Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne porachunki w gangu czyścicieli kont bankowych

Marcin Rybak
Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Sprawą porachunków w szajce hakerów zwanej „gangiem czyścicieli kont” zajmował się będzie wrocławski Sąd Okręgowy. Prokuratura oskarżyła pięciu mężczyzn o porwanie mieszkańca Wrocławia dla okupu. Miał być wywieziony do lasu i katowany. Sprawcy podejrzewali ofiarę o to, że ukradł pieniądze pochodzące z ich wspólnego oszustwa. Nie mieli racji. Te pieniądze wpadły w ręce policji.

Był 10 marca 2015 roku. Na ul. Daszyńskiego we Wrocławiu Dariusz S. wyszedł z psem na spacer. Chwilę wcześniej kolega Michał zadzwonił do niego, że mus się z nim spotkać. Na ulicy na Dariusza czekało czterech bandytów. Siłą zaciągnęli go do auta, razem z psem i pojechali do lasu za miasto. Tu zaczęły się tortury. Dariusz był bity i kopany. Pokazywano mu nóż i pistolet. Oprawcy grozili, że przestrzelą mu kolana. Pytali tylko o jedno: gdzie są pieniądze?

Z ustaleń śledztwa wynika, że wszyscy – łącznie z porwanym – uczestniczyli w oszustwie, za którym stoi wspomniana hakerska szajka z Warszawy. Przestępcy za pomocą wirusa komputerowego przejmowali kontrolę nad telefonami komórkowymi swoich ofiar. Dzięki temu uzyskiwali hasła i kody do bankowych kont właściciel telefonów. A przy pomocy owych haseł i kont okradali ich z pieniędzy. Ukradziono w ten sposób miliony złotych.

Pieniądze przesyłane były na rachunki tzw. „słupów”. A ci wybierali gotówkę w oddziałach banków. W taki właśnie sposób w marcu 2015 roku skradzione komuś 847 tys. zł trafiły na kontro mieszkańca Wrocławia. Mężczyzna zdołał wybrać tylko 120 tysięcy. Więcej nie, bo został zatrzymany przez policję. Funkcjonariusze przejęli większość łupu i oddali okradzionej osobie.

Ale przestępcy z Warszawy o tym nie wiedzieli. Zaczęli się zastanawiać czy gotówki ktoś im po prostu nie zabrał. Sebastian B. - dziś główny oskarżony – poprosił swojego znajomego, by ten zorientował się czy pieniędzy nie ostały przejęte przez jakąś wrocławską grupę przestępczą. Nie zostały. Wtedy Sebastian doszedł do wniosku, że oszukali go jego wrocławscy wspólnicy: Michał i Dariusz.

Pierwszy – zatrzymany przez warszawiaków – zarzekał się, że nie ma nic wspólnego z „kradzieżą” żadnej gotówki. Wtedy podejrzenie padło na Dariusza. Michał zgodził się pomóc w jego porwaniu. Zadzwonił i poprosił go o pilne spotkanie. Tak Dariusz S. znalazł się w lesie, torturowany i pytany o pieniądze.

Katowany przysięgał, że ich nie ma i zarzekał się, że nie oszukał swoich warszawskich wspólników. Obiecał przynieść tyle ile może. I w ciągu kilku dni Sebastian i jego kompani dostali od Dariusza 100 tysięcy złotych. I z obietnicy wywiązał się.
Dziś pięciu mężczyzn zostało oskarżonych o porwanie dla okupu. Dwóch przyznało się do winy. Pozostali nie przyznają się. A wśród nich ten, który – według oskarżenia – zorganizował napad. Akt oskarżenia w sprawie szajki czyścicieli kont trafił niedawno do sądu w Warszawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska