Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co ma pech do kajdanek, pochodni i kariery

Janusz Michalczyk
Redaktor Janusz Michalczyk
Redaktor Janusz Michalczyk fot. Paweł Relikowski
Kiedy na scenę wkracza pech, sytuacja robi się czasem groteskowa. Ostatniej niedzieli pech dopadł wrocławskiego policjanta - zapodział się mu kluczyk od kajdanek. Oczywiście, akurat wtedy, gdy miał rozkuć obywatela, którego wcześniej przypiął do słupa, ponieważ ten szalał na ulicy. Pomysł był dobry, facet sobie posiedział i się uspokoił, ale traf chciał, że kluczyk podczas szarpaniny przepadł jak kamień rzucony w wodę.

Widok policjantów stojących bezczynnie przy słupie jest dość zabawny, ale byłbym daleki od podważania ich profesjonalizmu. Wcale nie byłoby lepiej, gdyby zamiast kajdanek sięgnęli po pałki albo paralizator. Furiat zostałby spacyfikowany, lecz z uszczerbkiem dla jego zdrowia, czego należy unikać w demokracji. Gdy poproszeni o przysługę strażacy przecięli kajdanki nożycami i mężczyznę zawieziono do szpitala na obserwację, okazało się, że stamtąd właśnie pochodzi, jest pensjonariuszem psychiatryka świętującym pierwszy dzień na wolności. Pytanie o profesjonalizm należy przekierować zatem do lekarzy, którzy wypuścili za bramę nieobliczalnego podopiecznego.

To ciekawy pomysł, by odwołać urzędników (też policjantów, lekarzy czy pływaków), którym los nie chce sprzyjać. Choć nie da się tego ogarnąć rozumem

W tę niedzielę pech dopadł też Szawarsza Karapetiana, mistrza pływania z płetwami i zarazem uczestnika sztafety przenoszącej olimpijski ogień z Kremla do Soczi, gdzie w lutym 2014 r. zaplanowano zimowe igrzyska. Jeszcze na kremlowskim podwórzu zgasła pochodnia niesiona przez Szawarsza. Ten zaczął machać rozpaczliwie drugą, wolną ręką, a wtedy z pomocą pospieszył mu ochroniarz uzbrojony w zapalniczkę. Aby nie było profanacji, pochodnia została tego samego dnia ponownie odpalona od zapasowego płomienia z Olimpu, który podróżuje ze sztafetą. Do Soczi dotrze święty ogień, ale niewykluczone, że gasnący znicz sygnalizuje kłopoty prezydenta Rosji.

Najbardziej pechowym polskim politykiem jest chyba Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezydent Warszawy. Ledwo ogłosi jakiś sukces w telewizji, to po chwili inwestycja się wali. Były już różne nieoczekiwane kłopoty, m.in. tunel Wisłostrady zaraz po otwarciu znalazł się pod wodą, a wczoraj - nazajutrz po wpuszczeniu na tory - zawiódł nowy skład metra o wdzięcznej nazwie Inspiro. Już nawet nie chodzi o to, że Hanna nie chce dobrze dla mieszkańców stolicy. "Od wielu miesięcy ma pecha, (...) my nie potrzebujemy prezydenta z pechem, my potrzebujemy prezydenta, który jest urodzony pod szczęśliwą gwiazdą" - podsumował Piotr Guział, inicjator referendum w sprawie odwołania Gronkiewicz-Waltz. To ciekawy pomysł, żeby odwołać wszystkich urzędników (dodajmy też policjantów, lekarzy czy pływaków), którym los nie chce sprzyjać. Choć nie da się tego ogarnąć rozumem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska