomość o opuszczeniu Polski przez rząd, potem o kapitulacji Warszawy. Pozostaliśmy już tylko wysepką, jedynym terytorium Polskim. Dalsza walka była beznadziejna, zwłaszcza że zapasy amunicji artyleryjskiej były na ukończeniu. Wtedy zdecydowałem się na kapitulację. 2 października Niemcy wkroczyli na Hel – mówił po latach w rozmowie z Rozgłośnią Polską Radia Wolna Europa.

„Po 1 września zapomniałem języka niemieckiego…”
Od razu, gdy kontradmirał Józef Unrug trafił do niewoli, Niemcy postanowili namówić go do przejścia na swoją stronę. Ale już od pierwszej chwili każda rozmowa kończyła się tak samo – kazał wzywać tłumacza i rozmawiał z nimi wyłącznie po polsku (choć niemieckim posługiwał się podobno znacznie sprawniej).
– Po 1 września zapomniałem języka niemieckiego – miał tłumaczyć. Najpierw razem z grupą innych oficerów Marynarki Wojennej trafił do Oflagu X B w Nienburgu, a stamtąd przeniesiono do Oflagu VIII B w Silberbergu, czyli w dzisiejszej Srebrnej Górze.
Obóz został założony w grudniu 1939 roku w Forcie Ostróg (Spitsberg). To było miejsce szczególne, stworzone z myślą o tych, którzy wcześniej próbowali uciekać z innych obozów jenieckich lub narazili się hitlerowcom swoją patriotyczną postawą. Niemcy urządzili obóz z fortach fryderycjańskich zbudowanych na skale, mających grube mury. Zakładali, że nikt stamtąd nie ucieknie, bo podkopu nie da się tam zrobić. Warunki bytowe były gorzej niż kiepskie – jeńcom najbardziej dawała się we znaki straszliwa wilgoć.
Pierwsi Polacy trafili tam w styczniu 1940 roku, a większość w marcu tego roku. Wśród nich byli byli m.in. wysocy rangą oficerowie jak gen. Tadeusz Piskor (były szef Sztabu Głównego Wojska Polskiego), gen. Juliusz Drapella (dowódca 27. Dywizji Piechoty), kadm. Józef Unrug oraz dowódca floty kmdr Stefan Frankowski. Oprócz zawodowych wojskowych osadzono w Srebrnej Górze również oficerów rezerwy, m.in. znanego działacza narodowego, ppor. Jędrzeja Giertycha.
Kadm. Unrug i tutaj był namawiany przez Niemców, by wstąpił do Kriegsmarine. W tym celu wysłano do niego nawet jego kuzyna Waltera von Unruha. Ale również w rozmowie z nim admirał zażądał udziału tłumacza.
Innym razem niemiecki miał zasugerować Józefowi Unrugowi, że ten, służąc Polsce, postawił na złego konia. – Słysząc te słowa, admirał (delikatnie mówiąc) miał się oburzyć. Wrzasnął na Niemca, by natychmiast się wynosił z pomieszczenia, w którym przebywali – mówi prof. Tomasz Przerwa, badacz historii Śląska z Uniwersytetu Wrocławskiego. – Tamten posłuchał i wybiegł cały czerwony. Unrug pobiegł za Niemcem bardzo poruszony, wręcz trząsł się z nerwów. Miał też powtarzać: „Co za świnia!”. Dla niego było nie do pojęcia, że ktoś śmiał mu złożyć taką ofertę.
Prof. Jerzy Maroń podkreśla, że to niejedyny polski oficer niemieckiego pochodzenia, który tak się zachowywał. – Podobna sytuacja dotyczyła dwóch innych, braci, którzy mieli jeszcze bardziej „staropolskie” nazwisko niż Unrug, bo się nazywali von Bülow. Do nich przyjeżdżali kuzyni w mundurach niemieckich, chcieli ich wyreklamować z obozu. Oni z nimi rozmawiali wyłącznie przez tłumacza. Ta zasada była drugowojenną tradycją – zaznacza historyk wojskowości z Uniwersytetu Wrocławskiego.

Ucieczka jednak możliwa
Jak już wspomnieliśmy, Oflag VIII B miał być obozem, z którego nikt się nie wydostanie. Tak zaplanowali to Niemcy. Polscy jeńcy udowodnili im jednak, w jak wielkim błędzie byli… Wszystko zaczęło się w nocy z 5 na 6 maja 1940 roku. 10 jeńców (połowa stanu liczbowego podobozu w forcie Wysoka Skała (Hochenstein) dokonało śmiałej ucieczki. Podzielili się na grupki i ruszyli na południowy wschód. Alarm został wszczęty dopiero rankiem. To, co działo się dalej, znakomicie opisał dr Piotr Sroka, historyk z Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu w artykule „Oflag VIII B Silberberg. Niedoceniany fragment historii twierdzy” opublikowanym w „Łambinowickim roczniku muzealnym”:
„Niemcy zmobilizowali znaczne siły do poszukiwania zbiegów. Dwóch spośród nich ujęli koło Bystrzycy Kłodzkiej. Pięcioosobowa grupa z J. Giertychem na czele, zdołała przedostać się w okolice Ołomuńca. Tam jednak, 16 maja 1940 r., uciekinierzy zostali złapani podczas odpoczynku w pobliżu punktu granicznego, który w ciemności uznali za przejazd kolejowy. Powiodło się trójce podporuczników: Felicjanowi Pawlakowi, Janowi Gerstelowi i Tadeuszowi Wesołowskiemu, którzy po imponującej epopei przez Węgry, Jugosławię, Turcję i Palestynę dotarli do polskiej Brygady Karpackiej”.
Za sprawą ucieczki komendant obozu, mjr von Zerboni, utracił stanowisko i stanął przed sądem wojennym. Natomiast na jeńców spadły represje: zamknięto obozową kantynę, zakazano modlitw zbiorowych i zwiększono liczbę apeli do pięciu dziennie. Ale to nie zniechęciło ich do kolejnych prób, choć już żadna kolejna się nie powiodła.

Honor nade wszystko
Admirał Unrug, jak wspominali żołnierze znający go, był człowiekiem bardzo poważnym (podobno nigdy się nie śmiał) i niezwykle honorowym. Kazimierz Sławiński, publicysta i pisarz, który wojnę też spędził w Oflagu VIII B tak wspomina jedno z wydarzeń:
„Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej wieczorami urządzano w obozie demonstracje na cześć ZSSR. Jeden z naszych oficerów wyrzucił z okna butelkę, która upadła obok wartownika. Niemcy zrobili z tego straszną chryję. Do admirała przyszedł von Schmidt (komendant – przyp. Sas), prosząc, by sprawca się przyznał, a zostanie ukarany dyscyplinarnie. Sprawca nie chciał się ujawnić, ale pod presją admirała ostatecznie przyznał się. Niemcy natychmiast go zamknęli i oddali pod sąd za zamach na niemieckiego żołnierza. Prokuratura domagała się kary śmierci. Sąd, posiadający jakie takie poczucie sprawiedliwości, wymierzył karę 8 lat więzienia. Natychmiast po aresztowaniu owego oficera admirał zawiadomił niemieckiego komendanta, że nie będzie pełnił funkcji męża zaufania. Jeszcze tego dnia zjawił się u niego von Schmidt. Admirał zażądał tłumacza. „Czy pan admirał nie zna niemieckiego?” zapytał zdziwiony von Schmidt. „Nicht immer (nie zawsze)” odpowiedział Unrug. Von Schmidt wyszedł i po godzinie wrócił z tłumaczem. „Nie będę z wami współpracował – objaśnił admirał – jesteście ludźmi niehonorowymi”. Nie pomogły żadne tłumaczenia Niemca, że stało się tak na polecenie władz, że on nie może nic zrobić itp. Admirał powtarzał uparcie: „Nie będę z wami współpracował”. Postawił na swoim. Mężem zaufania obozu został gen. Piskor”.
Postawa kadm. Unruga i innych oficerów marynarki miała wielki wpływ na morale jeńców w Oflagu VIII B. – To jest to, czego nie jesteśmy dzisiaj w stanie do końca zrozumieć, a musimy to uwzględnić: poczucie honoru oficera! Wszyscy, którzy przeszli przez oflagi podkreślali, że oficerowie Marynarki Wojennej wyróżniali się schludnością, dyscypliną i byli zasadniczo odporni na „chorobę obozową”, czyli na pewien rodzaj degrengolady moralnej. Oni się temu nie poddawali – wyjaśnia prof. Maroń. Jak dodaje było to zasługą admirała Józefa Unruga, którzy wszystkiego tego nauczył swoich podkomendnych, a potem tego od nich wymagał.
Kilka pierwszych lat po wojnie admirał spędził w Wielkiej Brytanii. Potem mieszkał w Maroku i we Francji. Z czego żył? Brytyjski rząd przyznał mu emeryturę, lecz Józef Unrug odmówił jej pobierania. Tłumaczył, że byłoby to nie w porządku wobec tysięcy polskich żołnierzy pozbawionych takiego zabezpieczenia. Do końca życia pracował na południu Francji jako kierowca ciężarówki w ośrodku dla seniorów, w którym mieszkał. – Jak mawiał, wszystko to, by „nie jeść darmo chleba” – mówi prof. Maroń.
Po uwolnieniu z niewoli niemieckiej został wicearmirałem. Zmarł w 1973 roku. Został pochowany w kaplicy zamku Branickich w Montrésor nad Loarą, bo – jak zastrzegł – jego prochy mogą być przeniesione jedynie do wolnej Polski.
Po latach doczesne szczątki admirała i jego małżonki Zofii zostały ekshumowane i przewiezione do portu w Breście, skąd na pokładzie fregaty ORP Kościuszko dotarły do Gdyni. 2 października 2018 r. zostały pochowane w Kwaterze Pamięci na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni. – Niedawno, bo w 2018 roku prezydent Andrzej Duda awansował pośmiertnie wiceadmirała Józefa Unruga do stopnia admirała floty, czyli 3-gwiazdkowego admirała. I to był bardzo piękny gest – podkreśla prof. Jerzy Maroń.

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska