Likwidacja lewoskrętu w Stawową dla samochodów jadących od strony Dworca Głównego i wyznaczenie buspasa miały sprawić, że pojazdy komunikacji miejskiej nie będą stały w korku. Tymczasem codziennie, nie tylko w godzinach szczytu, dochodzi tam do dantejskich scen. Słychać pisk opon, klaksony i dzwonki tramwajów.
Przy skrzyżowaniu Piłsudskiego i Stawowej pas do jazdy w lewo został oznakowany żółtymi znakami poziomymi oraz znakami przy sygnalizacji świetlnej a przed skrzyżowaniem umieszczono znak nakazujący jazdę prosto (nie dotyczy komunikacji miejskiej). To jednak nie wystarcza - kierowcy jeżdżą na pamięć lub celowo ignorują znaki. Blokują przy tym przejazd tramwajów i autobusów. Co chwilę dochodzi do bardzo niebezpiecznych sytuacji, gdyż program sygnalizacji nie został skonfigurowany do lewoskrętu dla pojazdów innych niż komunikacji miejskiej.
Koniec pobłażania dla kierowców w tym miejscu, ostrzega policja i zapowiada, że zamiast pouczeń posypią się mandaty. Tymczasem patrole pojawią się tam stanowczo za rzadko. Zazwyczaj podejmowane są krótką interwencję po zgłoszeniu od obywateli, nie mówiąc już o umieszczeniu stałego posterunku w tym miejscu. We wtorkowe popołudnie, tylko w ciągu zaledwie kilkunastu minut, znaki zignorowało kilkudziesięciu kierowców.
- Monitorujemy stale sytuację. Być może w przyszłym roku powrócimy do poprzedniej organizacji ruchu. Na razie zastanawiamy się nad umieszczeniem na skrzyżowaniu, obok nakazu jazdy na wprost, dodatkowego znaku zakazującego skręt w lewo - powiedziała Elżbieta Maciąg z Wydziału Inżynierii Miejskiej, przypominając jednocześnie, że skręt w lewo jest możliwy na kolejnym skrzyżowaniu w ulicę Komandorską.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?