Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co się wydarzyło w Filharmonii Dolnośląskiej? Oto kulisy brutalnego morderstwa

Alina Gierak, Rafał Święcki
Filharmonia odwołała koncerty, m.in. ten zaplanowany na dziś. Niewykluczone, że 22 marca zagra Requiem Mozarta w intencji dwojga ofiar zabójcy
Filharmonia odwołała koncerty, m.in. ten zaplanowany na dziś. Niewykluczone, że 22 marca zagra Requiem Mozarta w intencji dwojga ofiar zabójcy fot. Marcin Oliva Soto
W całej Polsce mówiono o morderstwie harfistki i ochroniarza z Filharmonii Dolnośląskiej w Jeleniej Górze. Czy po takiej tragedii można grać koncerty? Jak wrócić do normalnego życia?

Andrzej Kowzan, który gra w Filharmonii Dolnośląskiej na skrzypcach, przekłada nuty utworów, które 8 marca miał wykonywać z kolegami z orkiestry oraz harfistką Victorią Anną Jankowską. - Czy jeśli kiedykolwiek potem przyjdzie mu zagrać uwerturę - fantazję z "Romea i Julii" Piotra Czajkowskiego, uda mu się nie myśleć o tragicznej śmierci Victorii?

Tydzień jak w malignie
Na razie nie może przestać rozmawiać z innymi muzykami o tym, co zastali, przychodząc tydzień temu do pracy. Roztrząsają próby środową i czwartkową. Czy mogli przewidzieć, że kolega, który pomagał ustawiać im pulpity, zabije ochroniarza i harfistkę? Marek Nowak, kierownik biura koncertowego i marketingu Filharmonii Dolnośląskiej, wraz z panią z kasy zastanawia się, jak zwrócić bilety wykupione na ten feralny dzień.

Staram się wyrzucać z głowy myśli o zbrodni. Ale nie sposób się ich pozbyć. Szukam wytłumaczenia, dlaczego to się u nas stało

Zuzanna Dziedzic, która szefuje muzycznej placówce od ponad 20 lat, odbiera mejle ze słowami wsparcia i współczucia. Muzycy przysyłają je z całego świata. Piotr Paleczny napisał z Nowego Jorku. Przyjaciele Filharmonii Dolnośląskiej z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina z Warszawy zamówili mszę za ofiary, rodziny i muzyków. - To znakomita placówka - kilka razy powtarza prof. Roman Lasocki z UMFC. - Czuliśmy się tu bezpiecznie - podkreśla profesor.

Marek Nowak przyznaje, że stara się wyrzucać z głowy myśli o zbrodni. - Nie sposób się ich pozbyć. Szukam jakiegoś wytłumaczenia tego, co tu się stało. Ale racjonalnie wyjaśnić się tego nie da - mówi. Z pracownikami Filharmonii Dolnośląskiej rozmawiają już psycholodzy. Mówienie o tragedii pomaga.

Nie takiej sławy chcą
Gdyby ten rozgłos, jaki teraz przeżywają , związany był z wydarzeniem muzycznym, znakomitym koncertem czy płytą, symfonicy z Jeleniej Góry byliby w siódmym niebie. Ale nie o taką sławę im chodziło... Muzycy przyznają, że wiele osób dopiero teraz dowiedziało się, że w Jeleniej Górze jest filharmonia. A przecież nie są anonimowym zespołem. Istnieją od 1964 roku i grali z najlepszymi: Krzysztof Pendercki, Konstanty Andrzej Kulka, Kazimierz Kord, Jerzy Swoboda, Wanda Wiłko-mirska, Kaja Danczowska, Roman Lasocki, Krzysztof Jakowicz, Vadim Brodski, Piotr Paleczny - wymieniać można długo.

Wśród osiągnięć zespołu jest też siedem nagranych płyt, m.in. z IX symfonią Ludwiga van Beethovena, oratorium "Eliasz" F. Mendelssohna, Pasją według św. Jana J.S. Bacha, klasyką w nowym brzmieniu. Komplementy, które pod adresem muzyków jeleniogórskich wygłaszali znani dyrygenci, nie były wcale grzecznościowe. Piotr Rubik zaprosił ich do wykonania swoich oratoriów. - Tylko tutaj mógł się udać Festiwal Gwiazdy Promują, podczas którego uczniowie grają ze słynnymi profesorami - opowiada prof. Roman Lasocki.

Podwójny dramat
W Jeleniej Górze w orkiestrze przeżywają dramat podwójnie. Bo nie dość, że do morderstwa harfistki i ochroniarza doszło na terenie filharmonii, to zabójcą okazał się ich kolega. Człowiek, z którym razem jeździli w trasy. 29-letni Michał M. pracował od trzech lat w dziale technicznym. - Pochodził z Wrocławia. Wcześniej pracował za granicą, we Włoszech - mówi Tomasz Jurczyk, pracownik techniczny z 13-letnim stażem. By trafić do jego działu, Michał musiał mieć wykształcenie o profilu technicznym. Do zawodu technika scenicznego nie przygotowuje żadna szkoła, więc nauczyć się go można jedynie poprzez doświadczenie. - W zależności od ustawienia orkiestry, ustawiamy instrumenty. Robimy oświetlenie. Odpowiadamy za szereg czynności, bez których koncert nie mógłby się odbyć - tłumaczy technik.

Rozmawiają o zabójcy
W filharmonii w kółko rozmawiają o Michale. Starają się zrozumieć, dlaczego zabił. Ale to ich przerasta, więc tylko podają fakty. - Był dobry w swojej pracy. Nazywano go "pędziwiatrem", bo był obrotny i wszystko robił szybko i sprawnie - wspomina pan Tomek. - Nie widzieliśmy, by działo się z nim coś nadzwyczajnego. Choć zdarzało mu się, że był agresywny po alkoholu - przypomina sobie .

