Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego nowy wrocławski most nie jest najdłuższy w Europie?

Jan Biliszczuk, Jacek Antczak
Profesor Jan Biliszczuk
Profesor Jan Biliszczuk Fot. Tomasz Hołod
Czy inżynierowie są pierwsi po Bogu? Dlaczego nowy wrocławski most nie jest najdłuższy w Europie? Co przeżył most Grunwaldzki i dlaczego Milenijny nie jest amerykański, jak sądzi kardynał Henryk Gulbinowicz. Z profesorem Janem Biliszczukiem, projektantem mostu Warszawskiego, Gądowianki, mostu Rędzińskiego i kierownikiem Zakładu Mostów na Politechnice Wrocławskiej, rozmawia Jacek Antczak

Wybaczył już Panu pracownik jazu w Rędzinie? Ponoć był załamany, że będzie pracował… pod mostem.
Wybaczył, nawet się zaprzyjaźniliśmy. Ale rozumiem go, bo kiedy zabierałem się do projektowania mostu i tu przyjechałem, pomyślałem: Gdybym był dzieckiem, chciałbym, żeby moja babcia mieszkała na tej wyspie, spędzałbym u niej wakacje. To urokliwe miejsce, które się radykalnie zmieniło, teraz stoi tu kawał betonu.

Ale to najwyższy i najdłuższy kawał betonu w Polsce. Most Pana życia?
Pewnie tak, choć o moście życia nie ma co mówić, bo jeszcze nie jest skończony. Poza tym, póki żyję, może się trafić jeszcze piękniejszy.

Nieskończony, a już staje się sławny na świecie.
W marcu ukaże się książka profesorów z Kalifornii o najważniejszych mostach w historii świata. 30 krajów zaprezentuje po 40 mostów. Wrocław będą reprezentować mosty Grunwaldzki i Zwierzyniecki wśród historycznych, a Milenijny i Rędziński wśród najnowocześniejszych osiągnięć polskiej inżynierii.

Grunwaldzki jest wrocławski, ale nie powstał w Polsce.
Wyjaśniamy tam, że Polska ma tysiąc lat, ale granice się zmieniały i część naszych mostów jest teraz na terenie Ukrainy, Litwy czy Białorusi, a na naszych ziemiach są obiekty, które wymyślili niemieccy inżynierowie.

Kto postawił pierwszy most w Polsce?
Pierwszy? Mieszko Pierwszy. Postawił dwa. Z Ostrowa Lednickiego do Gniezna i Poznania. Ten drugi miał 400 metrów, kawał mostu.

Z Dolnego Śląska coś fajnego trafiło do opowieści o słynnych mostach?
W Kłodzku mamy most kamienny z 1390 r., czyli rycerz Jan Žižka przeprawiał się przez niego, gdy udawał się na bitwę pod Grunwaldem. Jest most kolejowy w Bolesławcu i pierwszy w świecie wybudowany poza Anglią most żelazny, który stał pod Strzegomiem. Polska ma wiele ciekawych osiągnięć architektonicznych, ale dużo zaniedbań w ich promocji. Zaczynamy to nadrabiać.

Do książki trafi też Pana wiadukt spod Zgorzelca, ten z pylonem w kształcie procy.

To nie proca, tylko wiktoria. Tak, żeby od razu było wiadomo, że właśnie wjechałeś do kraju Lecha.

A nie jest Panu smutno, że logo Euro 2012 jest most Grunwaldzki, a przecież przez most na Rędzinie będzie się dojeżdżać do stadionu?
Przecież nie można się promować czymś, co jeszcze nie powstało. Po za tym most Grunwaldzki jest ikoną Wrocławia. Ukazała się dwujęzyczna książka o jego stuletniej historii, więc mam nadzieje, że i w Niemczech zrobi furorę.

Co w nim jest szczególnego?
Most Grunwaldzki, choć trudny w realizacji, nie był wielkim osiągnięciem technologicznym. Na tle tego, co się w 1910 roku budowało na świecie, było to raczej zamknięcie pewnej epoki mostów wiszących. Opiera się na cięgnach z blach sztywnych, a wtedy Amerykanie trzaskali już nowatorskie mosty z cięgnami z drutu. Ma 114 metrów rozpiętości, więc długością też nie szokował, bo wtedy rekord świata należał do mostu w Nowym Jorku - 497 metrów.
To o co chodzi z tym Grunwaldzkim?
Dziś ma dużą wartość historyczną. Takich mostów na świecie pozostało niewiele. Jest też świadkiem historii, wiele przeżył. Podczas pierwszej wojny nic się na nim nie wydarzyło, ale już druga go mocno nadszarpnęła. Pamięta cały PRL i czas Solidarności - to na nim doszło do największej w Polsce demonstracji w obronie wolności. Zresztą gra teraz w filmie siebie sprzed 30 lat.

Czy dla Pana mosty to tylko obiekty, które łączą dwa brzegi, czy coś więcej, jakieś symbole?
Jest powiedzenie, że zawód inżyniera czy architekta to "dalsze tworzenie świata". Jak wiadomo, Bóg stworzył świat i od razu zostawił go człowiekowi, którego wygnał z raju. I co najpierw było potrzebne? Dach nad głową. Czyli od razu był potrzebny inżynier budowlany. To pierwszy zawód nie-zbędny dla rozwoju cywilizacji. Wszystko, co pan widzi za oknem, stworzyli inżynierowie. Kiedy jadę autostradą, to z satysfakcją mijam swoje wiadukty. Moim ulubionym miejscem we Wrocławiu jest taras hotelu Plaza, z którego spoglądam na ludzi chodzących po kładkach przy wyspach Słodowej i Piaskowej, które współtworzyłem. I mam poczucie, że nie marnuję życia, bo robię coś, co będzie służyło ludziom, gdy ja już będę u świętego Piotra.

Ile stworzył Pan mostów?
Około pięćdziesięciu. Pracuję na dwóch obszarach. Na Politechnice prowadzę badania i dydaktykę, a projektowaniem zajmuję się w firmie Mosty-Wrocław, której jestem współwłaścicielem. Na samej tylko autostradowej obwodnicy Wrocławia zaprojektowaliśmy 18 obiektów na 42. Jak widać to, co się tam buduje, to nie autostrada, tylko 6 kilometrów mostów. Jako współwłaściciel Biura Badawczo-Projektowego Mosty-Wrocław odpowiadam za wszystkie 18, jako projektant za dwa: rozpalający wyobraźnię most Rędziński i za zwierzaka.

Za jakiego zwierzaka?
Tego pod Długołęką. Zwierzak, jak go nazywają budowniczowie, to wiadukt, na który nasunęliśmy ziemię, posadziliśmy krzaczki i zajączek nie zauważy, że kica sobie nad autostradą.
Czyli zaprojektował Pan na obwodnicy największy i najmniejszy most. Troszkę Pan sobie porysował.
Nie tylko ja. Budowanie mostów to praca zespołowa, przy Rędzińskim pracuje stu inżynierów. Oczywiście, zawsze jest jakiś pułkownik, który dowodzi. Most na Rędzinie składa się z 3 części: na estakadę prawobrzeżną trzeba było 110 rysunków, na lewobrzeżną 120, a przy samym moście przekroczyliśmy już tysiąc. Ale obwodnica autostradowa jest już za nami, nawet dosłownie, bo teraz projektujemy obiekty mostowe na połączeniu obwodnicy autostradowej z Oleśnicą...

A Pana najciekawszy most?
Łączy Słowaków z Polakami. To kładka na Dunajcu u podnóża Trzech Koron. Zamówiono ją 96 lat temu.

Jak to? U kogo?
U cesarza Franciszka Józefa. W maju 1914 roku mieszkańcy Sromowców Niżnych uchwalili, że wyślą do cesarza list z prośbą o wsparcie przy budowie mostu, bo są odcięci od świata. Wybuchła I wojna światowa i nie zdążył im odpowiedzieć, a Dunajec stał się rzeką graniczną. W 1939 znów napisali petycję - do władz II Rzeczypospolitej. I znów nikt nie zajął się mostem, bo wybuchła II wojna. Gdy zabieraliśmy się do projektowania kładki i wójt pokazywał te papiery, to go ostrzegałem: "Panie wójcie, może nie tykajmy tematu, bo wywołamy III wojnę światową". Udało się.
A dlaczego ten pylon taki pochylony?
Bo to jest podobno symbol gospodarza, który się pochyla, witając gości…

"Podobno"? Przecież to Pana projekt.
Ale o takiej interpretacji przeczytałem w słowackim piśmie architektonicznym. Ja go pochyliłem w kierunku rzeki, bo nie chciałem, żeby go zasłoniły wysokie topole rosnące na brzegu. Zabawne, że w trakcie budowy wójt kazał wyciąć topole. I teraz pochylony pylon robi za gościnnego polskiego gospodarza i wszystkim się podoba. To największa na świecie kładka z drewna klejonego.

Inżynieria mostowa to skomplikowana sprawa, a Pan kiedyś porównał swoje mosty do pięknych kobiet, a ich budowanie do… robienia kiełbasy. O co chodzi z tą kobietą zbudowaną jak kiełbasa?
Szedłem obok nowego mostu Warszawskiego, który razem z zespołem projektowałem, i uznałem, że mi się podoba, gdyż jest subtelny jak kobieta. Jest belka, łuk, kolor ma jasnoszary, czyli niczym kobieta w eleganckim kostiumie, która idzie do pracy. Podkreślam jej kształty, ale nie daję żadnych falbanek i ozdób.

Na przeciwległym biegunie są prace w stylu Santiago Calatravy, hiszpańskiego architekta, który robi mosty powykrzywiane, wydziwione. Oczywiście, ja nie mam takiego talentu, moja estetyka wychodzi z pnia inżynierskiego, nie z rzeźby. Tak samo z mostem Rędzińskim. Jest prosty, ale nie prostacki. O kiełbasie mówiłem, tłumacząc, jak powstawała estakada Gądowianka, choć używanie takich porównań przy studentach nie ma sensu, bo oni nie widzieli, jak się robi kiełbasę. A tak samo się robi mosty: jest maszynka i po kawałku wysuwa się z niej most.

Gądowianka, mosty Warszawskie, kładka na fosie. Ile Pan mostów zrobił we Wrocławiu?
Rędziński jest siódmy, nie licząc tych, które zrobiły Mosty.

Spośród… Ile jest tych mostów we Wrocławiu zwanym polską Wenecją? Dlaczego tak trudno je zliczyć?
Bo to się zmienia. Ale spróbujmy. Największym właścicielem obiektów mostowych jest Zarząd Dróg i Utrzymania Miasta. Od niedawna mamy kolejną część obwodnicy śródmiejskiej z siedmioma wiaduktami, więc nie wiem dokładnie, ile już mają, około dwustu. W tym są mosty nad rzekami, wiadukty, kładki dla pieszych. Drugim gospodarzem mostów jest kolej, która ma około 60. Potem Zieleń Miejska, czyli ze 40 kładeczek w parkach. Na stanie Zarządu Gospodarki Wodnej na jazach jest 8 kładek. Ogród botaniczny i zoo też mają swoje mostki. Jak pan napisze, że Wrocław ma ponad 320 mostów, to się nie pomylimy.

Dlaczego o naszych mostach nie mówi się w świecie?
Czy polski inżynier od samochodów może być doradcą Mercedesa? Nie może. W mostach jesteśmy bardzo opóźnieni, ale zaczynamy gonić świat. Wśród mostów podwieszonych na jednym pylonie most Rędziński jest 19. w świecie, a jeśli weźmiemy tylko konstrukcje betonowe, to czwarty, a w Europie drugi.

To już nie mogliśmy go troszkę wydłużyć, żeby być na pierwszym miejscu?
Nie bardzo. Ma 256 metrów, a żeby był dłuższy od mostu w Norwegii, trzeba by było zrobić 305. Koszty wielkie, uzasadnienia nie ma. Z rekordomanią trzeba uważać, bo społeczeństwo powie: "Oni sobie rekordy biją za nasze pieniądze".
No i pewnie w trakcie ktoś by wybudował 310-metrowy i dalej bylibyśmy drudzy. Ale już są wiechy na najwyższym w Polsce pylonie. Kończycie?
Pylon gotowy, dojazdy też. Brakuje tylko lin podtrzymujących. Potem kładzenie asfaltu, malowanie trawy i w drogę. Ale jeszcze trochę czasu to zajmie i proszę, żeby nie wywierać presji, bo z zawieszaniem lin jest jak ze skokami narciarskimi: przeszkadza nam wiatr i temperatura. Nie zmuszajmy tych chłopaków, żeby ryzykowali życie. Mamy już przykład, jak się kończy łamanie reguł i procedur.

Operatorzy dźwigów są zachwyceni widokami z pylonu mostu. Pan też wchodził na górę i patrzył na Wrocław z wysokości 120 metrów?
Jak najbardziej. Wrocław jest piękny z góry.

Nie można było tam zrobić platformy widokowej?
Niestety, przepisy BHP nie pozwalają, by to był obiekt ogólnodostępny. Musiałby być większy, mieć część socjalną, windy, schody przeciwpożarowe. Można zaprojektować coś takiego, ale od początku musielibyśmy o tym wiedzieć. W Bratysławie była kawiarnia na pylonie mostu i ze względu na niespełnianie wymogów bezpieczeństwa ją zamknęli. Miałem pecha, bo kiedy tam byłem, winda była nieczynna.

Czyli nie będzie szczęśliwców, którzy będą spoglądać na Wrocław z góry?
Będą - serwisanci. Ale nie za często, bo na moście Rędzińskim będzie zamontowany system dozoru elektronicznego. W konstrukcję wbudujemy czujniki sprawdzające stan mostu co sekundę. I ta olbrzymia ilość danych będzie spływać do GDDiA. Gdy któryś z czujników wskaże nieprawidłowość, to system wyśle SMS. Już mnie pytano, co robić, gdy tak się stanie. To proste - dzwonić do nas, na Politechnikę.

A nie lepiej zatrudnić specjalistę od mostu?
To byłaby wymarzona praca, bo przez 20, a nawet 30 lat nie miałby nic do roboty. Przez taki czas nic złego nie powinno się dziać z konstrukcją. A gdyby jednak - to będą dzwonić. Niedawno o 4 w nocy miałem telefon od inżyniera z Lublina, do którego przyszedł SMS z mostu w Puławach.

I co się stało?
Mostowi nic, tylko jeden czujnik zwariował. Serwisant coś poprawił i nikt nie musiał jechać na most. Poza tym, gdy ciężarówka uderzy w wanty, zobaczymy to na kamerach.

Ameryka normalnie.
Standard. Na otwarciu mostu Milenijnego kardynał Henryk Gulbinowicz się zachwycał: "O Boże, jaki mamy piękny, amerykański most". Podszedłem i mówię: "Kardynale, myśmy takie mosty budowali jeszcze przed Amerykanami. I to na Dunajcu". Pierwszy, podwieszany most wybudowano w 1956 roku w Szwecji, ale już w 1959 taki sam powstał w Polsce, w Tylmanowej.

Czyli teraz będzie Pan śledził swój most, a on będzie wysyłał do Pana SMS-y?
Taki most i zamontowany na nim system monitoringu jest potężnym narzędziem badawczym, daje niesamowitą ilość informacji. Z badań wynika na przykład, że mamy duży zapas w stosunku do możliwego obciążenia. Na próbach po 20 ciężarówek załadowanych na full, każda po 40 ton, wjeżdżać będzie na cztery przęsła mostu. To będzie 3200 ton. W normalnej eksploatacji to się nigdy nie zdarzy.

A jak wjadą z 3200 tonami na most, to Pan pod niego wejdzie? Jest taki rytuał?
Był w średniowieczu, kiedy budowano mosty bez obliczeń. Budowniczy wchodził pod most, po którym przepędzano bydło i własną głową ręczył, że przeprawa wytrzyma.

Czyli nie wejdzie Pan?
Projektant jest na moście podczas próby obciążeniowej. Czy stoi na moście, czy pod, jeśli coś by gruchnęło, i tak wszystko na niego spadnie.

A propos spadania, może i dobrze, że nie ma tarasu. Wielkie mosty uwielbiają samobójcy. Wrocław by pewnie nie chciał takiej sławy.
W Luksemburgu jest most nad doliną, w której mieszka wielu ludzi i samobójcy spadają im na podwórka. Na naszym moście nie będzie nawet chodników, bo jest autostradowy.

Nie będzie można przejść?
Gdy zaczynałem projekt, mówiłem wiceprezydentowi Najnigierowi: "Niech pan się dogada z GDDKiA, żeby tam dać chodnik, który by łączył Maślice z Rędzinem". W programie autostrad nie ma pieniędzy na chodniki, miasto musiałoby dopłacić. I kiedyś zapytał, czy już projektuję? "Jak bym sam zaprojektował, kazaliby mi go odprojektować". I nie ma tego chodnika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska