Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co dziś w harcerzu zostało z harcerza?

Piotr Bera
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Fot. Mariusz Kapala / Gazeta Lubuska
Odrapane kolana, krew z nosa i umiejętność kopania latryny to pamiątki z obozów każdego harcerza. Tego sprzed lat. Dzisiejsi skauci wielu rzeczy nie mogą robić. - Dziś kładzie się duży nacisk na bezpieczeństwo. Przepisy są coraz bardziej rygorystyczne i nie daj Boże coś się stanie… - rozkłada ręce Jakub Ostrowski, skarbnik Hufca ZHP Wrocław. - Znaczny wpływ na mniejszą harcerską spontaniczność mają rodzice, którzy chuchają i dmuchają na zimne, szukając dziury w całym. Niektórzy podczas letnich obozów dzwonią do nas co dwie godziny, pytając, jak się czuje ich dziecko albo je zabierają do domu. Na szczęście to rzadkość, ale odcięcie na dwa tygodnie od internetu lub telefonu to dla dzieciaków duże wyzwanie.

Harce to radosna gra na łonie natury, gdzie mężczyźni z duszą chłopca idą razem z chłopcami na poszukiwanie przygody. Przyniosą stamtąd zdrowie i szczęście, zręczność i zaradność - pisał Robert Baden-Powell, twórca i założyciel skautingu. Brytyjczyk przez 30 lat był żołnierzem - służył w Indiach oraz Afryce. Swoje doświadczenie wykorzystał do stworzenia podręczników do szkolenia wywiadowców i… młodzieży, która powinna być zaprawiona w bojach. Baden-Powell szkolił małą grupę zwiadowców - skautów, zdolną po zaledwie 6 dniach manewrów wziąć do niewoli wszystkie wojska przeciwnika bez jednego wystrzału.

Jego dzieło z 1908 roku pod tytułem „Wskazówki dla skautmistrzów” uznaje się za pierwszą publikację o harcerstwie w historii. Skautingu, który ponad 100 lat później nadal się rozwija, choć współczesne technologie kompletnie nie sprzyjają zabawie we włóczykija.

Prawie dwa tysiące harcerzy z 29 krajów przyjechały w pierwszej połowie sierpnia do Wrocławia. Skauci przebywali w stolicy Dolnego Śląska do 14 sierpnia w ramach Central European Jamboree 2016, czyli największego spotkania skautów w tym roku na świecie. Młodzież do 18 roku życia próbowała swoich sił w szyciu, malowaniu, posługiwaniu się alfabetem Morse’a i rozwiązywaniu zagadek za pomocą tropów i papierowej mapy. Czyli robiła wszystko to, co przez ostatnich 100 lat. Tyle że w zmienionej formie.

- Harcerz dobrze się bawi, rozwija i uczy nowych umiejętności manualnych. Alfabet Morse’a, pierwsza pomoc i własne konstrukcje to chleb codzienny. Z kawałka patyka i sznurka jesteśmy w stanie stworzyć coś wyjątkowego. Jednak wszystkie aktywności muszą być bezpieczne. Nie nosi się już finek i praktycznie zrezygnowano ze sprawności „Trzech Piór” - opowiada Dominika Piecha, 14-latka z Rybnika, która przyjechał do Wrocławia razem ze swoją drużyną „Watra”, której nazwa nawiązuje do ogniska, jakie rozpala się w górach.

Czytaj dalej na kolejnej stronie
Sprawność „Trzech Piór” to niegdyś jedna z bardziej pożądanych przez harcerzy odznak. Zdobywali ją najwytrwalsi wędrowcy podczas letnich obozów. Śmiałkowie musieli pomyślnie przejść trzy próby trwające po 24 godziny. Próba milczenia polegała na zachowaniu całkowitej ciszy, choćby się waliło i paliło. Próba głodu zmuszała do przetrwania dnia bez pokarmów i napojów. Próba samotności natomiast napędzała stracha: trzeba było spędzić dobę w lesie, gdzie można pożywiać się tylko owocami leśnymi i spotkać jedynie dziką zwierzynę. - Dziś kładzie się duży nacisk na bezpieczeństwo. Przepisy są coraz bardziej rygorystyczne i nie daj Boże coś się stanie… - rozkłada ręce Jakub Ostrowski, skarbnik Hufca ZHP Wrocław. - Znaczny wpływ na mniejszą harcerską spontaniczność mają rodzice, którzy chuchają i dmuchają na zimne, szukając dziury w całym. Niektórzy podczas letnich obozów dzwonią do nas co dwie godziny, pytając, jak się czuje ich dziecko albo je zabierają do domu. Na szczęście to rzadkość, ale odcięcie na dwa tygodnie od internetu lub telefonu to dla dzieciaków duże wyzwanie.

Te ograniczenia da się jednak obejść. Młodzież coraz częściej ma przy sobie tzw. powerbanki, czyli przenośne ładowarki. Dzięki temu młodzi obozowicze mogą być w ciągłym kontakcie z rodzicami.

- Dla opiekunów to naprawdę problematyczne. Telefon komórkowy to kolejna wartościowa rzecz do pilnowania, nad którą musimy sprawować pieczę - dodaje Joanna Krzyżosiak, członek Komendy Hufca Wrocław. - W dodatku młodzież dzwoni z pretensjami do rodziców: a to, że łóżko niewygodne, a to, że zupa była za słona. Wtedy robi się awantura. Nie chcemy zabraniać młodzieży łączności z domem, ale na obóz jedzie się, żeby przeżyć dwa tygodnie w zgodzie z naturą.

Tradycyjne harcerstwo stoi przed poważnym wyzwaniem: w dobie globalnej wioski, gdzie możemy jednym kliknięciem przenieść się na drugi koniec świata lub poinformować wszystkich użytkowników Facebooka, co jemy na obiad lub ile przebiegliśmy kilometrów, niezwykle trudno jest podtrzymać zainteresowanie archaicznym skautingiem.

- Media społecznościowe to teraźniejszość i przyszłość. Staramy się traktować je jako pomocne narzędzie i używać w zgodzie z naszymi wartościami - podkreśla Ostrowski. - Mamy wytyczne z kwatery głównej w Warszawie, co powinniśmy publikować i w jaki sposób. Staramy się nadążać za trendami.

Obecnie najpopularniejszą rozrywką wśród nastolatków jest łapanie Pokemonów. Dzięki specjalnej aplikacji na telefony, miliony osób spacerują po miastach w poszukiwaniu niewielkich stworków istniejących tylko i wyłącznie na ekranie urządzenia. Do zabawy potrzebujemy dostępu do internetu i GPS-a. Wtedy bez większego problemu złapiemy Pokemona, nawet na obozach harcerskich.

- Niektórzy w każdej wolnej chwili spacerują po obozie i łapią te stworki. Ale wynika to z tego, że na Jamboree we Wrocławiu jest luźna atmosfera. Nie ma wielkiego rygoru, jak na standardowym obozie, gdy wstaje się na poranne apele, a za niepościelone łóżko leci tzw. pilot, czyli odwrócenie łóżka do góry nogami albo wyrzucenie go z namiotu z całą zawartością. To solidna kara za lenistwo - śmieje się Maciek Pal, 15-letni skaut z Rybnika, który jest harcerzem od prawie trzech lat.

Noc w lesie na drzewie, pilnowanie ognia, kopanie latryn, warta w środku nocy lub patroszenie ryby. Do tego pomoc przy klęskach żywiołowych i aktywna działalność w kościele. Harcerze od dziesięcioleci mają swoje tradycje i bez względu na rozwój techniki oraz dyskursu nad bezpieczeństwem ciągle są im wierni. Założeniem harcerstwa jest nie tylko kształtowanie charakterów, ale również rozwój duchowy. To odciśnięcie piętna, które będzie towarzyszyć młodzieży w dorosłym życiu. Dlatego, pomimo oczywistych problemów wynikających z kultury konsumpcjonizmu, harcerstwo (o dziwo) trzyma się mocno. I nie trzeba być Bearem Gryllsem, znanym brytyjskim podróżnikiem, żeby przeżyć wspaniałą przygodę.

Czytaj dalej na kolejnej stronie

- Teraz we Wrocławiu mamy około tysiąca harcerzy. Jest ich coraz więcej, bo Polacy są patriotami i składając przyrzeczenie harcerskie, wierzą w dewizę: „Bóg, Honor, Ojczyzna”. Tylko teraz częściej niż kiedyś zwraca się uwagę na bezpieczne warunki przeżycia przygody - przyznaje Krzyżosiak.

Z tego powodu każdy obóz charakteryzuje się motywem przewodnim, mającym nadać wyjazdowi bardziej zabawowy charakter. Jednego dnia wszyscy przebierają się za superbohaterów, hinduskich kapłanów, wikingów, rycerzy, kowbojów lub rolników. Bo w gruncie rzeczy harcerstwo to świetna zabawa. I do tego ucząca odpowiedzialności. Tak pewnie będzie przez kolejnych 100 lat i jeszcze dłużej. Chyba że sprawności samarytańskie, puszczańskie czy łącznościowe zastąpi np. sprawność życia bez internetu.

Harcerskie pozdrowienie „Czuj, czuj, czuwaj!” - zawsze będzie wybrzmiewać podczas letnich obozów, gdzieś w polskich lasach. Bo, jak mówią sami skauci: „Harcerzem się jest, a nie bywa”. I to bez względu na okoliczności oraz rozwój technologii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska