Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ma wspólnego dworzec z bombą atomową? (ZDJĘCIA I FILM)

Marcin Torz
Dworzec Główny - jeden z najbardziej charakterystycznych budynków miasta, wybudowany w stylu angielskiego neogotyku
Dworzec Główny - jeden z najbardziej charakterystycznych budynków miasta, wybudowany w stylu angielskiego neogotyku Tomasz Gola
Czy pod Dworcem Głównym PKP Niemcy wybudowali sieć tajnych tuneli? Czy składowane tam były kosztowności, a może elementy wunderwaffe? Skąd w dworcowych kazamatach wzięła się woda? Czy komunistyczne władze ukrywały prawdę o tajemniczych podziemiach? Legendy i fakty, związane z najstarszym i najpiękniejszym wrocławskim dworcem

W kwietniu ma się rozpocząć remont Dworca Głównego PKP. Potrwa do wiosny 2012 roku. W tym czasie mają zostać rozwikłane wszelkie zagadki związane z tym obiektem. A tych, od czasu zakończenia II wojny światowej, narosło we Wrocławiu mnóstwo. Oto najciekawsze z nich.

Gdy tylko opadł bitewny pył po obronie niemieckiego wtedy Breslau przed Armią Czerwoną, we Wrocławiu zaczęły rodzić się legendy o podziemnym mieście. Polacy opowiadali, że pod całą stolicą Dolnego Śląska ciągną się kilometry tajemnych tuneli. Najprawdopodobniej te opowieści wzięły się stąd, że Niemcy, broniąc miasta, zrobili tzw. przebitki w ścianach piwnic - burzyli je, by powstałymi korytarzami bezpiecznie przechodzić pod ulicami.

Jednak legend o podziemnym Wrocławiu nie można zbyt szybko wkładać między bajki. W mieście jest wiele obiektów, pod którymi naprawdę istnieją zagadkowe kazamaty. Numerem jeden jest Dworzec Główny PKP.

Tajne tunele
Wśród wszystkich opowieści o dworcu część z nich jest niewiarygodna. Do tej pory mówi się, że pod obiektem rozpoczyna się wielki podziemny tunel, który prowadzi do zamku Książ (równie popularny jest wątek o tunelach prowadzących do klasztoru w Lubiążu).

Po co Niemcom taki potężny korytarz? Przede wszystkim sugeruje się, że w zamku Książ prowadzili ściśle tajne badania nad wunderwaffe, czyli cudowną bronią - prawdopodobnie bombą atomową. Książańskie laboratoria miały być połączone z Wrocławiem, co zapewniało regularne dostawy niezbędnych materiałów i odczynników i to w bezpieczny sposób.

- Niemcy bali się, że pociąg jadący po ziemi będzie łatwym celem dla alianckich bombowców. Dlatego też wydali miliony marek, aby wybudować korytarz - opowiada jeden z poszukiwaczy wrocławskich tajemnic, który święcie wierzy w połączenia dworca z zamkiem Książ. - W tunelu, oczywiście, jeździła kolejka wąskotorowa, bo nie było zbyt dużo miejsca. Co kilka kilometrów były szyby wentylacyjne. Staram się teraz je odnaleźć - zdradza nam mężczyzna, który za nic nie chce ujawnić swojej tożsamości.

Gdzie w takim razie jest wejście do tunelu? W Książu ponoć w jednej z niedostępnych do tej pory komnat. A na Głównym? - To miejsce zostało świetnie zamaskowane. Jednak stawiam na teren tuż przed wejściem do gmachu, od strony ul. Piłsudskiego - opowiada nasz rozmówca.

Niemcy bali się, że pociąg jadący po ziemi będzie łatwym celem dla alianckich bombowców.

Podczas ubiegłorocznych wakacji, wraz z dr. Maciejem Madziarzem, pracownikiem naukowym Instytutu Górnictwa Politechniki Wrocławskiej, nowoczesnym georadarem sprawdziliśmy plac przed dworcem. Wyniki były zdumiewające. Okazało się bowiem, że dokładnie tam, gdzie teraz parkują taksówki, jest zasypany -najprawdopodobniej piaskiem - szyb o głębokości 6 metrów. Dokąd prowadzi? Nie wiadomo. Jednak pewne jest, że pod ziemią znajduje się spore pomieszczenie.

Wszystko dlatego, że tuż przy ul. Piłsudskiego do tej pory stoi poniemiecki wentylator. Dokładnie taki sam, jak ten, którego widać vis-a-vis wejścia do schronu, kilkadziesiąt metrów obok. Już niebawem tajemnica zostanie rozwikłana, bo w tym miejscu zaplanowano podziemny parking dla samochodów. Aby go wybudować, cały plac musi zostać rozryty.

Nurkowie w akcji
W latach 60. ubiegłego wieku po Wrocławiu krążyły opowieści o tym, jak do niedostępnych podziemnych korytarzy zapuścili się żołnierze. Niedostępnych, bo zalano je (tak jest do tej pory?) wodą. Dlatego do akcji ruszyli płetwonurkowie. Co znaleźli? Wyposażenie szpitala polowego z czasów II wojny światowej. Z relacji wynikało, że wszędzie pływały bandaże, na dnie znaleziono też metalowe łóżka. Nie odkryto jednak wtedy niczego tajemniczego. Bo tajemnice, zdaniem poszukiwaczy, ukryte są na niższych poziomach. Te, oczywiście, również są zalane wodą. I nikt nie wie, gdzie jest do nich wejście.

- Istnienie podziemi pod Dworcem Głównym to niezaprzeczalny fakt -powiedział nam prof. Jerzy Maroń, historyk z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Pod takimi obiektami to po prostu konieczność - dodaje.

Prof. Maroń wyjaśnia, że podczas wojny dworce kolejowe były głównymi celami nalotów bombowców. Dlatego też nie było mowy o tym, aby pasażerowie czy pracownicy kolei byli pozbawieni ochrony. To dla nich właśnie budowano podziemia. Dla nich, ale też i dla wojska. Bo Wrocław był jednym z większych węzłów kolejowych w III Rzeszy. I to przez stolicę Śląska przejeżdżały transporty z żołnierzami na front wschodni.

Skąd ta woda?
Wszyscy miłośnicy legend związanych z Dworcem Głównym od lat głowią się, skąd w kazamatach wzięła się woda. Najpewniejszą odpowiedzią jest to, że Niemcy, gdy wycofywali się z miasta, zalali piwnice, by nie dostali się do nich Rosjanie. Pytanie tylko, skąd wzięli tyle wody, by zalać potężne podziemia pod rozległym budynkiem?

Są trzy możliwości. Albo to wody gruntowe, których w miarę upływu lat jest coraz więcej, albo...
- Woda z Odry lub fosy miejskiej. Niemcy przed wycofaniem otworzyli specjalne śluzy i woda wpłynęła pod dworzec - wyjaśnia jeden z miłośników legendy. Podobno wody nie da się wypompować, bo śluzy są wciąż otwarte. A kolejarze z dworca przyznają, że na terenie obiektu jest jedno bardzo dziwne urządzenie. Z pozoru przypomina hydrant. Jednak nikt jeszcze nie odważył się go przekręcić.

Innym tropem jest... domek, który stoi tuż przy fosie miejskiej, na skrzyżowaniu ul. Kołłątaja i Podwala. Podobno tam znajduje się mechanizm, który zamyka śluzy i powstrzymuje napływ wody z fosy.

Informacje za marki
Podobno w latach 70. do funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa zgłosił się pewien Niemiec. Mężczyzna, który podawał się za inżyniera mieszkającego w czasie wojny we Wrocławiu, oferował ówczesnej władzy dokumenty i informacje o podziemiach pod dworcem.

tajemnice ukryte są na niższych poziomach. Te, oczywiście, również są zalane wodą.

Twierdził, że ukryte są tam części do bomby atomowej, a także laboratoria chemiczne. Opowiadał też o tzw. złocie Wrocławia, czyli cennych zabytkach i kosztownościach, które zebrał, aby je ukryć przed Rosjanami, Guenther Grundmann, konserwator zabytków i historyk sztuki. Jednak za przekazanie dokumentów tajemniczy informator zażądał gotówki. Podobno kilkudziesięciu tysięcy marek. Polacy, którzy ze sporą rezerwą podchodzili do rewelacji Niemca, nie dali się namówić i odesłali przybysza z kwitkiem.

Co ciekawe, wątek jakichś dokumentów, które przechowywali jacyś Niemcy, w legendarnych opowieściach pojawił się kolejny raz.

- W latach 80. byłem w Wiesbaden - wspomina Marek Łaciak, były dziennikarz, obecnie szef agencji artystycznej "Wrocławska Jedynka". - Zgłosił się do mnie jeden z mieszkańców miasteczka i opowiadał, że jego ojciec budował we Wrocławiu metro.

Łaciak dostał od swojego rozmówcy mapy, z których wynikało, że pod Wrocławiem biegną dwie nitki metra. Jedna z okolic ulicy Karmelkowej na Psie Pole, a druga - w kształcie łuku - z Gądowa na Sępolno.

- Krzyżowały się właśnie pod Dworcem Głównym - zapewnia Łaciak.
Do tej pory tych rewelacji nikomu nie udało się potwierdzić. Marek Łaciak w 1970 roku przymierzał się do zrealizowania filmu dla Telewizji Polskiej.

- Wtedy weszliśmy z ekipą do tuneli pod dworcem. Były tam tory, a także niewielkie, towarowe wagoniki. Z informacji, które wtedy uzyskałem, wynikało, że to właśnie tamtędy zabrano "złoto Wrocławia" - opowiada Łaciak. Do emisji dokumentu nigdy jednak nie doszło. - Władza zabroniła pokazywać film - rozkłada ręce Marek Łaciak.

Złoto, które Niemcy chcieli ukryć, może znajdować się pod dworcem.

Czym było wspomniane już "złoto Wrocławia"? W 1944 roku minister finansów III Rzeszy wydał zarządzenie nakazujące ludności cywilnej zdawanie do państwowego depozytu wszelkich kosztowności. I mieszkańcy miasta te kosztowności oddawali. Najprawdopodobniej do depozytu dołączono też zawartość bankowych skarbców. Co się z nimi stało? Jak to możliwe, że Łaciak szedł tunelem, skoro miałyby być one zalane wodą? Wszystko wskazuje na to, że pod dworcem może być kilka kondygnacji podziemi.

W ciągu dwóch najbliższych lat wszystkie legendy zostaną zweryfikowane. Będziemy Państwa o tym informować.

Byliśmy w podziemiach dworca
Janusz Wójtowicz i Marcin Torz, reporterzy "Gazety Wrocławskiej", zwiedzili podziemia Dworca Głównego PKP. Ze swojej eskapady nakręcili film.

To kilkuminutowy obraz, w którym pokazujemy tajemnice wrocławskiego dworca. Znaleźliśmy tam wiele tuneli i piwnic. W tym takie, które są zalane wodą. To pierwszy taki materiał, który będzie można obejrzeć w internecie. - Pomysł narodził się spontanicznie. Interesujemy się zagadkami Wrocławia i po prostu zdecydowaliśmy się zrobić o nich film - mówi Janusz Wójtowicz, na co dzień fotoreporter naszej gazety.

Kręcenie zajęło kilka dni. Dworzec zwiedziliśmy dzięki uprzejmości kolejarzy, którzy pokazali nam wszelkie znane im zagadki. Dziękujemy również prof. Jerzemu Maroniowi z Uniwersytetu Wrocławskiego za fachowe komentarze. Film o tajemnicach dworca to pierwszy z cyklu o zagadkach Wrocławia. Kolejny będzie o Wzgórzu Polskim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska