Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czekolada, która podbiła świat

Hanna Wieczorek
Czekoladową firmę Emil Wedel dostał w prezencie ślubnym
Czekoladową firmę Emil Wedel dostał w prezencie ślubnym reprodukcja:Paweł Relikowski
Przez całe życie towarzyszy nam niezrównany smak wedlowskiej czekolady. Słodkiej, gorzkiej czy ptasiego mleczka. O Wedlu, dzień po święcie czekolady, obchodzonym 22 lipca, pisze Hanna Wieczorek.

Przez prawie jedenaście lat mogliśmy chwalić się, że mamy Wedla pod Wrocławiem. Fabrykę czekolady w Bielanach zbudowała w 1995 roku Cadbury - brytyjska spółka zajmująca się produkcją słodyczy i napojów. Cztery lata później Brytyjczycy odkupili Wedla od PepsiCo. I od tej pory przez prawie jedenaście lat podwrocławski zakład pracował pod szyldem Cadbury Wedel. Dzisiaj fabryka czekolady na Bielanach zatrudniająca 700 osób należy już do innego spożywczego potentata - Kraft Foods.

Unijny rozwód z Wedlem**Kraft Foods, międzynarodowy koncern z siedzibą w Stanach Zjednoczonych, postanowił przejąć Cadbury i ostro ruszył do boju. Irene Rosenfeld, prezes Krafta, kusiła szefa Cadbury - Rogera Carra - 17 miliardami dolarów. Na próżno. Właściciele Cadbury zmiękli, kiedy Amerykanie podnieśli stawkę do prawie 20 miliardów dolarów. Sprzedaż została przyklepana, ale do transakcji wtrąciła się Komisja Europejska. I postawiła jeden warunek: Cadbury ma się pozbyć interesów w Polsce. Wszystko dlatego, że Kraft przejmując tę spółkę, zmonopolizował rynek czekolady w naszym kraju. Nieoficjalnie mówiło się, że połączony udział dwóch potentatów sięgałby nawet ok. 60 procent słodkiej produkcji. Kraft jest właścicielem Milki, a w Polsce ma między innymi Olzę (producenta wafli "Prince Polo") i LU Polska (producenta delicji i lu petitek).

Pod koniec czerwca Amerykanie sprzedali markę Wedel (razem z zakładem produkcyjnym w Warszawie) japońsko-koreańskiej grupie Lotto. Koncern, który zadebiutował jako producent gumy do żucia, dzisiaj jest firmą wielobranżową, działającą w Japonii, Korei, Chinach, Tajlandii, Indonezji, Wietnamie, Indiach, USA, Rosji i na Filipinach. Zajmuje się nie tylko produkcją słodyczy, ale też handlem, turystyką, budownictwem i finansami. Lotto nie po raz pierwszy przejmuje lokalną markę, która jest znana i ceniona w jakimś regionie. Na przykład, należy do niej sieć restauracji Burger King. Dolnośląską fabrykę czekolady na Bielanach zatrzymuje jednak amerykański Kraft.
Nie ma co ukrywać, łza się w oku kręci. Ostatecznie Wedel to instytucja sama w sobie. Karol Wedel do Warszawy zjechał w 1845 roku. Nad Wisłę sprowadził go cukiernik - Karol Grohnert. Ich cukiernia zrobiła furorę w stolicy. Jednak Karol Wedel po sześciu latach postanowił założyć własną firmę. W kamienicy przy ulicy Miodowej otworzył sklep, a przy nim parową fabrykę czekolady "C. E. Wedel". Do cukierni państwa Wedlów (Karol zdążył się ożenić z Karoliną z Wisnowskich, córką - jakżeby inaczej - innego znanego warszawskiego cukiernika) zachodzili urzędnicy z okolicznych biur i urzędów. Rok po otwarciu warszawiacy mieli możliwość spróbowania pierwszego wedlowskiego specjału - karmelków śmietankowych. Karol tak zachwalał swój wyrób: "Zupełnie nowy i szczególny utwór cukierniczy, a nade wszystko wyborny środek leczący i łagodzący wszelkie cierpienia piersiowe, nader skuteczny na słabości te w miesiącach wiosennych, a nawet dla niecierpiących i zwolenników delikatnego smaku - bardzo przyjemny wyrób". Ogłoszenie ukazywało się w "Kurierze Warszawskim".

Prawdziwym przebojem okazała się czekolada do picia. Już w pierwszym roku działalności sprzedawali blisko 500 filiżanek czekolady dziennie. Oprócz karmelków, czekolady do picia, "C.E.Wedel" produkował czekolady do picia "Brillant" i "Dessert", czekoladowe pralinki o różnych smakach i kształtach oraz pomady kandyzowane i marcepany królewskie.
Karol Wedel wzbogacił się na tyle, że mógł kupić kamienicę przy ulicy Szpitalnej. I tam właśnie została przeniesiona rozrastająca się fabryka. Przy Szpitalnej Wedlowie rozpoczęli produkcję twardej czekolady. Specjalnie do tego celu sprowadzili - niewidziane dotąd w Królestwie Polskim - maszyny z Francji. Czekolady odniosły taki sukces, że na rynku pojawiły się ich podróbki. W 1869 roku Karol Wedel zaczął sygnować własnoręcznym podpisem każdą tabliczkę czekolady opuszczającą jego zakład.

Czekolada w prezencie ślubnym
W tym czasie duży wpływ na firmę miał już syn Karola - Emil. Był świetnie przygotowany do pracy w rodzinnej firmie; zanim zaczął pracę w rodzinnej firmie, odbył staż w zakładach cukierniczych w Niemczech, Szwajcarii, Anglii, Francji, a na dodatek mógł się pochwalić doktoratem z chemii spożywczej.

Czekoladową firmę Emil Wedel dostał w prezencie ślubnym, kiedy ożenił się z Eugenią Boehm. W1894 roku, w secesyjnej kamienicy przy Szpitalnej, Emil otworzył sklep i pijalnię czekolady. Codziennym klientem nowego sklepu był między innymi Henryk Sienkiewicz.
Warszawiacy najbardziej zapamiętali trzeciego z Wedlów - Jana, syna Emila. Jan był doktorem chemii uniwersytetu we Fryburgu, skończył też mechanikę na politechnice w Charlottenburgu, jednak pracę w fabryce ojca zaczynał jako zwykły robotnik. Szybko okazało się, że jest nie tylko znawcą czekolady, ale też świetnym menedżerem. Zaczął od zastąpienia w 1928 roku konnego transportu - samochodowym. A jako że fabryka się rozrastała, zaczął budowę nowej siedziby na warszawskiej Pradze. Ruszyła w 1934 roku.

Szklana, słodka winda
To za jego rządów powstały receptury ptasiego mleczka i czekolady "Jedyna". Wyroby z jego fabryki można było kupić we Francji, Wielkiej Brytanii, Japonii. Do Paryża wedlowskie słodycze dostarczano specjalnym samolotem.

Jan Wedel z żelazną konsekwencją dbał o jakość wyrobów. Ziarno kakaowca sprowadzał z Ghany. Chwalił się, że jego gorzka "Jedyna" może przetrwać cały rok bez nalotu. Zdarzyło się mu wycofać cały transport torcików, bo jeden z nich miał wadę. Jego pracownicy zapewniali, że potrafi rozpoznać po smaku czekolady, skąd sprowadzono kakao! PPS stawiał jego fabrykę za wzór socjalnych rozwiązań, bowiem w nowej fabryce na Pradze otwarto pierwszy w Europie przyzakładowy żłobek, przedszkole, przychodnię lekarską, stołówkę. Lubił nowinki techniczne - na Pradze była poczta pneumatyczna łącząca ze sobą biura, magazyny i ekspedycję. Dokumentacja handlowa biegła specjalnymi rurami w obu kierunkach. W przebudowanej kamienicy przy ul. Szpitalnej windę umieszczono w przeszklonym szybie wyprowadzonym na zewnątrz klatki schodowej.
Jan nie miał dzieci. Jeden z warszawskich satyryków żartował: "Wedel ma czekoladowy interes, a Blikle pączkuje".

Złota era skończyła się w 1939 r. Choć fabryka przetrwała do wybuchu powstania warszawskiego. Po wyzwoleniu Warszawy, w 1944 r., Jan Wedel natychmiast zaczął odbudowę fabryki. W 1945 r. Wedel został znacjonalizowany. Początkowo jego były właściciel był "doradcą fachowym", szybko go jednak zwolniono i dano do zrozumienia, że jest osobą niepożądaną. W 1950 r. fabryka otrzymała nową nazwę: Zakłady Przemysłu Cukierniczego im. "22 lipca". Jednak szybko dopisano na jej wyrobach "d. E. Wedel" czy "dawniej E. Wedel". Wrócono do starej nazwy, bo "22 lipca" nie podbił światowych rynków.

Po 1989 r. spadkobiercy Wedlów zaczęli starania o zwrot znacjonalizowanego majątku. Bezskutecznie. "E. Wedla" sprzedano PepsiCo, która rozsprzedała jego części składowe . Warszawski zakład Syrena trafił do fińskiego Leaf, część czekoladowa do Cadbury, a ciasteczkowy zakład (od piegusków) do francuskiego Danone. Dzisiaj Wedel jest japońsko-koreański. Na jak długo? HAN

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska