Do tragedii doszło w lutym ubiegłego roku w mieszkaniu przy Popowickiej we Wrocławiu. Oskarżony Tomasz S. pochodzi z Augustowa. Poznali się przez internetową grę jesienią 2017 roku. W grze był czat. Zaczęli ze sobą rozmawiać, a po kilku tygodniach spotkali się. W listopadzie 2017 okazało się, że Katarzyna jest w ciąży. Wtedy postanowili razem zamieszkać. Wprowadził się do niej w styczniu, miesiąc przed tragedią.
Szybko zaczęły się problemy. Ona miała do niego żal, że jest zaborczy, zazdrosny. Co gorsza, niezbyt pilnie szukał pracy. Niby chodził po różnych firmach, roznosił swój życiorys. Ale głównie czas spędzał przed telewizorem i komputerem. On miał do niej pretensje, że się do niego nie odzywa. Niewiele zmieniło to, że znalazł sobie pracę. Katarzyna uznała, że ich związek jest bez przyszłości.
W dniu tragedii – 2 lutego – był pierwszy dzień w pracy. Wrócił po 16.00 do domu. Ona poszła do sklepu. Gdy wróciła próbował z nią porozmawiać o ich przyszłości i o dziecku. Ta rozmowa skończyła się tragedią. Każde z nich przedstawia wydarzenia nieco inaczej. Prokuratura za prawdziwą przyjęła wersję Katarzyny P.
Oznajmiła mu, że nie będą razem i że ma wyjść z domu. Potem sama chciała wyjść. Poszła do łazienki się przebrać. Nagle zobaczyła go w drzwiach łazienki z nożem. Rzucił się na nią, krzyczała, wołała pomocy. Miała potem rany na szyi, ramieniu, piersi i rękach. Po chwili on wyszedł do przedpokoju, stanął przed lustrem i oświadczył, że nie pójdzie do więzienia tylko się zabije. Zaczął ranić się nożem po rękach i w szyję. Ona zamknęła się w łazience i wezwała pomoc.
Przez chwilę był jeszcze w przedpokoju. Ze strachu, że jeszcze coś zrobi otworzyła drzwi łazienki. Powiedział jej, że ma go pocałować. Stał z nożem w ręku, więc zrobiła to ale – jak mówi – ze strachu. Chwilę później on wyszedł na balkon i skoczył na dół. Na szczęście nie było wysoko. Nic mu się nie stało. Rannego zabrało pogotowie do szpitala. Tam odratowano go. Katarzyna też trafiła do szpitala. Kilka miesięcy później urodziła ich dziecko.
W śledztwie Tomasz przekonywał, że chciał się zabić, gdy mu powiedziała, że nie będą razem i nie zobaczy ich dziecka. Chciał to zrobić tak, żeby ona to widziała. Tak wywiązała się szarpanina i wtedy mogła zostać poraniona. Zapewniał, że nie chciał jej zabić. Nawet mu to przez myśl nie przeszło. Na koniec przeprosił. „Jest mi bardzo przykro” - oznajmił.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?