Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były trener Śląska: Zaskakuje mnie, że zespół nie walczy

Jakub Guder
Janusz Wójtowicz
Pięć spotkań w tym roku w lidze zagrali piłkarze Śląska Wrocław. Z zespołami zajmującymi aktualnie w tabeli 11., 12., 14., 15. i 16. miejsce wywalczyli sześć punktów (wygrana, 3 remisy i porażka), co daje im na wiosnę ledwie 11. miejsce. - My powinniśmy wbijać tym drużynom po kilka goli - mówi trener Romuald Szukiełowicz, który w przeszłości prowadził WKS.

- Zaskakuje mnie, że ten zespół nie walczy, że na boisku nie ma rannych i zabitych, a kartki łapiemy za gadanie. Rozgadany zespół to oznaka słabości, bo jak jeden mówi, to pięciu słucha - twierdzi Szukiełowicz i dodaje, że jego zdaniem sytuacja finansowa klubu też może mieć wpływ na postawę drużyny. - Nie wierzę w zapewnienia, że poślizgi w wypłatach nie mają wpływu na grę. To zawsze gdzieś siedzi z tyłu głowy.

Podobne spostrzeżenia ma Władysław Żmuda, który doprowadził WKS do pierwszego mistrzowskiego tytułu w 1977 roku. - Śląsk nie grał na maksymalnych obrotach, jak kandydat do czołowych miejsc w lidze. Zabrakło tego, czego Polakom w spotkaniu z Ukrainą - większej werwy, bo przewagę techniczną po stronie wrocławian było widać - analizuje Żmuda.

Szukiełowicz odważnie komentuję postawę Słoweńca Dalibora Stevanovicia. - Dla mnie nie ma faceta. Od pewnego czasu gramy w dziesiątkę - wyrokuje ostro. - Trzeba zadać sobie pytanie, na jakiej pozycji gra Stevanović. Jeśli jest środkowym pomocnikiem, to jaka jest rola Sebastiana Mili? Jeśli natomiast nasz system to odwrócony trójkąt z dwoma ofensywnymi piłkarzami, to powinniśmy go rozliczać z asyst i goli. Nie jestem fanem statystyk, ale w takiej sytu-acji one wiele mówią, jeśli piłkarz zagrał już ponad 20 meczów w zespole (póki co Stevanović nie ma koncie żadnej bramki i asysty - przyp. JG). Gdyby wystawiany był jako defensywny pomocnik, to dla mnie powinien mieć w każdym meczu o 5 do 8 odbiorów więcej niż strat - wylicza.

Oficjalnie w Śląsku deklarują, że Stanislav Levy może być spokojny o swoją posadę, chociaż w kuluarach część osób związanych z klubem jest zaskoczonych niektórymi decyzjami Czecha. Trudno im się dziwić, bo faktycznie w sobotę kilka ruchów trenera Śląska kontrowersje wzbudziło. - Byłem zaskoczony, że nie zagrał Przemysław Kaźmierczak. Być może miał jakieś problemy ze zdrowiem - zastanawia się Żmuda.

"Kaz" był jednak zdrowy, a co więcej, powinien być wypoczęty, bo przecież z powodu czerwonej kartki nie zagrał w rewanżowym meczu ćwierćfinału Pucharu Polski z Flotą Świnoujście.

Szukiełowicz natomiast zastanawia się, dlaczego znów zaledwie kilka minut dostał Eric Mouloungui. - Piłkarz z Gabonu pokazał już z Podbeskidziem, że potrafi poprzewracać obrońców. Po czerwonej kartce zrobiłbym nawet dwie zmiany. Wprowadziłbym Kaźmierczaka, który wspierałby Milę i przydałby się przy stałych fragmentach gry, oraz Mouloungui za Pawelca. Ściągnięcie Mili to był dla mnie szok. Podziwiam go, że nawet się nie skrzywił, tylko oddał opaskę kapitana - kończy Szukiełowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska