- Do Wrocławia musimy pojechać na noże - mówił przed meczem kapitan Marek Świtała. Drużyna wzięła sobie te słowa do serca i rozpoczęła mecz z wielką determinacją, przez co po kilku minutach SPR prowadził już 6:1. - Pojedynek ze Śląskiem zaczęliśmy z wysokiego C i staraliśmy się utrzymać taki stan przez cały mecz. Na nasze szczęście tym razem dowieźliśmy prowadzenie do końca - mówi trener Piotr Zembrzuski.
Na początku drugiej odsłony głogowianom przytrafiła się, tradycyjna w tym sezonie, zadyszka i Śląsk zmniejszył straty do dwóch bramek. - Na te przestoje wpływ ma nasza zbytnia nerwowość. Kiedy, nawet pomimo prowadzenia, tracimy kilka bramek z rzędu, zawodnicy zapominają o pewnych założeniach, które sobie nakreślamy i ćwiczymy w tygodniu. To też było jednym z głównych powodów naszych słabszych dotychczasowych wyników - wyjaśnia szkoleniowiec SPR-u.
Inaczej niż w kilku poprzednich meczach, zawodnicy Chrobrego potrafili przetrwać gorsze minuty i podnieść się. Wpływ na to miała przede wszystkim dobra postawa w defensywie, gdzie prym wiódł Dominik Płócienniczak. - Dominik rzeczywiście zagrał dobre zawody, ale trzeba podkreślić, że wszyscy zawodnicy dobrze stanęli w obronie. Tak jak w pierwszych meczach, znowu to był nasz mocny punkt - ocenia P. Zembrzuski.
Z dobrej strony we Wrocławiu pokazali się także prawi rozgrywający. Kamil Sadowski i Ignacy Bąk rzucili wespół dziesięć bramek. - Zarówno Kamila jak i Ignacego stać na to, by grać odważnie i skutecznie. Pomocny był im na pewno też Bartek Jurecki, który angażował na kole większą liczbę obrońców, przez co nasi rozgrywający mieli więcej miejsca - tłumaczy trener głogowian.
Zwycięstwo nad Śląskiem dało Chrobremu pierwsze od trzydziestu ośmiu dni punkty. - W końcu się przełamaliśmy i mam nadzieję, że teraz będzie już z górki - mówi M. Świtała.
Jak zaznacza, ciężko ocenić, czy wpływ na to miało ultimatum postawione przez zarząd klubu, według którego Chrobry musi zakończyć rundę z ośmioma punktami na koncie. - Na pewno w jakimś sensie to ultimatum nas zmobilizowało. Przede wszystkim jednak mobilizacją była chęć pokazania, że potrafimy grać, bo ile można przegrywać? - tłumaczy.
Głogowianie niezbyt długo cieszyli się przerwaniem passy porażek, bo już w środę podjęli we własnej hali aktualnych wicemistrzów Polski - Wisłę Płock. Co było do przewidzenia, przy Wita Stwosza ulegli faworyzowanym gościom, przez co nadal pozostają bez zwycięstwa we własnej hali. Pomimo porażki 20:30, przynajmniej w pierwszej połowie, zawodnicy Chrobrego starali się nawiązywać wyrównaną walkę z siedmiokrotnymi mistrzami kraju.
Taki stan rzeczy, przede wszystkim za sprawą skutecznej defensywy Chrobrego oraz nieskuteczności „Nafciarzy” utrzymywał się do pierwszych minut drugiej połowy. Podobnie jak we Wrocławiu, tak i drugą odsłonę meczu przeciwko Wiśle głogowianie rozpoczęli bardzo nieporadnie, przez co płocczanie odskoczyli na dziewięć bramek. Ze względu na klasę przeciwnika, Chrobry nie wyszedł już z tej opresji. - Na nasz przestój wpływ miała także lepsza niż w pierwszej połowie gra naszych przeciwników, ale rzeczywiście mamy z tym problem i widać, że przerwy nam nie służą i wybijają z rytmu - mówi P. Zembrzuski.
Podobnie jak we wrześniowym meczu z Pogonią, tak i w środowy wieczór głogowianie razili nieskutecznością z rzutów karnych. Na sześć prób z siódmego metra trafili tylko raz. - Co tu komentować? Nasza skuteczność w tym elemencie była po prostu żenująca - ocenia trener SPR-u.
Szczypiornistom Chrobrego życie uprzykrzali dodatkowo obaj golkiperzy Wisły - Rodrigo Corrales i Marcin Wichary, którzy obronili w sumie aż 25 piłek. Aż tak dobrych statystyk nie mieli bramkarze SPR-u, ale mimo to, ich dobre interwencje nie pozwoliły rzucić wicemistrzom więcej niż trzydzieści bramek. W ostatnich meczach cieszyć może szczególnie dobra postawa w bramce jedynego wychowanka w składzie - Michała Kapeli. - To prawda, że Michał wszedł na przyzwoity poziom, ale robi to, co do niego należy. Nie możemy się dziwić, że on potrafi bronić, bo przecież grał w młodzieżowej reprezentacji Polski, a to o czymś świadczy. Zawsze podkreślałem, że stać go na dobre granie i że jest to tylko kwestia czasu - zaznacza trener. - We Wrocławiu Michał dobrze zaczął dzieło, a Rafał Stachera odpowiednio je skończył. Z Płockiem też obydwaj odbili trochę piłek - dodaje szkoleniowiec.
Sam Michał Kapela spokojnie ocenia swoją ostatnią dyspozycję. - Mogę być trochę zadowolony, ale z Wisłą wpadło kilka piłek, które nie powinny. Jak widać o te dziesięć obron było za mało - zauważa.
Szansę na kolejny krok w górę tabeli głogowianie będą mieli już najbliższą środę, 28 października, gdy na wyjeździe zmierzą się z przeżywającą kłopoty kadrowe Stalą Mielec. Zawodnicy z Podkarpacia są jednak nieobliczalni, co pokazali zwyciężając przed tygodniem z Zagłębiem Lubin. Chrobry będzie musiał uważać przede wszystkim na Damiana Kostrzewę, który jest aktualnym liderem klasyfikacji strzelców ligi. - Damian rzeczywiście jest w świetnej formie i w każdym meczu może rzucić około dziesięciu bramek - analizuje trener Chrobrego. - Stal ma także mocną bramkę, bo Krzysztof Lipka i Nebojsa Nikolić potrafią zamurować dostęp do niej. Problemem tej drużyny są jednak młodzi zawodnicy na pozycjach rozgrywających, które tak na prawdę decydują o grze każdej drużyny - kończy.
Początek środowego starcia o 18.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?