Paweł Pituch, który grał z Michałem z piłkę nożną w drużynie filharmoników, przypomina sobie, że interesował się też tenisem. - Ma sporą wiedzę na ten temat. Wiem, że mieszkał na Zabobrzu z jakąś starszą od siebie kobietą, razem wychowywali jej syna - dodaje.

Andrzej Kowzan, skrzypek, teraz dopiero kojarzy wyznanie Michała. - Kiedyś przyznał się, że jest kibolem i lubi brać udział w zadymach - opowiada.

Prokuratura milczy, miasto plotkuje
Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze w sprawie zbrodni nabrała wody w usta. Ujawniono jedynie przyczyny śmierci ofiar. Całe miasto plotkuje więc o tym, co się wydarzyło się w filharmonii. Krążą nieprawdziwe informacje. Policjanci prowadzący śledztwo uchylają nieco rąbka tajemnicy. Nasz informator zdradza, że po wyjściu z pracy Michał, odwiedził jeden z pobliskich pubów. Pił alkohol.

Do filharmonii wrócił około północy. Ochroniarz, Paweł K., otworzył mu wejście od strony ulicy Bankowej. Razem wypalili po papierosie, pewnie też gawędzili. Policja przypuszcza, że mordercy zdarzało się nocować w pracy, bo gdy za dużo wypił, konkubina nie wpuszczała go do mieszkania.

List Michała do Ani
60-letniego portiera Michał M. zaatakował młotkiem. Po zatrzymaniu tłumaczył, że zwykle nosił go przy sobie w plecaku. - Bił tak, jakby chciał go trzy razy zabić - mówi nasz informator. Według pracowników filharmonii, wcześniej nie było pomiędzy nimi żadnego zatargu, co sugerują pogłoski. Po zabójstwie ochroniarza Michał wszedł na piętro do pokoju gościnnego, w którym spała 27-letnia Victoria. W pustym budynku, z ochroną przy wejściu, mogła czuć się bezpiecznie.

Do Jeleniej Góry przyjechała po raz pierwszy. Była harfistką, studentką Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Miała zagrać tu tylko piątkowy koncert. To było zastępstwo, bo muzyk, z którym filharmonia zazwyczaj współpracowała, wyjechał na kontrakt na Bliskim Wschodzie. Młoda kobieta pewnie broniła się, ale silny, wysportowany napastnik zdołał ją związać i zakneblować. Pastwił się nad nią i okaleczał. Mogło trwać to kilka godzin. Zginęła uduszona poduszką.

Zanim oprawca wyszedł, przebrał się. Zakrwawione ubranie porzucił w filharmonii. Policja znalazła też list. Napisał o swej konkubinie: "Ania nie jest temu winna. Wszystko przez hazard. Poległem. Szukajcie mnie w piwnicy". To mogłoby sugerować, że chciał się zabić. Nie odebrał sobie jednak życia. Autobusem dojechał do Wrocławia. Później wsiadł do pociągu jadącego na Górny Śląsk. Policjanci zatrzymali go 8 marca, kilka godzin po odkryciu zbrodni. Założyli mu kajdanki w Jaworznie. Był całkowicie zaskoczony. Śledczy wciąż zastanawiają się, jaki był motyw tej zbrodni. Już na pierwszym przesłuchaniu Michał potwierdził, że zabił portiera. O harfistce nie chciał nic mówić i zasłaniał się niepamięcią. W końcu przyznał się do wszystkiego.
Ludzie, którzy znają Michała, twierdzą, że jest raczej skryty. Nic nie wskazywało, że drzemie w nim druga osobowość. Nikt nic nie wie o jego problemach hazardowych.

To musiał zrobić wariat
- Sprawca działał bardzo chaotycznie, nie zacierał śladów - przypuszcza oficer policji. - Nawet gdyby się nie przyznał, nie mielibyśmy problemów ze znalezieniem dowodów. Według mnie on zwariował albo był pod wpływem narkotyków - dodaje.
By to stwierdzić, potrzebne są badania. Po zatrzymaniu Michała pobrano mu krew. Wyniki będą mniej więcej za dwa miesiące. Może wówczas coś się wyjaśni.

- Prokuratura postawiła Michałowi M. dwa zarzuty zabójstwa - mówi Violetta Niziołek, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze. Mężczyzna został aresztowany tymczasowo na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie.

Zagrają im Requiem
Pracownikom filharmonii po zbrodni trudno się pozbierać. Też są jej ofiarami. Przechodzą zbiorową traumę. - To jest świątynia sztuki. Ludzie przychodzą tutaj , by obcować z kulturą. To miejsce nie kojarzyło się dotąd z niczym makabrycznym - mówi dyrektor Zuzanna Dziedzic. - To zwyrodnienie, gdy do zabójstwa dochodzi w filharmonii. Koniec świata - mówił tuż po tragedii Mirosław Jacek Błasz-czyk, który 8 marca miał dyrygować koncertem

Zdaniem Tomasza Jurczyka z działu technicznego, Michał zburzył zaufanie, którym obdarzali się dotąd członkowie 90-osobowego zespołu Filharmonii Dolnośląskiej. - Nie wiem, kiedy uda się je odbudować - martwi się. Filharmonia odwołała kolejne, zaplanowane na 14 i 15 marca koncerty. Zuzanna Dziedzic ma nadzieję, że orkiestra wystąpi 22 marca. Ma wówczas zagrać Requiem Mozarta w intencji ofiar. Koncert, na którym ma zostać wykonana msza żałobna, ostatni niedokończony utwór genialnego kompozytora, zaplanowano wiele miesięcy wcześniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska