Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Robert Dołęga podniesie polskie ciężary? (Rozmowa)

Piotr Janas
FOT. PRZEMEK SWIDERSKI
Od niedawna trenerem męskiej reprezentacji Polski w podnoszeniu ciężarów jest Robert Dołęga. W rozmowie z nami mówi o kulisach objęcia tej posady oraz zdradza co musi się stać, by odbudować wizerunek tej dyscypliny w Polsce.

Długo zastanawiał się Pan nad propozycją przejęcia kadry? Chyba niełatwo jest wejść w buty trenera skompromitowanej reprezentacji?

Objęcie tej funkcji to dla mnie duży zaszczyt i wielkie wyróżnienie. Nie miałem chwili zwątpienia. Przy poprzednich władzach Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów nie miałem na to szans. Myślę, że poprzedni prezes (Szymon Kołecki-przyp. red.) ingerował w wyniki konkursu na szkoleniowca, ale z drugiej strony takie było jego prawo. W końcu ktoś go na to stanowisko wybrał i obdarzył zaufaniem, a on brał na siebie odpowiedzialność. Teraz są jednak nowe władze, z którymi wiążemy nowe nadzieje.

Co Pana zdaniem musi się teraz stać, by ciężary w Polsce odzyskały twarz?

W odbudowę wizerunku musi zaangażować się całe środowisko, które dodatkowo musi zaadoptować się do nowych realiów. Mamy bardzo ograniczone środki finansowe. Ponad 80 proc. naszego budżetu składało się z dotacji państwowych, które zostały obcięte. Np. ja powinienem pracować przez 200-220 dni w roku, ale ze względu na nową sytuację ekonomiczną będę miał tylko 80. To mocno utrudnia pracę, ale to co mi się podoba, to postawa prezesa Mariusza Jędry. Zamiast załamywać ręce i lamentować, zakasuje rękawy i szuka innych możliwości finansowania związku. Nie wszyscy odwrócili się od ciężarów po ostatnich wpadkach. Przecież ciężary to trzecia w Polsce dyscyplina pod względem ilości zdobywanych medali na arenie międzynarodowej. Doping to problem, z którym boryka się wiele dyscyplin. Proszę nie odbierać tych słów, jako odbijanie piłeczki na zasadzie - u innych też jest źle. Jeszcze nie znalazł się człowiek ani organizacja, która znalazłaby sposób na pozbycie się dopingu. Przy odbudowie wizerunku ważne są też wyniki. Już 1 kwietnia mamy ME w Splicie. Krążek przywieziony stamtąd będzie światełkiem w tunelu.

A nie obawia się Pan, że jak przyjdą wyniki, to kibice powiedzą - oho, znowu coś brali?

Nasza polska mentalność jest taka, że zapominamy o stu dobrych rzeczach, a zapamiętujemy jedną złą. Ciężko jest zdobyć uznanie, a stracić je można niezwykle łatwo. Wiem, że proces odbudowy zaufania będzie długi i trudny. Liczymy się z tym, ale pamiętajmy też, że sprawa m.in. braci Zielińskich jeszcze się nie zakończyła. Poczekajmy, aż wszystkie procesy odwoławcze się zakończą. Chłopaki mają prawo się bronić, nie ferujmy wyroków z góry.

Prezes Jędra każe trenerom zwracać uwagę czy zawodnicy nie robią za szybko postępów i zgłaszać mu tego typu anomalie. To dobry pomysł?

Ja bardzo krótko jestem trenerem kadry, ale wszyscy moi podopieczni dzień zaczynają od wagi. Jeszcze przed śniadaniem sprawdzamy masę zawodników, dzięki czemu łatwo nam będzie wychwycić anomalie. Na tę chwilę nie mam żadnych niepokojących sygnałów i wierzę, że tak będzie. Odżywki które biorą nasi zawodnicy są zatwierdzane przez lekarza kadry, więc ryzyko zanieczyszczenia ich środkami dopingującymi jest znikome. Myślę, że nasze środowisko dojrzało już do tego, by poradzić sobie z dopingiem.

Jaka jest Pana wizja tej kadry? Wiemy, że wcześniej wielu zawodników szło indywidualną ścieżką przygotowań i nie pojawiali się na zgrupowaniach.

Kadra to zespół i ja każdego traktuję tak samo. Chcę, by zawodnicy stawiali się na zgrupowaniach, ale faktycznie nie zawsze jest tak, że wszyscy idą tą samą ścieżką. Ministerstwo akceptuje indywidualne ścieżki i są tego znakomite przykłady, jak np. lekkoatleta Tomasz Majewski. Przez pół życia miał swojego trenera, lekarza, zgrupowania czy stypendium i to zdało egzamin. Nie było problemu z dopingiem, więc ja nie mówię, że ścieżki indywidualne są złe, choć faktycznie wolałbym mieć wszystkich pod kontrolą, bo jako trener kadry jestem za nią odpowiedzialny.

Obecnie przygotowujecie się do mistrzostw Europy w chorwackim Splicie. Jakie są nasze realne szanse medalowe?

Podnoszenie ciężarów to taka dyscyplina, że dość łatwo jest przewidzieć wyniki. Wystarczy przeanalizować osiągnięcia rywali i na tej podstawie wytypować szanse medalowe. Jeśli trzej nasi zawodnicy zbliżą się do swoich rekordów życiowych, to powinni wrócić z medalami. Zawsze przy trzech szansach medalowych zakłada się zdobycie jednego i to jest nasz cel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska