W ostatnich latach junior niejednokrotnie zostawał bohaterem WTS-u. Maksym Drabik bez wątpienia zalicza się do grona najlepszych młodzieżowców na świecie, a błyskotliwymi atakami (jak np. w wyjazdowym meczu ze Speed Car Motorem Lublin, kiedy na ostatnim wirażu wyprzedził obu rywali) jest w stanie przesądzać o losach spotkania. „Torres” w niedzielę zdobył jednak zaledwie trzy oczka.
Na wysokości zadania stanął natomiast jego kolega z formacji – młodszy i mniej doświadczony Przemysław Liszka. Wychowanek Sparty w trzech startach na zielonogórskim torze otarł się o komplet punktów (7+1 – 2*, 3, 2). 19-latek za swoimi plecami przywiózł rutynowanych przeciwników – Nickiego Pedersena i Piotra Protasiewicza, dla którego mecz z zespołem z Wrocławia był 500. w polskiej lidze.
– Jak spojrzymy na moją jazdę, to jestem bardzo zaskoczony. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu pogubiłem się totalnie z ustawieniami. Nie ten kierunek obrałem po pierwszym biegu. Spanikowałem. Dziwnie to brzmi, ale zupełnie niepotrzebnie zrobiliśmy korekty i w dodatku jeszcze nie w tę stronę – tłumaczył po zakończeniu rywalizacji „Protas”.
Dobrego występu Liszki nie byłoby zapewne bez Macieja Janowskiego, którego Dariusz Śledź nie bez powodu desygnuje do jazdy w parze z juniorem. „Magic” znakomicie ubezpieczał młodszego kolegę przed atakami rywali. 28-latek to kapitan z krwi i kości. Świadczy o tym także fakt, że kiedy pauzował on z powodu kontuzji, pożyczył swój sprzęt Maksowi Fricke’owi i Jakubowi Jamrogowi.
– Jesteśmy drużyną, więc wspólnie dziś zrobiliśmy dobry wynik i zwyciężyliśmy w tym spotkaniu. Wykonaliśmy dobrą robotę. Był to mecz na styku, więc tym bardziej cieszymy się z wygranej. Kluczem do tego była na pewno prędkość. Trzeba było być bardzo szybkim, by wygrywać swoje biegi. Gospodarze wywierali na nas również presje, więc musieliśmy być czujni i robić odpowiednie korekty – skwitował Liszka.
Godni siebie rywale
Sympatycy czarnego sportu na zakończenie rundy zasadniczej będą mogli obejrzeć ligowy szlagier – Betard Sparta 25 sierpnia podejmie na Stadionie Olimpijskim Fogo Unię. Obie ekipy mierzyły się ze sobą na inaugurację tegorocznych rozgrywek. W Lesznie „Byki” wygrały 50:40, a ich zwycięstwo byłoby jeszcze bardziej okazałe, gdyby nie postawa Taia Woffindena. Brytyjczyk zdobył wówczas 16 punktów.
Od wspomnianego starcia minęły ponad cztery miesięcy. W tym czasie poszczególni członkowie wrocławskiej drużyny – Jamróg, Fricke czy Liszka – zanotowali wyraźny progres. Nawet jeśli jedno ogniwo zespołu zawodziło danego dnia, trener Śledź zwykle miał kim łatać powstałą dziurę.
Nie mniej silną kadrą dysponuje również PiotrBaron. W tym sezonie o sile leszczynian stanowią w głównej mierze Emil Sajfutdinow, Piotr Pawlicki i Janusz Kołodziej. Nie można zapominać o mocnej formacji juniorskiej – Dominiku Kuberze i Bartoszu Smektale.
– Tak naprawdę gra niedługo zacznie się od nowa. To, co działo się w rundzie zasadniczej, powoli możemy już puścić w niepamięć. Patrząc na drużyny ekstraligowe, mogę śmiało powiedzieć, że nie ma łatwych meczów. Niezależnie od tego, czy dany zespół wystartuje w play-offach z czwartej czy pierwszej pozycji, wszystko może się wydarzyć. Chyba właśnie to jest najpiękniejsze w sporcie – uważa Smektała. Dla wrocławskich kibiców najpiękniejsze byłoby zapewne zwycięstwo nad Fogo Unią różnicą co najmniej 11 punktów. Oznaczałoby to, że Betard Sparta do fazy play-off awansuje z pierwszego miejsca.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?