Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cysorz to ma klawe życie... A my z uwielbieniem na to patrzymy

Arkadiusz Franas
Fot. Paweł Relikowski
Gdy od miesięcy obserwuję to całe zamieszanie ze ślubem księcia Williama i Kate Middleton, to nieustannie przypomina mi się tekst mistrza Andrzeja Waligórskiego: "Cysorz to ma klawe życie/ Oraz wyżywienie klawe!/ Przede wszystkim już o świcie/ Dają mu do łóżka kawę...". Tekst, jak może Państwo pamiętają, śpiewany przez Tadeusza Chyłę.

Bo co by nie mówić o trudnościach związanych z życiem na świeczniku, to większość z nas jakże słusznie uważa, że taki książę ma faktycznie klawe życie: "Siada sobie w złoty zycbad,/ Złotą goli się żyletką". Na coś w końcu idzie te 40 milionów funtów, które rocznie Brytyjczycy wydają na utrzymanie monarchii. A my lubimy patrzeć na to klawe życie. Bo lubimy bajki. A gdzie są pałace, królowe, książeta, karety? W bajkach.

Dlatego ja też z pół piątku mam w planach spędzić przed telewizorem, by zobaczyć pióra, kapelusze, orszaki. Zmierzających do Westminster Abbey wybrańców. I te tytuły. Książę Edynburga, Hrabia Merioneth, Baron Greenwich, Kanclerz Uniwersytetu w Edynburgu w jednym podąża pod ramię z Z Bożej Łaski Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, Antiguy i Barbudy, Australii, Bahamów, Barbadosu, Belize, Grenady, Kanady, Jamajki, Nowej Zelandii, Papui-Nowej Gwinei, Saint Kitts i Nevis, Saint Lucia, Saint Vincent i Grenadyn, Tuvalu i Wysp Salomona Królową, przewodniczącą Wspólnoty Narodów, Obrończynią Wiary. A u nas to zwyczajny teść z teściową.

Imponuje nam takie życie, co zresztą widać na rodzimych ślubach i weselach. Coraz bardziej "książęce" stroje, fiata 125p z przyklejoną na masce lalką już dawno zastąpiły 10-metrowe lincolny, na stołach zamiast bigosu przegrzebki i inne żyjątka, co to wstydzimy się przyznać, że nie wiemy, w które miejsce ugryźć. I choć może się wydawać, że naśmiewam się z takich zachowań (no, może trochę), to uważam, że nie ma w tym nic złego. To dowód, że żyje nam się lepiej.

Lubimy też patrzeć na takie uroczystości, bo chyba trochę zazdrościmy Brytyjczykom ich tradycji. Nasza była ciągle przerywana, a u nich to trwa już grubo ponad 1000 lat. A jakby zacząć liczyć od króla Artura, który gromadził rycerzy przy stole, to i więcej.

Królowa Elżbieta II bez większych problemów jest pewnie w stanie powiedzieć, co jej przodkowie robili na przykład w 1112 roku, nasz władca Donald Tusk niekoniecznie.

Pewien znajomy Brytyjczyk zupełnie niedawno powiedział mi coś takiego w obronie monarchii: "Może i to nas sporo kosztuje, ale to nasz ostatni prawdziwy powód do dumy. Od dawna nie jesteśmy już potęgą kolonialną, w piłkę nożną wygrywamy jeszcze z Polską, bo z Kamerunem już niekoniecznie. Futbolu uczą nas Szwedzi i Włosi. A ile można się chwalić Davidem Beckhamem, który teraz głównie słynie z tego, że reklamuje męskie slipy? Nasza tradycja to właśnie królowa i my musimy ją szanować, jak i całą rodzinę monarszą".

I mam wrażenie, że robią to doskonale, a te wydane 40 milionów szybko im się zwraca, gdy spojrzeć na rzesze turystów podążających do Londynu, by pooglądać ostatni taki skansen arystokracji europejskiej.

Potrafią też doskonale wykorzystać zdobycze cywilizacji. Bo w życiu nie byłoby takiej fety w Londynie, jak ten dzisiejszy ślub, gdyby nie media. To dzięki nim uda nam się zobaczyć nawet kolor skarpetek Richarda Alexandra Waltera George'a Windsora, Księcia Gloucester czy torebkę Wielmożnej Lady Ogilvy, która jest obecnie na 32. pozycji w linii sukcesji do brytyjskiego tronu.

Wszystko to możliwe dzięki zjawisku, które już w 1962 roku kanadyjski filozof i teoretyk komunikacji Herbert Marshall McLuhan określił mianem globalnej wioski. Mówiąc w skrócie, dzięki mediom wszyscy wiemy o sobie wszystko, niezależnie od tego, czy mieszkamy na Wyspach Samoa czy w Pieńsku. Mam wrażenie, że ta teoria McLuhana właśnie spełnia się na naszych oczach, bo w latach 60. w siermiężnym PRL-u działał jeden program telewizyjny, dzięki któremu mogliśmy co najwyżej pasjonować się pojedynkiem kapitana Hansa Klossa z hauptsturmführerem Hermannem Brunnerem w "Stawce większej niż życie" czy przygodami dwóch pacynek, Jacka i Agatki. O życiu królowej Elżbiety II nie wiedzieliśmy nic.

Tak samo, jak nie moglibyśmy godzinami oglądać umierania papieża czy wielkiej uroczystości beatyfikacji Polaka, który przez ponad 20 lat zasiadał na tronie piotrowym. A dziś? Internet w lodówce, radio w komórce, dziennikarze z kamerami wejdą pod każde łóżko. Prawdziwa wioska, i to faktycznie globalna. Czasami człowiek nie wie, czy to już fikcja, czy jeszcze nasze realne życie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska