18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czytelnicy „Gazety Wrocławskiej” mogą zwiedzić wystawę „Rodzina Brueghlów...” z przewodniczką

Małgorzata Matuszewska
Agnieszka Patała
Agnieszka Patała Tomasz Hołod
Agnieszka Patała, historyk sztuki i niderlandystka z Uniwersytetu Wrocławskiego, opowiada o obrazach flamandzkich mistrzów.

Co jest najbardziej fascynujące w malarstwie flamandzkim?
Przede wszystkim to, że opowiada o życiu codziennym, a z drugiej strony ma tzw. drugie i trzecie dno. Można podziwiać talent i kunszt artysty, ale też zawarte w obrazach treści. Oglądanie ich to zabawa dla umysłu: trzeba znaleźć konteksty – te biblijne i odnoszące się do życia codziennego.

Obrazy mają związek z historią tego rejonu?
Na obrazach powstałych w Południowych Niderlandach odbija się jak w zwierciadle mnogość zjawisk, jakie zachodziły w tamtych czasach. Nie tylko wydarzenia historyczne, ale też sposób pracy i jej podział w obrębie warsztatu. Spora część tej sztuki była sprzedawana na wolny rynek, bez konkretnego zamówienia. Widać, jak artyści dążyli do specjalizacji w swojej dziedzinie twórczości, cyzelując martwe natury, rośliny, kwiaty. Bez problemu można odnaleźć te procesy na obrazach, tylko trzeba wiedzieć, czego szukać. Oprowadzanie po wystawiema na celu zwrócenie uwagi na pewne aspekty, niewidoczne na pierwszy rzut oka.

Ludzie często uważają, że obrazy powstawały na konkretne zamówienia.
W większości przypadków tak właśnie było, choć z drugiej strony wolny rynek sztuki był bardzo rozwinięty, zwłaszcza w Niderlandach. Należyzwrócić uwagę na specyfikęPołudniowych Niderlandów, odmienną od realiów północnej, protestanckiej i niezależnej części tego regionu, tworzącej wtedy niezależne państwo. Katolickie, Południowe Niderlandy za czasów działalności Brueghlów to kraina pod władaniem Habsburgów, w której klientami malarzy byli zarówno możnowładcy, jak i patrycjat, duchowieństwo oraz zwykli mieszczanie. Mamy do czynienia z całym przekrojem społeczeństwa – wtedy niemal każdy miał obrazy, różnych rozmiarów, zależnie od tego, na co mógł sobie pozwolić.

Co wyznaczało cenę?
Miarą wartości obrazów i ich ceny były zastosowane materiały, rozmiar i tematyka oraz nazwisko artysty. Na wolny rynek przeznaczano obrazy mniejsze, najczęściej powielane pod kątem kompozycji czy konkretnych scen, które cieszyły się zainteresowaniem kupców przybywających do Antwerpii lub Brukseli w interesach, podróżujących po Europie. Malarze musieli dopasować się do wymagań rynku i swoich czasów. Z drugiej strony tworzyli rzeczy nowe, wyznaczali pewne trendy, byli autorami nowinek, ale też musieli dopasować się do potrzeb rynku.

Zupełnie jak dziś...
Odmienne jest tylko nasze podejście do artysty i autentyczności dzieła. Często zadawane pytanie na tej wystawie, to: ile obrazów jest rzeczywiście dziełami artystów, których nazwisko widnieje w podpisie? To pytania o oryginalność i wyjątkowość prac.

Pieter Brueghel Młodszy kopiował dzieła ojca i przyczynił się do jego popularności.
To prawda. Ale trzeba mieć świadomość realiów tamtych czasów. Pożądane były dzieła naśladujące znane i popularne kompozycje. Pieter Brueghel Młodszy nie kopiował obrazów ojca, bo nie miał talentu czy zmysłu artystycznego. Po prostu tworzył to, co było popularne i pożądane.

Dziś kopiowanie traktuje się inaczej niż w dawnych czasach?
Dzisiaj status kopii jest zupełnie odmienny od tego, jaki obowiązywał w tamtychczasach, w wiekach XVI i XVII. Mało jest turystów mających świadomość procesów determinujących kształt malarstwa. Zwiedzający szukają podpisu malarza. Obraz Pietera Bruegla Starszego wzbudza większe zainteresowanie niż prace innych artystów, nie mówiąc już o Boschu. A przecież wszystkie obrazy są świadectwem czasów, w których powstały. Są autentyczne, bo powstały w konkretnym czasie i środowisku. Są interesujące, każdy z nich ma historię. Przywiązujemy wagę do nazwisk z powodów marketingowych. Jeśli napisalibyśmy, że to wystawa przedstawiająca malarstwo wieków XVI i XVII Południowych Niderlandów, pewnie wzbudziłaby mniejsze zainteresowanie.

Stare malarstwo wciąż nie traci walorów autentyczności. Np. obraz „Pochlebcy”, który jest wciąż aktualny.
To akurat jest przykry przykład, ale pokazujący uniwersalność tej sztuki. Kondycja ludzka wcale się nie zmienia, ludzie nie są gorsi, są tacy sami, jak niegdyś. Bardzo interesujący jest cały cykl przysłów, stworzony przez Pietera Bruegla Starszego. Językoznawcy mogą wymienić więcej przysłów niż te, które widać na obrazie. Ale widz, niemający styczności z językiem niderlandzkim, też znajdzie wiele dla siebie.
ZOBACZJAK ZWIEDZIĆ WYSTAWĘ Z AGNIESZKĄ PATAŁĄ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska