Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwone majty powiewające niczym flaga u prezydenta nie są w naszym stylu

Janusz Michalczyk
Paweł Relikowski
Przebrali się za kominiarzy, weszli na teren zamku, gdzie urzęduje prezydent, po czym w miejsce flagi państwowej wciągnęli na maszt wielkie czerwone majtki. Doszło do tego na Hradczanach w czeskiej Pradze, bo była to akcja wymierzona w prezydenta Czech Milosza Zemana.

Jakie mieli motywy? Wyjaśnili je tak: dziś nad Pragą załopotała flaga człowieka, który nie wstydzi się zupełnie niczego. W domyśle - skoro się nie wstydzi, to za flagę może mieć majtki. A ponieważ jest związany z lewicą, to wspomniana część garderoby jest czerwona.

Gwoli ścisłości, fałszywi kominiarze należą do grupy artystycznej Ztohoven i po wygłupie ze zmienioną flagą zostali aresztowani za obrazę symboli narodowych. Nie wiem, jaka kara grozi za taki wybryk w Czechach, ale raczej nie zgniją za kratami. Ich wcześniejsze pomysły nie zawsze wzbudzały zachwyt, ale dotychczas włos z głowy im nie spadł. Nawet gdy 8 lat temu opanowali jedną z automatycznych kamer wycelowanych w Karkonosze, dzięki czemu w programie czeskiej telewizji podczas prognozy pogody zdumieni widzowie zobaczyli nad górami grzyb jak po wybuchu bomby jądrowej.

Czym naraził się Zeman, że spotkał go groteskowy atak? Lista jego gaf i kontrowersyjnych wypowiedzi jest długa. Polakom może się kojarzyć np. z telewizyjną migawką, gdy podczas uroczystości na Hradczanach chwiał się niczym prezydenci Borys Jelcyn czy Aleksander Kwaśniewski, obaj znani z lekceważenia skutków raczenia się mocnymi trunkami. W przypadku Zemana dochodzi jeszcze rubaszność, która wśród ludzi bardziej wrażliwych może uchodzić za przejaw prostactwa, nieokrzesania czy wręcz chamstwa. Krytycy prezydenta Zemana, którzy odwiedzili Hradczany w strojach kominiarzy, też zresztą nie słyną z delikatności, bo ich zamiarem jest zaskakiwanie, a nawet szokowanie rodaków. Sama nazwa Ztohoven to gra słów. Z toho ven znaczy tyle co droga wyjścia, ale może być też odczytana jako wulgarne wyrażenie, bo hoven to gówno.

Warto zauważyć, że - pomimo bezwstydnie powiewających przez chwilę na prezydenckim maszcie czerwonych gaci - nikt w Czechach nie próbuje oceniać akcji grupy Ztohoven jako działania „przemysłu nienawiści”, które to określenie zrobiło zaskakującą karierę w polskich prawicowych mediach. Ów „przemysł” jest zresztą swoistym fenomenem, bo zdaje się działać tylko w jednym kierunku. Dobrym przykładem na hipokryzję politycznych macherów jest najnowsza okładka jednego z tygodników, która ukazuje premier Ewę Kopacz jako islamską terrorystkę. Zapewne według autorów jest to świetny dowcip, który nie ma nic wspólnego z sianiem nienawiści.

Można pofantazjować, co takiego powiesiłaby grupa Ztohoven, gdyby przyszło jej działać w polskich warunkach. Za prezydentury Lecha Wałęsy na maszcie mogłaby się znaleźć kufajka z napisem „Bolek” na plecach. Za Aleksandra Kwaśniewskiego prześmiewczy herb - dwie skrzyżowane flaszki na czerwonym tle. Za Lecha Kaczyńskiego - symbol skradzionego księżyca ze znakiem zodiaku Bliźnięta. Za Bronisława Komorowskiego - poroże jelenia. Za Andrzeja Dudy - wizerunek hostii i maska Batmana, jednego z amerykańskich superbohaterów. Oczywiście, chętnie przyznam, że wszystkie te pomysły są gówniane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska