Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chciał od studentek spotkań za wpisy do indeksu. Teraz wraca na uczelnię

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Piotr Żuk
Piotr Żuk Pawel Relikowski / Gazeta Wroclawska
Profesor Piotr Żuk, skazany przez sąd za żądanie od studentek prywatnych spotkań w zamian za wpis do indeksu, wraca na Uniwersytet Wrocławski. Czy będzie prowadził zajęcia? Decyzja w tej sprawie jest odkładana. A profesor zapewnia, że studenci nie mają się czego obawiać. Swoją sprawę nazywa intrygą. Zarzuca policji manipulowanie zeznaniami pokrzywdzonych w sprawie kobiet.

Informacje o planach powrotu Piotra Żuka spowodowały niepokój przedstawicieli studenckiego środowiska. Osoby z kierownictwa Wydziału Nauk Społecznych były wypytywane o tę sprawę - dowiadujemy się nieoficjalnie.

Prawomocny wyrok zapadł w listopadzie ubiegłego roku. Profesorowi postawiono 29 zarzutów. W tym tak poważne jak gwałty i gwałt zbiorowy. Ale sąd skazał naukowca tylko za siedem przestępstw na 8 tysięcy złotych grzywny. Uznał, że doszło do żądania „korzyści osobistej” w zamian za zaliczenie przedmiotu. Chodziło o uzależnienie zaliczenia lub postawienia wyższej oceny, od prywatnego spotkania. Ale nie były to propozycje spotkań „o charakterze seksualnym”, jak twierdziła prokuratura.

„Mam czytać pracę, czy da mi pani swój telefon?”, „będzie czwórka, ale pójdziemy na kawę”, „możemy to w inny sposób załatwić” czy wreszcie „będziesz mi uległa albo będzie normalny egzamin” - takie wypowiedzi przytaczał sędzia, uzasadniając wyrok pierwszej instancji. Przy tym ostatnim cytacie dodał, że wypowiedziane było to do osoby, z którą profesor dobrze znał się prywatnie.

Przez cały czas trwania śledztwa i procesu profesor był zawieszony na uczelni. Zawieszone było też uczelniane postępowanie dyscyplinarne. Jak mówi nam rzecznik Uniwersytetu Ryszard Balicki, zawieszenie się skończyło. Stąd informacje o powrocie Piotra Żuka na uczelnię. Równocześnie jednak odwieszone zostało postępowanie dyscyplinarne. Sprawę bada rzecznik dyscyplinarny uczelni, a potem będzie mogła się nią zająć komisja dyscyplinarna. I ona zdecyduje o ewentualnym ukaraniu profesora.

CZYTAJ WIĘCEJ o uniewinnieniu

Co do tego czasu? Nieoficjalnie słyszymy, że decyzja o prowadzeniu zajęć jest odkładana. Wyjaśnienie oficjalne wydaje się logiczne: trwa semestr i zajęcia są rozdzielone. - Ale wielu nauczycieli ma nadgodziny i byłoby jak znaleźć mu zajęcia do prowadzenia - tłumaczy jeden z naszych rozmówców. Plan na semestr zimowy, zaczynający się w październiku, układany jest na przełomie maja i czerwca.

- Nie zrezygnowałem z działalności naukowej – mówi nam profesor Żuk. - Przez ostatnie lata pisywałem do prestiżowych pism naukowych i nadal chcę to robić. Przekonuje, że dziwne jest, że po sześciu latach od rozpoczęcia sprawy komisja dyscyplinarna nie podjęła żadnych decyzji. Co do prowadzenia zajęć na uczelni to – zdaniem profesora – w tej chwili to niemożliwe bo trwa semestr i studenci mają zajęcia są już rozdzielone.

- Mają się czego obawiać?
- Mogą się obawiać człowieka, który nie istnieje, którego wykreowały media przez ostatnie lata trwania tej sprawy. Dzisiejsi studenci nie znają mnie jako nauczyciela akademickiego, bo sześć lat temu nie było ich na Uniwersytecie. Mogą znać historię z medialnego hejtu - mówi Żuk.

Profesor zwraca uwagę, że 95 procent stawianych w śledztwie mu zarzutów podczas procesu nie potwierdziło się. Przesłuchano 3 tysiące jego byłych studentek. Większość z nich - dodaje - stwierdzała w sądzie, że w ogóle nie wie po co je wezwano na rozprawę. Żadna z nich sama nie zgłosiła się do prokuratury, ani nie złożyła jakiejkolwiek pisemnej skargi do władz uczelni. Zarzuty niewłaściwych zachowań dotyczyły tylko siedmiu studentek z okresu blisko 20 lat. A na procesie część z nich stwierdziła, że nie czują się pokrzywdzone.

- To policja nadawała im status „pokrzywdzonych”, podkoloryzowywała ich zeznania w protokołach lub dopisywała całe fragmenty w ich zeznaniach - przekonuje nas profesor Piotr Żuk. Jego proces - przypomnijmy - był utajniony.

- Uniwersytet Wrocławski istniał w różnych trudnych czasach. Ostatnie czystki były na nim w 1968 i 1981 roku. To wtedy aparat represji państwa próbował decydować o tym, kto będzie uczył. Chcę wierzyć, że dziś o polityce kadrowej decydować będą ludzie Uniwersytetu a nie czynniki zewnętrzne. Jeśli o decyzji komisji będą decydowały kwestie merytoryczne i fakty, a nie plotki czy pomówienia, to jestem spokojny o jej decyzję. Jeśli coś jeszcze zostało do wyjaśnienia z tej historii, to raczej to, jak stworzono całą tę intrygę - dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska