Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Zdrojewski na prezydenta? Senator zdradza nam plany

Andrzej Zwoliński
Bogdan Zdrojewski
Bogdan Zdrojewski Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Bogdan Zdrojewski - były minister kultury i prezydent Wrocławia rzucił rękawicę Grzegorzowi Schetynie. W styczniu będzie z nim walczył o przywództwo w Platformie. Czy to początek przyszłej batalii o Pałac Prezydencki? Pytamy Bogdana Zdrojewskiego o jego polityczne plany.

Co ostatecznie zdecydowało, o tym, że powiedział Pan: tak startuję w wyborach na przewodniczącego PO, rzucam rękawicę Grzegorzowi Schetynie? Wcześniej zapowiadał Pan, że to zrobi, jeśli obecny przewodniczący zadeklaruje swój start, a jak na razie tego nie zrobił.
To efekt konsultacji, wielu rozmów, ale też pretensji z wielu środowisk, abym nie stał już dłużej z boku. Mamy bardzo trudny czas, przed nami ostatnie wybory w najbliższym czasie - prezydenckie i - jeżeli tak wiele osób zgadza się z moja krytyczną oceną, to zaraz za nią pojawiają się wezwania – powinien Pan startować, pomożemy, ale nie może się Pan od tego uchylać. Słyszę też głosy, że jeżeli kierownictwo partii się nie zmieni, to najbliższe wybory też przegramy. To przeważyło.

Z Platformą jest już tak źle? Toniecie?
Beznadziejnie nie jest, bo gdyby tak było, to opuściłbym Platformę. Mamy sporo interesujących ludzi i wciąż potencjał, a do tego doświadczenie. Sądzę jednak, że ten kapitał, który posiadamy jest w ostatnim czasie marnowany.

Zapowiedział Pan, że codziennie będzie proponował na swoim facebookowym profilu pomysły na zmiany w Platformie, na jej odnowę. Jedną z pierwszych propozycji jest powrót do korzeni – przynajmniej ja to tak odczytuję – pisze Pan: Platforma Obywatelska powinna być zdecydowanie centrowa. Z silnymi, ale umiarkowanymi skrzydłami, po prawej i lewej stronie.
Platforma w ostatnim czasie się pogubiła. W swoich przekazach do wyborców miotaliśmy się od ściany do ściany. Z drugiej strony, byliśmy tylko reaktywni, gubiąc to, co było naszym wielkim atutem w przeszłości, czyli wizję i pomysły na Polskę, empatię. Podsumowując – utraciliśmy wyborców. Niestety nie chodzi tylko o naszych wyborców, ale też o tych potencjalnych. Utraciliśmy zdolność ich pozyskiwania.

Może jednak pomysł Grzegorza Schetyny, skrętu na lewo, próba pozyskania wyborcy bardziej roszczeniowego jeżeli chodzi o kwestie socjalne, zwłaszcza w kontekście tego, co robi PiS, nie jest wcale złym pomysłem?
Nie zgadzam się. Efekt, jaki widzimy w Sejmie jest aż nadto wymowny. Lewica wróciła do ław poselskich, PiS zyskał, PSL zyskało, Konfederacja też ma swoich reprezentantów, a PO straciła. Doceniam konieczność bycia w parlamencie reprezentantów lewicy, ale jeszcze boleśniejsze dla nas w tej sytuacji jest oddanie Prawu i Sprawiedliwości całego umiarkowanego centrum i prawej części sceny politycznej. Wyborcy o takich poglądach albo głosują na PiS, albo się mocno podzielili i tylko niewielka część pozostała przy nas. Dużo rozmawiam z wyborcami i mam poczucie, że jednak większość z nich ma poglądy centrowe, umiarkowane, zdroworozsądkowe i nie akceptują skrajności. Nie mówię tutaj o faszyzmie czy komunizmie, ale też o skrajnych sposobach na wyrażanie swoich poglądów. Ludzie źle reagują na agresję i płytkość tego, co się do nich mówi. Z tego też powodu powinniśmy wrócić do korzeni.

Mamy jednak 2019 rok, a nie początek XX wieku, kiedy Platforma się formowała.
To właśnie uwzględniam. Nie ma możliwości cofania się w czasie. Chodzi mi bardziej o powrót do wartości, pryncypiów, klarowności przekazów, a zwłaszcza prawdziwego, autentycznego kontaktu z wyborcami. Dziś przedstawiam program obejmujący szacunek wobec najważniejszych wyzwań, wartości, za moment także drogi dojścia i konkretne propozycje na przyszłość.

Hasła „odzyskajmy centrum”, czy „kręgosłup wartości” brzmią bardzo ogólnikowo. Czym konkretnie chce Pan uwieść działaczy PO, przekonać do siebie?
Wysoki poziom ogólności skończy się w przyszłym tygodniu. Planowałem 11 propozycji, mających redefiniować to, czym powinna być Platforma, a później przedstawić sposoby i drogę dojścia do tego, opierając się już na konkretnych propozycjach. Wszystkich punktów będzie około 30. Będą się pojawiały dzień po dniu, bo nie chcę, by to były narzucane przeze mnie opinie. To mają być propozycje do dyskusji, debaty, także na portalach społecznościowych. Zbieram opinie na zadawane tematy, po to by 7, 8 stycznia zebrać je i ewentualnie zweryfikować. Chcę, by w tworzeniu tego programu, jak najszerzej uczestniczyli wyborcy i działacze PO.

Przedstawianie kolejnych pomysłów w sieci i pobudzanie w ten sposób do dyskusji nad sytuacją w PO, to jednak za mało na wygranie jakikolwiek wyborów. Jest Pan politykiem mocno kojarzonym z Wrocławiem. Co z pozyskiwaniem głosów w terenie w innych regionach?
Jeżdżę i spotykam się już teraz. Oczywiście zacząłem od Wrocławia, ale jeszcze w tym tygodniu będę w Poznaniu. Następnie wybieram się do Krakowa, Gdańska, a także do Warszawy. Będę się spotykał nie tylko z działaczami PO, ale też z samorządowcami. Zaprosił mnie na spotkanie prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, wybieram się też na spotkanie z prezydent Łodzi - Hanną Zdanowską.

W czasie ostatniej kampanii wyborczej dużo Pan mówił o walce z przyczynami zmian w klimacie, o problemach demograficznych w służbie zdrowia czy w edukacji. To też będą osie programu dla PO?
Trzy fundamentalne propozycje programowe, to jest rzeczywiście służba zdrowia, ekologia, a także oświata z nauką. Oczywiście oprócz nich znajdą się też sprawy związane z tym, co dziś budzi emocje. Mam tu na myśli sytuację w wymiarze sprawiedliwości, mediach publicznych czy samorządach, które przez rząd PiS nie są traktowane jako autonomiczne elementy administracji publicznej.

Jaki jest odzew ze strony działaczy? Słyszy Pan jakieś głosy?
Aż za dużo na tym etapie. Mam mnóstwo zaproszeń do dyskusji, spotkań. Dominują także prośby o wywiady dla mediów. Ludzie pytają mnie często, czy wytrwam i czy nie zrezygnuję. Tu mogę zapewnić – na pewno nie zrezygnuję. Słyszę też apele, by oprócz pomysłów na naprawę PO, pokazać też sposoby na to, jak to zrobić. Mam propozycje pomocy, nie tylko z Wrocławia, ale też z Lublina, Łodzi, Sopotu, Krakowa czy Gorzowa. Pojawiają się osoby i struktury. Mam jednak świadomość skali wyzwania. Wiem, że dla partii politycznych same zmiany personalne to zbyt mało. Ważna jest wiarygodność, sposoby komunikowania się z elektoratem, wiarygodność i umiejętność budowania drogi do określonych celów programowych.

Grzegorz Schetyna jeszcze nie zadeklarował, czy zawalczy o zachowanie stanowiska, ale wiadomo już na pewno, że w szranki z Panem stanie Joanna Mucha i Borys Budka. Ten ostatni polityk ma już na koncie pierwszy sukces - szefostwo klubu PO w Sejmie. W przeciwieństwie do Pana, wieloletniego i nie najmłodszego już działacza, on postrzegamy jest jako ta nowa, młodsza twarz Platformy.
Byłem szefem klubu. Ten sukces też jest moim udziałem. Faktem jednak jest, że doświadczenie, kompletność pewnych kompetencji dziś nie jest najwyżej ceniona. O dziwo, jednak to dziś Bogdan Zdrojewski wciąż najmocniej mówi o odpowiedzialności za kolejne pokolenia, przyszłości Polski. Nie odmawiam Borysowi Budce niczego. Mam wiarę w jego kompetencje i predyspozycje. Gdybym miał pewność, że wytrwa w walce, nie zrezygnuje w ostatniej chwili, czy też nie zrobi programowego zwrotu o 180 stopni, może bym nie kandydował. Dziś, w jakimś sensie, jestem jego „sprawdzam”. A mówiąc bardzo poważnie, zakładam wręcz konieczność współpracy z takimi postaciami jak on, w rozmaitych rolach.

Wielokrotnie Pan podkreślał, że bardziej odpowiada Panu spokojna praca koncepcyjna, długofalowa, nad konkretnymi projektami. Nie jest Pan raczej typem fightera, który rzuci ostrym słowem, a jak trzeba to uderzy pięścią w stół.
To że nie jestem nerwusem czy cholerykiem nie oznacza, że nie jestem zdolny do ostrej reakcji.
Zawsze jednak starałem się być odpowiedzialny za czyny i słowa. Nigdy nie posługiwałem się także krótką perspektywą. Bez względu na pełnioną rolę, funkcję, nie istotne było, co poza nią. Mam naturę menadżera, dążącego do realizacji określonych zadań, bez rozpraszania się na inne możliwe role. Tak też było w PE. Zostałem w formalnym wykazie uznany za jednego z najbardziej zdyscyplinowanych, pracowitych posłów. Piąte miejsce wśród 751 eurodeputowanych to dla mnie potwierdzenie obowiązkowości i właśnie poważnego traktowania mandatu wyborców. Niestety, jest także koszt. Oznaczało to oddalenie od polityki krajowej.

Nie jest czasem tak, że walkę o fotel przewodniczącego PO traktuje Pan jako punkt wyjściowy o to, by powalczyć o coś więcej i myślę tu o prezydenturze?
Moim marzeniem nigdy nie było zasiadanie w pałacu na Krakowskim Przedmieściu. Zasiadałem w innym, dokładnie po przeciwnej stronie, będąc ministrem kultury. I nie chodzi tu o brak predyspozycji, czy też lekceważenie tego urzędu. Po prostu nie widzę siebie w tej roli. Dziś mam jednak poczucie konieczności aktywności w bieżącej polityce, dającej szansę na wyprowadzenie Polski z wewnętrznych wojen, waśni, straty czasu czy też lekceważenia odpowiedzialności za naszą przyszłość. W krótkiej perspektywie zadaniem numer jeden jest pokonanie Andrzeja Dudy, w dłuższej - przygotowanie PO do trzech kampanii z rzędu, w okresie 2023/4. Nie wykluczam też, że zdobycie Belwederu, po sukcesie w Senacie, może oznaczać skrócenie kadencji naszego parlamentu.

Jak już mowa o kampanii prezydenckiej, wśród kandydatów PO obok Małgorzaty Kidawy-Błońskiej pojawił się prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak. O Pani marszałek zawsze wypowiadał się Pan bardzo pozytywnie, mimo że to kandydatura zaproponowana przez Grzegorza Schetynę.
Grzegorz Schetyna zaproponował Małgorzatę Kidawę-Błońską jako kandydatkę na premiera. Uważam, że ma ona jednak większe predyspozycje na stanowisko prezydenta, biorąc pod uwagę w szczególności jej doświadczenie zawodowe, kontakt jaki ma z ludźmi, umiejętność ich słuchania. Fakt kandydowania Jacka Jaśkowiaka, to dla mnie nie do końca zrozumiała decyzja. Myślę, że jego start to jest pomysł Grzegorza Schetyny. Jaśkowiak jest postacią szanowaną w Poznaniu i potrafiącą wygrywać. Ma jednak bardzo krótki staż w polityce, niewystarczające doświadczenie i jest dobrze rozpoznawalny jedynie w Poznaniu. Nie podzielam opinii, że to on będzie miał większe szanse w walce z prezydentem Andrzejem Dudą, bo jest bardziej waleczny. W tej kampanii nie wystarczy być agresywnym anty-Dudą. Złością i negatywnym przekazem można więcej stracić. Z tego powodu uważam, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest w stanie uzyskać większe poparcie i przekonać do siebie elektorat centrowy, który jest w Polsce większością.

Zostawiając już walkę o przywództwo w PO, zapytam o sytuację w senacie. Jak z perspektywy tych pierwszych, blisko dwóch miesięcy, ocenia Pan szansę na utrzymanie kruchej większości przez opozycję.
Rokowania są dobre. Posiedzenia komisji, w których zasiadam, przebiegały bardzo sprawnie. Widać wyraźnie, że wszystko układa się w pewną spójną całość. Jeżeli nie będzie błędów, w tym nadmiernych ambicji solistów, czyli senatorów niezależnych, to utrata większości nam nie grozi. Na razie nie widać takich zagrożeń.

Zobacz także

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska