Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego Wrocław stolicą nie będzie? Rozmowa z Piotrem Żukiem

Krzysztof Kucharski
Piotr Żuk
Piotr Żuk Tomasz Hołod
Z Piotrem Żukiem - socjologiem i przewodniczącym Komisji Kultury, Nauki i Edukacji sejmiku dolnośląskiego rozmawia Krzysztof Kucharski.

Wrocław będzie wreszcie jakąś stolicą czegokolwiek, czy nie będzie? Ja stawiam, że w walce o miano stolicy Europy 2016 roku Wrocław przegra z Katowicami, choć każdy to widzi, że kulturalnie jest miastem znacznie lepiej "wypasionym", jak mawiali kiedyś młodzi.
Bardzo bym chciał, żeby Wrocław był europejską stolicą kultury 2016, ale też obawiam się że tak się nie stanie. Wolałbym, żeby uczestnictwo w kulturze i mówienie o niej nie odbywało się w naszym mieście tylko od święta i nie miało charakteru akcyjnego, ale było częścią naszego życia publicznego na co dzień. Choć we Wrocławiu odbywa się kilka znanych w kraju festiwali, to jak przeprowadzałem w swoim czasie badania nad jakością życia, to okazywało się że zdecydowana większość wrocławian w nich nie uczestniczy. Uczestnikami tym imprez jest zazwyczaj przyjezdna młodzież ze środowisk inteligenckich.

Czyli kolejna akcyjność na pokaz, a na co dzień pustka kulturalna?
W minionym tygodniu brałem udział w Forum Metropolitalnym dotyczącym rozwoju metropolii w Polsce. Profesor Heffner omawiał potencjał aglomeracyjny największych miast w Polsce na podstawie własnych badań i analiz. Podstawą analiz było wiele danych: m.in. wskaźnik jakości życia, ale również wskaźnik kulturalny. Autor tych badań pokazywał, że pod względem dostępu do instytucji kultury Wrocław ustępuje wielu miastom mniejszym, takim jak na przykład Gorzów Wielkopolski. Próbowałem nawet z nim polemizować w kuluarach Forum, ale on operował bardzo twardymi ilościowymi wskaźnikami: np. na ilu mieszkańców przypada jedna filharmonia. W Gorzowie jest tylko jedna filharmonia i mieszka tam ok. 120 tysięcy osób, we Wrocławiu też jest jedna filharmonia, ale mieszka tu ponad sześćset trzydzieści tysięcy ludzi itd. Ilościowy dostęp do bardziej ambitnej kultury wygląda we Wrocławiu nie najlepiej.

Statystyka to prostytutka.
To prawda, że wiele można przy jej pomocy podważyć, ale pokazuje jednak pewne tendencje - pan profesor miał trochę racji i warto się nad tym zastanowić. Ponieważ uczestnictwo w życiu kulturalnym - bywanie w teatrze, na koncertach czy też czytelnictwo bardziej ambitnej prasy obecnie rzeczywiście dotyczy bardzo niewielkiej grupy. Jedną z blokad jest oczywiście bariera finansowa, ale to także kwestia odpowiedniej edukacji i właściwej polityki kulturalnej.

Nie ma ucieczki przed polityką w kulturze?
Kultura powinna łączyć, a nie dzielić. Dziś po reformach Buzka z 1999 roku mamy niezły bałagan nie tylko w służbie zdrowia, ale też w zarządzaniu instytucjami kultury. Wiele osób nie wie, że tak jak mamy dziś szpitale powiatowe czy wojewódzkie, tak również istnieją teatry miejskie i wojewódzkie. Dla przeciętnego wrocławianina, to nie jest ważne kto finansuje i kto odpowiada za dany teatr, ale to powoduje absurdalne sytuacje, kiedy w jednym mieście nie ma wspólnych działań wobec placówek kultury.

Właściwie aż strach pytać o artystyczne wybory…
Ja myślę, że trudno oceniać kulturę Wrocławia, Dolnego Śląska czy całego kraju bez kontekstu społecznego. A sytuacja jest taka, że ponad dwadzieścia lat po zmianie systemowej jesteśmy typowym społeczeństwem konsumpcyjnym , w którym liczy się przede wszystkim wskaźnik zysków. To kryterium coraz mocniej obowiązuje niestety również w sferze kultury. Jeżeli liczy się tylko ten wskaźnik, to proponowana oferta musi być schematyczna, łatwa w odbiorze i w sprzedaży, banalna, płytka, komercyjna, nastawiona na przeciętnego i masowego odbiorcę. W takich warunkach słowo galeria kojarzy się tylko z dużym sklepem z ciuchami, a w kinach zamiast filmów Kena Loacha królują tzw. komedie romantyczne.

Są jednak takie zjawiska, jak Opera Wrocławska, która ściąga biletowane - wcale nie po najniższych cenach - tłumy.
Jednak Opera Wrocławska, mówię to w kontekście danych z Urzędu Marszałkowskiego, jest najhojniej finansowana. To klasyczny przykład pokazujący, że bez wsparcia publicznego trudno obronić wartościowe zjawiska kulturalne i połączyć to z miarę powszechnym odbiorem. Same mechanizmy rynkowe nie załatwią problemu - kultura jest jedną z dziedzin życia, gdzie niewidzialna ręka rynku nie działa. Kultura podobnie jak zdrowie nie może być traktowana tylko jak towar na sprzedaż - książki czy koncerty to nie są ogórki wystawione w hipermarkecie na półce. Warto skończyć z medialną akcyjnością w stylu zabiegi o kolejny tytuł dla miasta i zacząć myśleć o ludziach w kontekście jakości ich życia na co dzień. We Wrocławiu nie ma nawet tygodnika społeczno-kulturalnego, który patrzyłby krytycznie i rzetelnie na to, co się dzieje w regionie. Bez niekomercyjnej i odważnej kultury nie ma żywej debaty publicznej, a bez tego demokracja pozostaje tylko sloganem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska