Oto cały list naszego Czytelnika:
Codziennie idę chodnikiem wzdłuż ulicy Nowy Świat. Jeżdżą po nim dziesiątki rowerzystów. Zazwyczaj mi to nie przeszkadza zwłaszcza, że jest on dość szeroki. Są jednak miejsca węższe i dziś miałem tam bliższe spotkanie "trzeciego stopnia". Choć szedłem przy krawędzi chodnika nagle usłyszałem dzwonienie. Rozpędzona pani rowerzystka w ten sposób dawała mi znak, żebym się jej usunął. Na chodniku!!! Ona przecież nie zamierzała się zatrzymać, czy choćby zwolnić.
Bliski byłem wejścia na środek chodnika i spowodowania, by rowerzystka musiała gwałtownie hamować, albo uciekać w bok, czyli tam gdzie chciała, bym ja się usunął. Z drugiej strony mogłaby uznać, że skoro dzwoniła, a ja jej nie zszedłem całkowicie z drogi, to ma prawo we mnie wjechać. Wolałem nie sprawdzać, jak skończy się takie zderzenie... Zatrzymałem się więc i stanąłem tak bardzo na skraju chodnika, jak tylko mogłem, by pani mogła sobie przejechać bez zatrzymywania się.
Trudno mi tylko zrozumieć, dlaczego rowerzyści uważają, że są panami chodników. Jeżeli już łamią przepisy i jeżdżą po nich, mogliby przynajmniej uważać na pieszych. A później dziwią się, że policja urządza specjalne akcje i wlepia im mandaty. Po dzisiejszej przygodzie jestem po stronie stróżów prawa.
Andrzej W.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?