Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Córka aktorki - Ewy Kasprzyk - wydała płytę (WYWIAD)

Marta Bigda
MashMish, finalista 2 edycji "Must Be The Music"
MashMish, finalista 2 edycji "Must Be The Music" Paulina Małyska
Rozmowa z zespołem MashMish, finalistą 2 edycji "Must Be The Music", który wydał niedawno debiutancką płytę

Pośród jedenastu kawałków na Waszej najnowszej płycie znajdziemy zarówno te po polsku, jak i hiszpańsku czy angielsku. Dlaczego zdecydowaliście się użyć aż trzech języków?
Małgorzata Bernatowicz: To wyszło zupełnie naturalnie. Do niedawna studiowałam anglistykę, a więc styczność z językiem angielskim miałam na co dzień. Poza tym o wiele łatwiej pisze się piosenki w tym języku, jest bardzo melodyjny i praktycznie każde słowo brzmi dobrze. Jeśli chodzi o hiszpański, to po prostu zawsze mnie fascynował. Natomiast pisanie po polsku to dla mnie duże wyzwanie i ogromny wysiłek, aby to co chcę przekazać dobrze zabrzmiało w piosence.

Muzyka także nie jest na jedno kopyto. W hiszpańskim "No Digas Mas" z początku słychać rytmy flamenco, a w angielskim "Tears" utwór rozpoczyna dumne brzmienie organów, później uzupełnione przez dźwięk kościelnych dzwonów.
Marcin Kuczewski: Naszym założeniem od początku był muzyczny eklektyzm, otwartość na różne gatunki muzyczne. Prywatnie słuchamy zupełnie odmiennej muzyki, więc nie dałoby się stworzyć czegoś jednorodnego. Dzięki sięganiu do elementów muzyki klasycznej czy filmowej utwory nabierają trochę teatralnego charakteru. Każdy z nich staje się odrębną opowieścią. A przecież chodzi właśnie o to, by aranżacja wspomagała przekaz tekstowy.

Czy pamiętacie swój pierwszy występ?
MB: Oczywiście, pamiętam swój pierwszy występ kilka lat temu. Organizatorzy dopiero na kilka dni przed koncertem dowiedzieli się, że nigdy wcześniej nie występowałam. Byli zaskoczeni, a była to dość duża impreza. Byłam przerażona. Kiedy wyszłam na scenę nogi się pode mną ugięły i od razu chciałam uciekać. Nadal zresztą odczuwam ogromną tremę przed każdym występem. Myślę sobie: “A jeśli stracę głos? A co jak potknę się na scenie?". Na szczęście strach nigdy nie bierze góry nad przyjemnością jaka płynie ze śpiewania i kiedy słyszę pierwsze dźwięki muzyki, niepokój znika.

Jak to się stało, że zaczęliście współpracować?
MK: Spotkaliśmy się w 2009 roku i w ramach eksperymentu postanowiliśmy coś razem stworzyć. Okazało się, że oboje jesteśmy otwarci na różne gatunki muzyczne i dobrze nam się współpracuje. Podoba mi się w Gosi to, że udało jej się uniknąć zamknięcia w muzycznym “pudełku". Dzięki tej otwartości muzycznej mamy szansę odkrywać wspólnie nieznane dotąd rejony muzyki i w żaden sposób nie ograniczać się kompozycyjnie czy aranżacyjnie.

Mamą Gosi Bernatowicz jest Ewa Kasprzyk, słynna aktorka. Czy działalność artystyczna Mamy zainspirowała Panią do pójścia w tym kierunku?
MB: Nie, raczej zniechęcało mnie to do zawodów artystycznych. Nie pamiętam kiedy dokładnie zaczęła się moja fascynacja muzyką natomiast na pewno było to bardzo wcześnie. Grałam trochę na skrzypcach, kontrabasie i kilku innych instrumentach jednak to nie było to. Od dziecka wiedziałam, że chcę śpiewać, ale nie miałam pojęcia jak się za to zabrać. Dopiero kilka lat temu zdecydowałam się na całkowite poświęcenie się mojej pasji. Mama mnie nie zachęcała, bardzo sceptycznie podchodziła do moich muzycznych planów, po części na pewno dlatego, że wiedziała jak ciężki to kawałek chleba i chciała mnie chronić. Teraz jednak bardzo mnie wspiera, bo wie jak to dla mnie ważne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska