Czy adwokat kupił mieszkanie od mężczyzny, który w czasie podpisywania dokumentów notarialnych był pijany? Czy w transakcji pośredniczył oszust, który od lat nęka samotne, starsze, bezradne osoby i zabiera im mieszkania oraz domy? Oszust korzysta cały czas z tej samej kancelarii notarialnej. Jedna z jej właścicielek to żona pana mecenasa z tej historii.
Wrocławski adwokat nie chce z nami rozmawiać na ten temat. Twierdzi, że to jego prywatne sprawy i media nie powinny się nimi interesować. Jest on mężem jednej z właścicielek kancelarii, z której usług korzysta oszust skazany za wyłudzenie mieszkania oraz oskarżony o kolejne takie czyny.
Przypomnijmy. Od kilku lat do mediów docierają opowieści o historiach ludzi, którzy tracą majątek. To osoby często - za sprawą wieku i kłopotów ze zdrowiem - bez kontaktu z rzeczywistością. Takie, którymi łatwo manipulować. A manipuluje zawsze ta sama osoba - Tomasz N.
CZYTAJ TEŻ: Uwaga! Sprawdź metody osób, które oszukują bezbronnych ludzi i kradną im mieszkania
Bohater tej historii - Józef P., był - do spółki ze swoim siostrzeńcem - właścicielem mieszkania na wrocławskich Krzykach. Oszusta Tomasza N. znał, jak potem mówił, "od dziecka". "Czasem odwiedzał mnie z różnymi ludźmi, wspólnie spędzaliśmy czas, piliśmy alkohol" - zeznał pan Józef w czasie śledztwa w swojej sprawie. Jego mieszkanie miało pięć pokoi. Tomasz N. zaproponował mu, żeby je sprzedał. W zamian miał dostać kawalerkę i gotówkę.
W 2007 roku mężczyzna uległ namowom swojego siostrzeńca i Tomasza N. Najpierw obaj panowie założyli Józefowi P. konto w banku. Choć pan Józef - jak przekonywał potem - nigdy nie dostał żadnych dokumentów, ani karty do bankomatu.
Tomasz N. - relacjonował poszkodowany policji - przyprowadził mecenasa. "Ja byłem jeszcze pod wpływem alkoholu" - mówił. Dali mu coś do podpisania, więc podpisał. Później został zameldowany w kawalerce należącej do Tomasza N. Ale pieniędzy nigdy nie dostał.
Prokuratura zainteresowała się tą transakcją, ale nic z tego zainteresowania nie wyszło. Sprawę umorzono m.in. dlatego, że na koncie - założonym na nazwisko Józefa P. - była gotówka przelana przez mecenasa. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego pan Józef twierdził, że nic z tych pieniędzy nie dostał. A należało mu się 250 tys zł.
Prokuratura oceniła, że "brak jest dowodów" na to, by ktoś "nieuprawniony" zabrał pieniądze należne panu Józefowi.
Mecenas - przesłuchiwany w śledztwie jako świadek - przekonywał, że w trakcie podpisywania aktu notarialnego Józef P. był "zdrowy psychicznie i mógł samodzielnie podejmować decyzje". Zapytaliśmy mecenasa, czy Józef P. był trzeźwy, jak sprzedawał mu mieszkanie. Adwokat odmówił komentarza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?