Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Bridges" To muzyczna prawda o korzeniach i mieszanka kultur

Małgorzata Matuszewska
b Skrzypek Adam Bałdych (w środku) zaprosił do współpracy norweski zespół Helge Lien Trio. Na zdjęciu od lewej: Per Oddvar Johansen (grający na perkusji), Helge Lien (lider tria jest pianistą), Adam Bałdych i Frode Berg (grający na kontrabasie). Efekty pracy polsko-norweskiego kwartetu są znakomite, warto posłuchać i płyty „Bridges”, i koncertu, na który wkrótce przyjadą do Wrocławia.
b Skrzypek Adam Bałdych (w środku) zaprosił do współpracy norweski zespół Helge Lien Trio. Na zdjęciu od lewej: Per Oddvar Johansen (grający na perkusji), Helge Lien (lider tria jest pianistą), Adam Bałdych i Frode Berg (grający na kontrabasie). Efekty pracy polsko-norweskiego kwartetu są znakomite, warto posłuchać i płyty „Bridges”, i koncertu, na który wkrótce przyjadą do Wrocławia. Gregor Hohenberg
Z Adamem Bałdychem, jazzowym skrzypkiem i kompozytorem, przed ukazaniem się nowej płyty, rozmawia Małgorzata Matuszewska.

Jak zaczął Pan współpracować z norweskim zespołem Helge Lien Trio?
Skomponowałem materiał na nową płytę i zastanawiałem się, z kim zagrać tę muzykę. Współpracuję z wieloma wspaniałymi artystami, ale zawsze szukam nowych wyzwań. Chciałem zaskoczyć i słuchaczy, i siebie.

Nowością?
Wiedziałem, że potrzebuję przestrzeni i muzyków, którzy wydobędą nowe znaczenie w napisanych dźwiękach. Szukałem tria, które muzycznie i artystycznie pasowałoby do tego materiału. Dostałem rekomendacje z całego świata, wśród nich Helge Lien Trio, które ma rozpoznawalny język, kilka bardzo dobrych płyt na koncie. Wcześniej ich nie znałem.

Porozumieliście się?
Są jednym organizmem, z którym będę mógł nawiązać dialog. Nie chciałem budować od zera zespołu, tylko zbudować coś, co będzie zderzeniem dwóch kultur, ale w formie bezpośredniego dialogu. Wkręciłem się w to, jak grają, jak szanują dźwięki, sprawiają, że dźwięk jest samoistnym tworem, który da się obserwować jak geometryczną bryłę, który ma swoją strukturę, barwę. Ci muzycy dają sobie czas, by dźwięk wybrzmiał. Właśnie tego szukałem – kogoś, kto ma w sobie tyle spokoju, wyważenia, odwagi, by położyć dźwięk i dać mu czas. Poleciałem do Oslo na próbę, nie wiedząc, czy na pewno się zgramy. Jesteśmy świeżym projektem, dopiero szukamy rzeczy, które nas łączą. Ale coś takiego ważnego musi się stać od początku, chemia, która przyciąga. Wracając z Oslo, zdecydowałem, że nagrywamy razem.

Skąd tyle ciszy na płycie?
Sam jestem dla siebie barometrem, który wskazuje muzyczne potrzeby i reaguje na otaczający świat. Kiedy mieszkałem w spokojnym Gorzowie Wielkopolskim, gdzie niewiele się działo, pewną formą wyrażania siebie była głośność. Świat, w którym dziś się obracam, jest pełen dźwięków, smaków, jest gęsty, pełen wielu doznań. Moja reakcja na taki świat to potrzeba obcowania z ciszą. Cisza sprawia, że odkrywam coś ważnego dla siebie, zaczynam stawiać sobie pytania, szukam odpowiedzi, kim jestem, co jest prawdziwe i czym chcę się dzielić z ludźmi. I jestem w stanie tego szukać. W ciszy się wypowiadam. Krzycząc, nie powiem tego, co jest dla mnie ważne. Być może przenosząc słuchaczy do świata ciszy, w którym dobrze się poczują, odkryją całą paletę barw, którymi chcę się z nimi podzielić. To niezwykle interesujące, a kiedyś od tego stroniłem, nie pozwalałem sobie na ciszę. Dziś chcę, żeby to, co mam do powiedzenia, miało większą głębię, by frazy nabrały większych i bardziej intymnych znaczeń.

To oznaka dojrzałości?
Na pewno. Cały czas słucham siebie, słucham muzyki, analizuję to, co robię i obserwuję, co mogę zrobić lepiej.

Co cisza ma wspólnego z muzyką?
Użycie ciszy jest formą muzyki. Cisza ma swój dźwięk, o ile to, co ją poprzedza oraz po niej następuje służy jej jako kontekst i nadaje jej konkretnej wartości. Eksperymentuję z ciszą, zastanawiam się, jak działa w kontekście tego, co następuje chwilę po niej.

Skąd wziął się tytuł „Bridges”?
To próba filozoficznego odniesienia do roli budowania pomostów. Czym są w muzyce? Jaka jest dziś rola muzyki i sztuki w ogóle, jako międzynarodowego języka? Czy sztuka wciąż prowadzi dialog? Mamy wiele tradycji, wiele regionów. Cykl kompozycji na ten album napisałem jako zamówienie kompozytorskie dotyczące tematu napływu ludności ze wschodu na Ziemie Odzyskane, po II wojnie światowej. Te tereny zostały zagospodarowane ludźmi z Polesia, Łemkowszczyzny, społecznością romską, której np. w Gorzowie Wielkopolskim jest dużo. Starałem się zrozumieć, jak bardzo wymieszały się ze sobą te kultury i jak wykorzystać ich dialog jako inspirację do mojej twórczości. Wielokulturowość była dla mnie inspiracją. Moja rodzina pochodzi z Polesia.

Rodzinne tradycje pomogły?
Odkrywałem w sobie cząstkę tradycji. Jestem już kolejnym pokoleniem, nie mieszkałem tam, ale muzyka z Polesia we mnie gra. Interesuje mnie, co każdy z nas w sobie ma, co zakodowane jest głęboko w naszych genach. Chcę odkrywać prawdę o sobie.

Norweskie trio to zupełnie inna kultura…
… i muzyka jest dialogiem z kolejną kulturą. To też pomost między gatunkami. Nie chcę barier w muzyce. Mogę czerpać z muzyki pop, klasycznej, folku. Nie jestem ortodoksyjnym jazzmanem, idącym tylko w jednym „właściwym” kierunku. Reaguję na otaczający świat, wychowywałem się na MTV i nie mam problemu z robieniem videoclipów do swojej muzyki. Chcę pokazywać swoją sztukę poprzez różne media.

Pana płyty wydaje prestiżowa wytwórnia ACT Music. Dobrze się współpracuje?
Dostaję wiatr w skrzydła i bardzo dużą pomoc. Dużo też rozmawiamy o przyszłości. Mam zagwarantowaną artystyczną wolność, choć wiele osób pyta mnie, dlaczego nie nagrywam z polskimi składami.

Właśnie, dlaczego?
To wynika z polskiej sytuacji na europejskiej scenie. Wciąż jeszcze zaufanie do polskiej muzyki jest niewielkie, to moim zdaniem pozostałość czasów żelaznej kurtyny, kiedy zachodnie kraje wymieniały się muzyką, a z Polski tylko niewielu artystów mogło prezentować się na ich scenach. Staramy się z wytwórnią, by ludzie traktowali mnie jako muzyka europejskiego, mocno związanego z miejscem, z którego pochodzi. Pewne stereotypy należy zakopać. Siggi Loch, szef ACT Music, wyprodukował mnóstwo płyt jazzowych, rockowych. Patrzy na muzykę szerzej, nie widzi problemu w mieszaniu gatunków, jest otwarty na różne brzmienia. Wiele się od niego nauczyłem. Jestem jedynym skrzypkiem w wytwórni, więc mam bardzo dobrze (uśmiech).

Pisze Pan muzykę ilustrującą inne rodzaje sztuki?
Właśnie dostałem zamówienie na muzykę do malarstwa Wacława Szpakowskiego, na skrzypce i perkusję. On sam grał na skrzypcach i próbował swoje obrazy przenieść w formę improwizacji muzycznej. Postaram się zrobić to samo na skrzypcach, oddać muzyką linearność i rytmiczność jego prac.

Szkoda, że nie grał Pan w czasie czerwcowego performance’u Europejskiej Stolicy Kultury „Mosty”…
Ale staram się dbać o Wrocław, zapraszając do niego swoją publiczność, ostatnio Włochów. W czerwcu, razem z Pawłem Kaczmarczykiem, wystąpiliśmy na festiwalu Corso Polonia w Casa del Jazz w Rzymie, był to koncert organizowany przez Instytut Polski w Rzymie i wspomnianą Europejską Stolicę Kultury Wrocław 2016.

Kiedy wystąpi Pan we Wrocławiu?
Z Helge Lien Trio zagramy 19 października o godz. 19 w Imparcie.
Płyta „Bridges” Adama Bałdycha i Helge Lien Trio w sprzedaży od 28 sierpnia (cena: 59,99 zł).
CZYTAJ
BRIDGES – RECENZJA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska