Wielki mistrz Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie przy premierze Rosji to po prostu milaczek urokliwy niczym Miś Uszatek. A premier Rosji? Namówił Donalda Tuska, by ten "zostawił ciało prezydenta w błocie (...) w ruskiej trumnie na deszczu". I pamiętajmy, że "Putin oszukiwał Jarosława Kaczyńskiego, że będzie mógł zabrać do Polski ciało brata". Tak przy okazji: to Wawel znowu znalazł się poza granicami naszego kraju? Ten Putin to, jednym słowem, potwór.
No dobra, dość! Nie mają Państwo wrażenia, że dochodzimy do granic paranoi? Nikt chyba z Polaków nie ma wątpliwości, że sprawę katastrofy pod Smoleńskiem trzeba wyjaśnić. Do końca. Tylko też trzeba od razu dodać, że nikt nie ma prawa jej sobie przywłaszczać. W tym samolocie nie zginęli tylko ludzie związani z PiS-em. Czy jest jakiś szaleniec, który uważa, że żonie Jerzego Szmajdzińskiego zależy mniej na prawdzie niż małżonce Przemysława Gosiewskiego? Dlaczego brednie w stylu, że ofiary katastrofy miały wszczepione w głowach czipy, są bardziej prawdziwe od kretyńskich dowcipów o tym, iż głos zarejestrowany w kabinie miał rzec: Ląduj, dziadu!?
W naszej historii jest kilka bolesnych kart. Niektóre na zawsze pozostaną zagadkami bez rozwiązania, jak choćby katastrofa nad Gibraltarem, w której zginął generał Władysław Sikorski. Czy ta smoleńska też będzie do nich należała? Nie wiem. Wierzę, że zajmują się tym specjaliści i za jakiś czas poznamy przyczyny tej tragedii.
Na pewno w ich wyjaśnieniu nie pomogą kolejne wystąpienia przed dziennikarzami polityków PiS-u, którzy, jak podejrzewam, w biurze partii mają grafik kto, kiedy i co ma zeznać. Już wiemy nawet, z jaką prędkością jechał autokar wiozący Jarosława Kaczyńskiego na miejsce tragedii. Dokładnie 20 kilometrów na godzinę. Tak zanotował poseł Adam Lipiński. "Finalnie wyszło na to, że 65-kilometrową trasę od granicy do Smoleńska przejechaliśmy w trzy godziny!" - zeznał przed dziennikarzami mojej gazety. Szkoda tylko, że nie dodał, że Jarosław Kaczyński mógłby tam być dużo prędzej, gdyby zgodził się pojechać na miejsce tragedii z premierem Tuskiem, co mu proponowano.
Czy jakiś szaleniec uważa, że żonie Jerzego Szmajdzińskiego zależy mniej na prawdzie niż małżonce Przemysława Gosiewskiego?
Tylko że chyba nawet w godzinach swojej ogromnej tragedii był bardziej politykiem PiS-u niż człowiekiem ciężko doświadczonym, który spieszy się na miejsce, gdzie zginął jego brat. Bo jak inaczej to tłumaczyć? A w następnych dniach czego się dowiemy? Już się boję tych bzdur i nawet nie będą Państwu projektował, co to może być. Obserwujemy najzwyklejszy dance macabre, a ja nadal nie mogę uwierzyć, że ktoś taniec śmierci wybrał sobie jako główny motyw swojej działalności politycznej.
I w tej rozpaczy chwilami ratuje mnie jedna myśl: a może to wszystko przez ten upał? Szczerze wyznam, iż przypuszczam, że niestety niekoniecznie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?