Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy dyrektor szkoły popełniła przestępstwo?

Anna Gabińska
Dyrektor Małgorzata G. utrzymuje, że jest niewinna
Dyrektor Małgorzata G. utrzymuje, że jest niewinna Paweł Relikowski
Pomogły na egzaminie, więc staną przed sądem. W Wołowie toczy się proces siedmiu nauczycielek.

Pięć lat więzienia grozi Małgorzacie G., dyrektor Społecznego Gimnazjum w Wołowie i siedmiu innym nauczycielkom z tej szkoły. Są oskarżone przez prokuraturę o przestępstwo - poświadczenie nieprawdy w protokole z egzaminu gimnazjalnego. W poniedziałek sąd wysłucha trzech świadków. To drugie posiedzenie w tej sprawie.

Do przestępstwa miało dojść wiosną zeszłego roku podczas części humanistycznej egzaminu gimnazjalnego.
O sprawie pisaliśmy wtedy w naszej gazecie. Przypomnijmy. Uczniowie z wołowskiej szkoły mieli kłopot z zadaniem nr 32, w którym trzeba było popisać się znajomością dwóch z pięciu obowiązkowych lektur szkolnych: "Syzyfowych prac" Stefana Żeromskiego i "Kamieni na szaniec" Aleksandra Kamińskiego. Ale polonistki z tej szkoły nie omówiły na lekcjach żadnej z tych lektur.

Dyrektor G. chciała uratować sytuację. Wydrukowała z internetu streszczenie "Syzyfowych prac" i poleciła członkowi komisji przeczytać je głośno podczas egzaminu. Potem, razem z siedmioma nauczycielkami z komisji, podpisała protokół, że egzamin przebiegł bez nieprawidłowości.

Prokuratura pisząc akt oskarżenia załączyła również wniosek o warunkowe umorzenia postępowania, czyli uznanie nauczycielek winnymi, lecz odstąpienie od wymierzenia kary.
- Wszystkie panie tłumaczyły, że działały dla dobra dzieci, bo w ich opinii pytanie egzaminacyjne zostało błędnie skonstruowane - tłumaczy Zbigniew Żarkowski, szef Prokuratury Rejonowej w Środzie Śląskiej, która badała tę sprawę.

Prokurator podkreśla, że okolicznością łagodzącą w tym przypadku był też fakt, że nauczycielki skłamały, podpisując się pod protokołem, ale nie dostały za to od nikogo pieniędzy.
Jednak zarówno oskarżone, jak i sąd nie zgodziły się na propozycję prokuratury.
Nauczycielki chcą zostać uniewinnione.
Nie zgadza się z tym Wojciech Małecki, dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej we Wrocławiu:
- Uczciwość zawsze powinna obowiązywać, niezależnie od stopnia trudności egzaminu - podkreśla.
Równolegle w kuratorium już siódmy miesiąc toczy się postępowanie dyscyplinarne przeciwko dyrektor G. i jej koleżankom. Grozi im od nagany po wydalenie z zawodu.

Dlaczego tak długo to trwa?
- Najpierw musieliśmy zbadać zasadność zarzutów - tłumaczy Małgorzata Byłów, rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie dolnośląskim. - Przepisy nie precyzują, kiedy powinno się zakończyć. To zależy od stopnia skomplikowania sprawy. Czasem kończy się na jednym posiedzeniu komisji, ale była też sprawa, która ciągnęła się pięć lat - przyznaje.

W tym przypadku wyjaśnianie również może się ciągnąć w nieskończoność, bo komisja zawiesiła postępowanie do czasu wyroku sądu. Dyrektor G. pozostała na stanowisku, bo mógł odwołać ją tylko organ prowadzący szkołę, czyli w tym przypadku stowarzyszenie. Jego wiceprezes przysłał do kuratorium informację, że nie zdecyduje się na ten krok, bo przez 25 lat pracy w zawodzie dyrektor G. miała nieposzlakowaną opinię.

Z nami pani dyrektor nie chciała rozmawiać.
- Nie strzelajmy do wróbli z armaty - radzi prof. Marian Filar, karnista z uniwersytetu w Toruniu. - To nie jest sprawa dla sądu, lecz dla komisji dyscyplinarnej. Wcale nie musi czekać na wyrok. I to ona powinna ją ukarać, bo uczenie dzieci przez streszczenia, do tego jeszcze podczas egzaminu, to upadek polskiej edukacji - grzmi profesor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska