Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brązowy medalista, zapaśnik Śląska Damian Janikowski wrócił już z Londynu. Co mówił?

Tomasz Dębek, PAW
Ostatni polscy medaliści igrzysk wrócili już do kraju. W poniedziałek zgromadzeni na warszawskim Okęciu kibice, rodziny i przedstawiciele związków sportowych powitali młociarkę Anitę Włodarczyk, kajakarki Beatę Mikołajczyk i Karolinę Naję oraz zapaśnika Śląska Wrocław Damiana Janikowskiego.

Włodarczyk pojawiła się na lotnisku po godz. 14. - Długo nie dochodziło do mnie, że zajęłam drugie miejsce. Poczułam, że jestem srebrną medalistką dopiero, gdy zawieszono mi medal na szyi. Bo jest ciężki - powiedziała mistrzyni świata (Berlin 2009) i Europy (Helsinki 2012).

- Szkoda mi spalonego czwartego rzutu, w którym było ponad 78 metrów. Ale wróciłam z medalem, może zakończę sezon z rekordem świata, zobaczymy - dodała Włodarczyk. Polka nie zwalnia bowiem tempa. Zapytany o nagrodę za sukces w Londynie, jej trener zaproponował... popołudniowy rozruch.

Polka zadedykowała srebro Kamili Skolimowskiej. Podkreśliła też rolę kibiców, którzy mocno ją wspierali. - Po konkursie poszliśmy świętować z rodzicami, bratem i najbliższymi znajomymi. Wróciłam do wioski olimpijskiej wpół do dziewiątej nad ranem, prosto na śniadanie. Ale wzniosłam toast za kibiców, żeby im w ten sposób podziękować za to, że byli ze mną - wyznała zawodniczka.
Nie obyło się też bez ostrych słów pod adresem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

- Przez ostatnie dwa lata nie było dobrze, jeśli chodzi o naszą współpracę. Związek robił mi pod górkę. Najbardziej boli to, że w 2011 r., kiedy dochodziłam do zdrowia po kontuzji, tydzień przed mistrzostwami Polski, poinformowano mnie, że muszę zrobić minimum na mistrzostwa świata, bo inaczej tam nie pojadę. A byłam wtedy obrończynią tytułu, miałam dziką kartę. W tym roku Paweł Wojciechowski dostał prezent od prezesa Jerzego Skuchy i nie musiał uzyskać minimum - oznajmiła. - Mam żal o to, że w związku są osoby, które mogą więcej. Niektórzy nie muszą się starać, a ja musiałam walczyć do końca - dodała.

Nasza najlepsza młociarka zakończyła jednak w bardziej optymistycznym tonie: - Będę trenowała do igrzysk w Rio de Janeiro. Powalczę tam o złoto. O nic innego nie wypada - zapowiedziała.

Przed południem do Polski powrócili brązowi medaliści - kajakarki Beata Mikołajczyk i Karolina Naja oraz zapaśnik Damian Janikowski. Mieli za sobą nieprzespaną noc - o pierwszej w nocy wyjechali z wioski olimpijskiej, aby zdążyć na samolot. Czekała na nich duża grupa kibiców i znajomych.

Nic dziwnego, że Janikowski tryskał wręcz dobrym humorem. - Dziękuję wam za przybycie i cykanie zdjęć (śmiech). Będziemy ostro trenować, rozwijać się. Żeby w Rio były lepsze medale, a nie takie brązowe tylko - żartował podczas powitania.

Zapytany o świętowanie po zdobyciu medalu, także nie tracił rezonu. - Na pewno każdy medalista delikatnie sobie poświętował. Nie, żeby od razu wypić nie wiadomo ile. Do mnie przyjechali przyjaciele z Wrocławia i to z nimi spędziłem trzy dni po starcie. Kolega zaprowadził nas do kilku polskich pubów, gdzie kibice oglądali igrzyska. Czas na małe świętowanie jeszcze przyjdzie, chociaż wkrótce czekają mnie kolejne starty, więc długo sobie nie odpocznę - twierdził zapaśnik Śląska.

Kajakarki również nie będą leniuchować. W przyszły weekend wystartują w mistrzostwach Polski na poznańskiej Malcie. Tydzień później popłyną na akademickich mistrzostwach świata w Kazaniu. - Ze względu na starty będziemy musiały odłożyć celebrację do końca sezonu. Będziemy cieszyć się z medali wspólnie z rodzicami w domowym zaciszu - zgodnie mówiły Mikołajczyk i Naja.
Kajakarki zdobyły medale po wcześniejszym zajęciu czwartego miejsca w K4 (czwórkach). - Po tym starcie miałyśmy niedosyt, że byłyśmy tak blisko, a jednocześnie tak daleko od podium. Stwierdziłyśmy, że trzeba o tym zapomnieć. Obróciłyśmy tę sportową złość w energię, dzięki której popłynęłyśmy w kolejnym finale - tłumaczyła Mikołajczyk.

Usłyszeliśmy też stanowisko Janikowskiego w sprawie jego rzekomych startów w MMA. - Widziałem nagłówki artykułów mówiące, że odchodzę z zapasów. Reszta tekstu wcale jednak tego nie potwierdzała. Owszem, trenuję ten sport, bo przy okazji rozwijam swoje umiejętności zapaśnicze. Nie wykluczam, że kiedyś wystąpię na jakichś amatorskich zawodach. Zwłaszcza w okresie bez ważniejszych startów, w którym nie będę się musiał obawiać o kontuzje. Ale jeśli chodzi o poważniejsze gale, to jeszcze nie mam zamiaru się w to bawić. Może kiedyś? Czas pokaże - powiedział Janikowski.

- Cieszę się, że ludzie chętnie zobaczyliby mnie np. na gali KSW. Ale myślę, że nie jestem jeszcze wystarczająco wyszkolony w MMA. To, że jestem dobry w zapasach może nie wystarczyć. A nie chciałbym się ośmieszyć - dodał brązowy medalista w kat. 84 kg. "Na Najmana twoje zapasy spokojnie wystarczą" - żartowali kibice.

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w***GAZETAWROCLAWSKA.PL/PIANO**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska