Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cierra Burdick: Trener Rusin jest szalony, ale to koszykarski geniusz

Rafał Hydzik
fot. Ślęza Wrocław
Na niecały tydzień przed inauguracją Energa Basket Ligi Kobiet o przygotowaniach Ślęzy Wrocław, nowych nabytkach, indywidualnej formie i swoim szalonym fanklubie opowiada Cierra Burdick, kapitan wrocławskiej drużyny.

Ślęza straciła cztery kluczowe zawodniczki po sezonie (Marissa Kastanek, Sydney Colson, Elina Dikeoulakou i Taisiia Udokenko - przyp. RH). Czym teraz będziecie straszyć?
Taka jest koszykówka, zawodniczki przychodzą i odchodzą, co roku jest duża rotacja. Byłyśmy ze sobą mocno zgrane, lubiłyśmy się i gdybyśmy mogły nadal grać w takim samym składzie, byłoby świetnie. Nie takie są jednak realia profesjonalnej koszykówki. Mamy bardzo mocne zastępstwa i wierzę, że nowe zawodniczki będą kluczowe w powrocie do walk o medale.

A co skłoniło Panią do pozostania?
Było kilka czynników. Trener Arkadiusz Rusin jest szalony, ale to koszykarski geniusz. Basket jest jego życiem, dedykuje mu mnóstwo czasu i energii. Lubię grać pod jego okiem, regularnie stawia mi wyzwania, dzięki którym się rozwijam i coraz lepiej rozumiem grę. Cały czas się dzięki niemu uczę, uwielbiam to. Poza tym pokochałam Wrocław, to piękne miejsce. Kibice są świetni, dostałam od nich mnóstwo wsparcia i miłości, więc po prostu chciałam pozostać w tym środowisku.

A co dla Pani oznacza opaska kapitańska?
Jestem dumna. Zamierzam dać z siebie tyle, ile tylko jest to możliwe, by poprowadzić zespół jak najlepiej. Wiem, że jestem w stanie napełniać drużynę pozytywnymi emocjami, zaangażowaniem i pasją każdego dnia. Regularnie powtarzam sobie, że cierpliwość i optymizm pomagają wyjść nawet z największych dołów. Koszykówka jest pełna wzlotów i upadków, jako kapitan nie mogę być na takiej sinusoidzie. Moje emocje muszą być stałą.

Która z nowych zawodniczek wniesie najwięcej do drużyny?
Nie powiem, że ktoś jest lepszy, a ktoś gorszy. Każda z nowych wnosi coś niepowtarzalnego do naszej gry. Nie mogę się jednak doczekać gry z Neveną Jovanović. Jest niezwykle doświadczona, odnosiła sukcesy z drużyną narodową, a także w swoich poprzednich klubach. Dobrze się gra z inteligentnymi zawodniczkami, każdy trening jest okazją do wzajemnej nauki i czerpania nowych pomysłów.

A jak Pani ocenia okres przygotowawczy w wykonaniu drużyny? Jesteście już gotowe na ligę?
Zrobiłyśmy ogromny postęp od pierwszego sparingu przeciwko CCC Polkowice. Miałyśmy za cel by stawać się coraz lepsze jako drużyna z każdym mijającym tygodniem i myślę, ze udało się to osiągnąć. Oczywiście wciąż mamy długa drogę przed sobą, ale na pierwsze mecze ligowe jesteśmy gotowe. Nie mogę się doczekać aż w końcu ruszymy.

A co można wskazać jako słabość Ślęzy? Nad czym jeszcze trzeba popracować?
Mamy jeszcze sporo pracy do wykonania w defensywie. Na pewno jesteśmy lepsze, niż na początku przygotowań, ale w tym elemencie zawsze jest pole do poprawy. Obroną i zbiórką wygrywa się mistrzostwa. Musimy udoskonalić komunikację w sferze defensywnej, każda z nas musi wiedzieć co zrobią pozostałe. To kwestia zgrania.

A Pani osobista forma? Podobno po drodze pojawiły się jakieś pomniejsze urazy.
Rok temu grałam w fazie play-off ze zwichniętą kostką. Nie miało to dla mnie większego znaczenia. Teraz już jestem zdrowa i czuję się lepiej niż kiedykolwiek.

Wyszukając Pani nazwisko w internecie, trafiłem na Pani fanklub. Ktoś nawet ma Pani nazwisko wytatuowane na skórze.
(śmiech) Tak, to pamiątka po czasach w koledżu. Drużyna uniwersytecka dla której grałam miała nieprawdopodobnie lojalnych kibiców. Grałyśmy w biało-pomarańczowych barwach, więc mówiłyśmy, że kibice dosłownie krwawią kolorem pomarańczowym. Wtedy to się zaczęło, a z latami rosło w siłę. Ludzie śledzą moje poczynania nawet teraz, oglądają mecze Ślęzy w internecie, starają się czytać informacje prasowe. Jestem wdzięczna za wsparcie, choć ten tatuaż to już czyste szaleństwo (śmiech).

Tęskni Pani czasem za domem?
Z całą pewnością granie za oceanem jest trudne, ale zbudowałam już tutaj wiele przyjaźni, które pomagają mi żyć z dnia na dzień. Moja rodzina też mnie odwiedza co roku odkąd wyjechałam ze Stanów. No i istnieje FaceTime, więc nowoczesna technologia także stoi po mojej stronie. Od czasu do czasu pojawia się ta tęsknota, ale skupiam myśli na koszykówce. Na tyle kocham grać, że zachowuję przy tym czysty umysł.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska