Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Dni Verdiego i Wagnera" zaczynają się w Operze Wrocławskiej. Rozmowa z dyrektorką Ewą Michnik

Małgorzata Matuszewska
"Joanna d'Arc" – zdjęcie z próby
"Joanna d'Arc" – zdjęcie z próby Janusz Wójtowicz
Opera Wrocławska pokaże "Parsifala" Richarda Wagnera i dzieła Giuseppe Verdiego. Ewa Michnik, dyrektorka Opery Wrocławskiej, mówi o swojej fascynacji dwoma wybitnymi kompozytorami i ich percepcji na świecie.

Opera Wrocławska zaprasza na "Dni Verdiego i Wagnera". Dlaczego łączy Pani tych kompozytorów?
Melomani często nie zdają sobie sprawy, że obaj mistrzowie urodzili się w tym samym 1813 roku. W tym roku przypada więc 200. rocznica urodzin kompozytorów, których twórczość została na stałe wpisana w repertuar teatrów operowych na całym świecie. Prezentują zupełnie inne warsztaty kompozytorskie, inaczej podchodzą do partytury operowej. Verdi czerpał z tradycji belcanta, wzorował się na Bellinim, Rossinim, Donizettim. W programie Dni przykładem kontynuacji belcanta w twórczości operowej Verdiego będzie "Joanna d’Arc", w której możemy zauważyć wzorowanie się na osiągnięciach Donizettiego.

W Polsce Wagner chyba nie cieszy się wielkim powodzeniem.
W repertuarze wielu europejskich i światowych teatrów operowych twórczość tych dwóch kompozytorów jest stale obecna. To filary ich programu artystycznego. Verdiego akceptują niemal wszyscy, choć czasem można usłyszeć zdanie, że w partii orkiestry w akompaniamentach do pięknych arii "nie ma głębi", ale tyczy to jego wczesnych oper. Wagner jest często wystawiany w teatrach Europy Zachodniej i na świecie. W Polsce z przyczyn pozamerytorycznych stosunek do niego jest ambiwalentny. Ale i na świecie budzi nieprawdopodobne emocje.

Jakie?
Od wielkiej miłości zwolenników jego muzyki, którzy są obecni na każdym wystawieniu opery Wagnera na całym świecie (do również Wrocławia przyjeżdżają), do niechęci niektórych melomanów, którzy z zasady nie byli i nie będą na żadnym spektaklu Wagnerowskim.

Bo spektakle są za długie?
Dla wielu przebywanie 6 godzin w teatrze jest nie do zaakceptowania. Być może nasz świat żyje za szybko. Znane są opinie, że jest to muzyka nudna, głośna, niezrozumiała. Nie bez znaczenia jest też wyznawana przez Wagnera filozofia, która została wykorzystana do przypisania mu poglądów nazistowskich i antysemickich.

A jak podchodzą do niego artyści?
Dla śpiewaka pozamuzyczne względy nie mają znaczenia. Jeżeli mają głos, który predestynuje ich do zaśpiewania Wagnera, czynią to z radością, sprawia im to ogromną satysfakcję, tym bardziej że partie Wagnerowskie pisane są na głosy spintowe i dramatyczne, czyli są to często postaci bogów, starogermańskich herosów itp.

Co Pani znajduje w muzyce Wagnera?
Jest niezwykle emocjonalna, trafia do odbiorców naturalnym związkiem słowa z muzyką. Wagner zwraca uwagę na to, że słowo w operze ma ogromne znaczenie, podczas gdy dla kompozytorów belcanta najważniejszy był popis śpiewaka i piękne melodie. Wagner podchodził do partytury zupełnie inaczej. Uważał, że niezwykle ważna warstwa muzyczna musi być ściśle związana z warstwą słowną, tworząc tzw. gesamtkunstwerk. I wtedy w pełni może działać na słuchacza, niemal go hipnotyzując.

Czym Wagner zaskakuje współczesnych?
Przeprowadzeniami harmonicznymi, melodyką, niezwykłą instrumentacją. Szukał najlepszego ustawienia orkiestry w orkiestronie i na estradzie, aby osiągnąć m.in. efekt, który dzisiaj nazywamy stereofonią.

Jak to zrobił?
Spełnił swoje marzenia o idealnym akustycznie teatrze, budując w Bayreuth teatr, który do dzisiaj uznawany jest za najlepszy do odbioru jego dzieł. Właśnie tam poprzez specjalne ustawienie 120-osobowej orkiestry uzyskiwał idealną proporcję brzmieniową, a także stereofonię. Dbałość o rodzaj dźwięku towarzyszyła mu również przy wszystkich koncertach gościnnych. Kiedy przejechał do Wrocławia, by 7 grudnia 1868 r. poprowadzić jedyny koncert, również zmienił ustawienie orkiestry. Orkiestra, którą wówczas poprowadził, była początkiem wrocławskiej orkiestry symfonicznej i późniejszej filharmonii. Problem akustyki sal koncertowych i operowych wciąż jest ogromny. Światowi projektanci, tworząc sale na 2-3 tysiące osób, stosują często wzmocnienia elektroniczne, podczas gdy naturalna akustyka teatru w Bayreuth stwarza wrażenie prawdziwej świątyni muzyki, w której w odbiorze muzyki nie przeszkadzają nawet niewygodne fotele i brak klimatyzacji.

Wróćmy do jego domniemanego dawania podwalin nazizmowi...
Powinniśmy pamiętać, że w czasie, w którym do władzy dochodzi Hitler (lata 30. XX w.) Wagner dawno już nie żył. Jego twórczość była w stałym repertuarze ówczesnych teatrów. To szczególna miłość Hitlera do muzyki Wagnera związała jego nazwisko z nazistami. Jako kompozytor Richard Wagner niemiecką wielkość i siłę zawarł przede wszystkim w tetralogii "Pierścień Nibelunga".

Dlaczego wystawiła ją Pani we Wrocławiu?
Chciałam wystawić tetralogię - najważniejsze dzieło życia Wagnera, które powstawało około 30 lat - bowiem dramat muzyczny w tej partyturze osiągnął największą doskonałość wszystkich elementów muzycznych i dramaturgicznych. Również dlatego, że twórczość Wagnera była też w przedwojennym wrocławskim teatrze operowym bardzo ważnym punktem programu artystycznego. Do historii przeszły słynne "Noce Wagnerowskie", którymi w I połowie XX wieku rozpoczynano lub kończono sezon, prezentując właśnie "Pierścień Nibelunga". Po wojnie tetralogia nie była praktycznie wystawiana w Polsce, poza jednym razem w Warszawie w latach osiemdziesiątych. A przecież jej tematyka jest uniwersalna i bliska każdemu człowiekowi. Odzwierciedla to, co dzieje się dziś na świecie: żądzę władzy, upadek, nienawiść, miłość, zdradę, potworną pogoń za bogactwem, które przesłania ludziom życie. W ostatniej części tetralogii Wagner pokazuje, że upadek człowieka jest możliwy w każdym momencie. Dotyczy to tak życia osobistego, jak też mechanizmów władzy ("Zmierzch bogów"). Wagner poruszył tu bardzo aktualne i dziś tematy. W czasie gdy w kinach grany był fascynujący młodzież film "Władca pierścieni" według Tolkiena - oparty na tych samych starogermańskich wątkach - chciałam, żeby młodzi ludzie nic niewiedzący o Wagnerze przyszli do Hali Stulecia na nasz spektakl, zetknęli się z tematem, który znają z filmu, i skonfrontowali go z muzyką, która jest bardzo różnorodna - od wielkich tutti orkiestrowych, po pełne liryzmu fragmenty śpiewane przez Zyglindę czy Zygmunta.

Będzie tylko "Parsifal"?
"Parsifal" jest ostatnim dziełem Wagnera. Ta partytura jest zupełnie odmienna od pozostałego dorobku artystycznego kompozytora. Owiana duchem mistycyzmu, pełna spokoju, dystansu, religijna. Chciałam, by publiczność mogła się z nią zapoznać. Ktoś, kto słucha tylko "Parsifala", może się zdziwić, że ten sam kompozytor jest autorem "Walkirii". W "Parsifalu" słychać często zapowiedź impresjonizmu. Wagner dochodził do przemyśleń długą drogą. Wychował się w innych niż Verdi tradycjach kulturowych. Ale podobnie jak Verdi poświęcił się tylko muzyce operowej, nazwał ją dramatem muzycznym.

Verdi napisał "Falstaffa" pod koniec życia?
Tak, mając 80 lat, pisze "Falstaffa", w którym nie ma arii, popisowych kadencji i pięknych motywów do nucenia po wyjściu z teatru. Podobnie jak u Wagnera są motywy przewodnie, jest ciągłość akcji, ścisły związek słowa z muzyką, która podkreśla komiczny charakter libretta. Wcześniej, komponując operę "Otello", którą również pokazujemy, stworzył Verdi przykład opery - dramatu muzycznego, w którym również nie znajdziemy już popisów śpiewaków, a wszystko podporządkowane jest akcji dramatycznej dzieła.

Verdi wzorował się na Wagnerze?
Publicznie mówił, że nie lubi muzyki Wagnera. Na pewno nie próbował wzorować się na Wagnerowskim dramacie muzycznym. Udoskonalał gatunek operowy według własnej koncepcji i - podobnie jak Wagner - dążył do dużo ściślejszego związku słowa z muzyką, niż to miało miejsce u jego poprzedników. Obydwaj kompozytorzy szli w pracy nad gatunkiem operowym własną drogą. Zmierzali do uzyskania podobnego celu, ale każdy z nich stosował inne środki wyrazu, posługiwał się innym warsztatem kompozytorskim. Repertuar "Dni... " daje możliwość porównania obu kompozytorów, zapoznania się z ich artystyczną drogą, ocenienia ich kompozytorskiego dorobku.

Program "Dni Verdiego i Wagnera":
"Dni Verdiego i Wagnera" zaczną się 9 marca, potrwają do 20 marca. 27 i 28 kwietnia premiera "Traviaty".
Opera pokaże spektakle:
- "Parsifal" Richarda Wagnera - 9 marca, godz. 17,
dzieła Giuseppe Verdiego:
- "Nabucco" - 13 marca, godz. 19,
- "Rigoletto" - 15 marca, godz. 19,
- "Joanna d’Arc" - 16 marca, godz. 19,
- "Falstaff" - 17 marca, godz. 17,
- "Otello" - 20 marca, godz. (20.03.),
- "Traviata" - 27 i 28 kwietnia, godz. 19.
Bilety od 20 do 130 zł (normalne) i od 10 do 110 zł (ulgowe), na premierę "Traviaty" od 30 do 170 zł (normalne) i od 20 do 150 zł (ulgowe).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska