Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Coraz trudniej oszukać „na wnuczka”

Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Wrocławianin nie dał się nabrać fałszywej wnuczce. Jej wspólnika zwabił w policyjną zasadzkę.

Sześćdziesięcioletni wrocławianin nie dał się nabrać fałszywej wnuczce i fikcyjnemu policjantowi. Co więcej, poprowadził z nimi własną rozgrywkę. Jak prawdziwy tajny agent. I doprowadził do ich zatrzymania. To jeszcze jeden dowód na to, że oszuści metodą „na wnuczka” mają coraz trudniej. A potencjalne ofiary coraz częściej orientują się i sprawcy coraz częściej trafiają za kraty.

Ta historia wydarzyła się w poniedziałek. Do niedoszłej ofiary oszustwa zadzwoniła kobieta podająca się za wnuczkę. Powiedziała, że ma problemy, spowodowała wypadek drogowy, ktoś jest ranny. Dlatego pilnie potrzebuje gotówki.

Podała do telefonu mężczyznę. Mówił, że jest policjantem i potwierdził słowa kobiety. Wrocławianin od razu zorientował się, że ma być ofiarą jednej z modyfikacji oszustwa „na wnuczka”. Ale udawał, że dał się nabrać. Umówił się, że będzie na ulicy Kasprowicza z potrzebną gotówką.

Kobieta - podająca się za wnuczkę - mówiła, że wyśle po pieniądze swojego kolegę, bo sama „musiała zostać na miejscu wypadku”. Sześćdziesięciolatek od razu zadzwonił na policję...

Wrocławscy policjanci pojechali na wskazane miejsce. Tam zatrzymali 57-latka, domniemanego wysłannika fałszywej wnuczki, potrzebującej gotówki. Mężczyzna będzie teraz odpowiadał za próbę oszustwa.

Tego typu telefony od razu powinny wzbudzać nasze podejrzenia. Gdyby naprawdę doszło do wypadku, to jego sprawca nigdy nie będzie pilnie potrzebował większej gotówki. A na pewno pracujący na miejscu zdarzenia policjant nie będzie rozmawiał z kimś obcym i namawiał go do przekazania pieniędzy wnuczce.

Inna znana wersja podobnych oszustw to dwa różne telefony. Najpierw dzwoni fikcyjny wnuczek. Mówi, że pilnie potrzebuje gotówki. Zaraz po nim dzwoni ktoś, kto podaje się za policjanta rozpracowującego oszustów. Prosi, żeby we wskazane miejsce przynieść gotówkę, bo jest potrzebna do złapania przestępców na gorącym uczynku.

Szajka takich fałszywych policjantów grasowała w ubiegłym roku po Wrocławiu. Oszukali kilka osób na przeszło 200 tysięcy złotych.

Policja przy tego typu okazjach zawsze przypomina: funkcjonariusze nigdy nie poproszą nikogo o pieniądze. Mają swoje sposoby - bez prywatnej gotówki - by złapać oszusta na gorącym uczynku. Czasami wykorzystuje się do tego podsłuchy. Pisaliśmy o gangu fałszywych wnuczków, który wpadł, bo przestępcy byli podsłuchiwani. Jednego z nich wrocławscy policjanci złapali na gorącym uczynku, bo podsłuchiwali jego rozmowy ze starszą kobietą. Podawał się za krewnego, który pilnie potrzebuje pieniędzy. Kobieta zgodziła się je przekazać. Umówili się na ulicy. W momencie, gdy do starszej pani podszedł oszust, zjawili się przy nim funkcjonariusze.

Na szczęście fałszywym wnuczkom jest coraz trudniej. Policja od kilku miesięcy notuje coraz więcej przypadków osób, które oszukać się nie dały. Zamiast informacji o ludziach oszukanych coraz częściej w policyjnych meldunkach pojawiają się informacje o próbach oszustw.

A historia z poniedziałku pokazuje, że czasem rozmówca przestępcy tylko udaje, że dał się nabrać. A tak na prawdę próbuje go zwabić w policyjną pułapkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska