Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co zrobić, by Zagłębiu wiodło się lepiej. Podpowiadają byli piłkarze i trener Miedziowych

Paweł Kucharski, Paweł Witkowski
Trener Pavel Hapal ma twardy orzech do zgryzienia
Trener Pavel Hapal ma twardy orzech do zgryzienia Piotr Krzyżanowski
Niestety, wiele na to wskazuje, że rozpoczęty niedawno sezon będzie kolejnym, w którym kibice Zagłębia Lubin będą musieli emocjonować się co najwyżej walką o uniknięcie degradacji. Miedziowi zawodzą na całej linii, a w internecie sypią się na nich gromy. "Zero ambicji, zero walki. Totalna olewka i znowu przeszli obok meczu. Banda obiboków i leni śmierdzących" - to tylko jedna z krytycznych opinii znalezionych w sieci po porażce 0:1 z Koroną Kielce.

Rozumiemy rozgoryczenie, ale taka krytyka nic nie pomoże. Wiadomo, że w Lubinie piłkarzom nie brakuje niczego, ale dalecy jesteśmy od tego, by mówić, że piłkarze odstawiają nogę i nie grają na sto procent możliwości, bo, na przykład, nie satysfakcjonują ich premie za cały sezon. Zastanawiające jest jednak to, że po raz któryś powtarza się coś, co można nazwać "syndromem lubińskim" - fatalna runda jesienna, po której wiosną trzeba ratować ekstraklasę. Do tej pory to się udawało i wierzymy, że w tym sezonie również, ale przecież nie o to w tym wszystkim chodzi.

Opublikowany niedawno raport firmy konsultingowej Ernst&Young nie pozostawia wątpliwości. Zagłębie zostało uznane za klub o najbardziej stabilnej sytuacji finansowej w polskiej ekstraklasie. Gorzej wypada, jeśli chodzi o efektywność działania i medialność. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie kryteria, to i tak klub z Lubina klasyfikowany jest na szóstej pozycji (ex aequo z Lechią Gdańsk), m.in. przed Polonią Warszawa, Górnikiem Zabrze czy Ruchem Chorzów. To jednak nawet w najmniejszym stopniu nie odzwierciedla miejsca w ligowej tabeli.

A ta powoli staje się dramatyczna. Dwa punkty to tylko o jeden więcej niż ostatni GKS Bełchatów. Jeszcze gorsze jest to, że do wyprzedzającej Zagłębie Wisły Kraków lubinianie tracą oczek pięć. Peleton niebezpiecznie się oddalił, ale może być jeszcze smutniej. A to dlatego, że po przerwie na występy reprezentacji Miedziowych czekają mecze z Lechem Poznań i Śląskiem Wrocław.

W Lubinie bije właśnie ostatni dzwonek na poprawę formy i, a może przede wszystkim, na poprawienie dorobku punktowego. Jeśli nie zostanie on pokaźnie wzbogacony w dwóch kolejnych meczach, może się powtórzyć sytuacja sprzed roku. Ten, któremu najbardziej powinno zależeć , aby tak się nie stało, jest bez wątpienia trener Pavel Hapal.

Czesław Michniewicz, trener Zagłębia w mistrzowskim sezonie 2006/07:
Nie przypominam sobie, by w ciągu ostatnich lat jakiś piłkarz Zagłębia zrobił postęp, po przyjściu do Lubina. A przecież w sezonie mistrzowskim, po okresie pół roku 3-4 graczy było w kręgu zainteresowań trenera reprezentacji. W Lubinie są świetne warunki, ale być może bodźce są niewłaściwe. Nie wiem jakie ambicje mają zawodnicy, bo ich nie znam, trzeba ich o to zapytać. Będąc trenerem zawsze pytałem graczy w jakim miejscu chcą być za kilka lat. Nie piję tu do Pavla Hapala, ale nie podoba mi się też, że ostatnio trenerzy kajają się, biorą winę tylko na siebie, a za mało wymagają od piłkarzy.

Andrzej Szczypkowski, pomocnik Zagłębia Lubin w latach 1995-2008:
Według mnie w tej drużynie jest zbyt wielu obcokrajowców. W zespole powinien być stabilny trzon, tworzony latami. W klubie grałem ponad 12 lat i właśnie w ten sposób funkcjonowaliśmy. Obecnie tego nie ma. Jest zbyt duża rotacja. Być może potrzebna jest cierpliwość, ale tę tracą powoli kibice. Ciężko im się dziwić, skoro klub stabilny finansowo (a to rzadkość w naszym kraju) słabo radzi sobie w lidze. Nie znam zespołu od środka, więc ciężko mi się odnieść do opinii kibiców, ale ich nie da się oszukać. Mecz można przegrać, ale po walce. Gorzej jest jak przechodzi się obok spotkania.

Janusz Kudyba, napastnik Zagłębia Lubin w latach 1988-1992
Słabe wyniki to nie tylko wina napastników. Przecież Michal Papadopulos pokazał się z dobrej strony w zremisowanym meczu z Legią i wygranym w pucharze z Polonią. W starciu z Koroną jakby całej drużynie zabrakło pary w płucach. Problemem jest nieustabilizowana forma całej drużyny. Piłkarzom w Lubinie niczego nie brakuje, nie mogą narzekać, więc wystarczy tylko robić swoje, ale nie wszyscy na boisku dają z siebie wszystko. Nie jestem zwolennikiem kar, jak zejście do kopalni czy zawieszenie premii, bo to rozwiązania tymczasowe. Jednak trzeba pobudzić cechy wolicjonalne, bo futbol to nie tylko umiejętności, ale też bieganie i walka.

Robert Bubnowicz, obrońca Zagłębia Lubin w latach 1994-2002:
Nie trzeba być blisko zespołu, wystarczy spojrzeć na wyniki. Stabilny klub, solidne transfery, a drużyna dołuje w lidze. Coś tu jest nie tak. Jestem daleki od drastycznych kar czy cięć. Osiem lat grałem w Zagłębiu i nikt mnie do kopalni nie zaciągał. Jednak skoro kibice, czyli ludzie, którzy są blisko zespołu, twierdzą, że piłkarze nie dają z siebie tyle co powinni, to może jest coś na rzeczy. Dostrzegam kolosalną różnicę w pensjach piłkarzy w porównaniu z czasami, gdy ja biegałem po bo-isku. Być może mają teraz za dobrze...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska