Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogdan Zdrojewski: Kolejny raz ratuję Ossolineum. Czas na dobre rozwiązanie

Małgorzata Matuszewska
Jak pomóc upadającemu Wydawnictwu Ossolineum? Z Bogdanem Zdrojewskim, ministrem kultury, rozmawia Małgorzata Matuszewska

Kiedy dowiedział się Pan o złej sytuacji finansowej Wydawnictwa Ossolineum?

- Brak płynności finansowej pojawia się nagle i tak też jestem o nim informowany. Po raz trzeci zbyt późno. Pogarszająca się sytuacja samego wydawnictwa ma natomiast historię prawie 20-letnią. Już jako prezydent Wrocławia sugerowałem powiązanie Wydawnictwa z Zakładem Narodowym im. Ossolińskich, ale nawet w momencie przekształcania tego ostatniego w fundację prawa publicznego zmarnowano najlepszą okazję do zbudowania zdrowej konstrukcji prawnej. Opór zawsze był po stronie Wydawnictwa, a nie Zakładu Narodowego. Szkoda. Efekty takiego stanu rzeczy były i dobre, i niestety złe.

Jakie były te dobre?
- Wydawnictwo posiadało pełną niezależność. Mogło publikować serie popularne i prace naukowe, wzajemnie wspierać aktywności, przenosząc dochody z wydań komercyjnych do tych całkiem niszowych. Niestety, umiejętności poruszania się na coraz trudniejszym rynku wydawniczym od czasu do czasu brakowało, a ponadto odnotowano nietrafione inwestycje infrastrukturalne. Nie było też możliwości odwlekania przekształcenia Zakładu Narodowego im. Ossolińskich w fundację, bo Sejm obowiązuje zasada dyskontynuacji. Zbliżały się nowe wybory, czas gonił i stanęliśmy przed wyborem: albo fundacja powstanie bez Wydawnictwa, albo sprawa zostanie przesunięta na następną kadencję z ryzykiem porażki. Innym błędem był proces przejęcia Wydawnictwa przez MKiDN od ministra Skarbu Państwa.

Dlaczego? Chyba właśnie Ministerstwo Kultury powinno się zajmować sprawami Wydawnictwa?
- Nie kierunek był wadliwy, lecz przejęcie podmiotu gospodarczego praktycznie bez wiedzy o jego aktywach i pasywach. Po prostu ze sporymi długami i poważnymi zobowiązaniami finansowymi. Stan rzeczy był tak trudny, że nawet Fundacja Ossolińskich nie paliła się do objęcia pełną opieką, jakby nie było, swojego Wydawnictwa. Do tego doszedł spór personalny i konieczność ratowania sytuacji przez ministra kultury. Uczyniłem to z przekonaniem o wartości dorobku i w nadziei, że dalej będzie już tylko lepiej. Niestety, choć odnotowywany był postęp, to - jak dziś widzimy - niewystarczający. Poprzedniemu dyrektorowi, pani Dobrosławie Platt, udało się zredukować nieco zobowiązania, także z moją pomocą, ale nie na tyle, by wyprowadzić instytucję z powracającego kłopotu. Dziś wydawnictwo jest własnością w 95 proc. Fundacji Ossolińskich, w 5 proc. - pracowników i ma sporo zobowiązań krótkoterminowych.

Zobowiązania sięgają 1,8 miliona złotych. To oszałamiająca suma.
- Tak, a wymagane roszczenia, które trzeba szybko spłacić, to wyasygnowane już przeze mnie 600 tysięcy złotych. Można w trybie negocjacji obniżyć wartość roszczeń o około 200 tysięcy, ale reszta także będzie dość szybko wymagalna.

I co dalej z Wydawnictwem Ossolineum?
- Poziom zobowiązań nie jest paraliżujący. Tym, co mnie martwi, jest brak perspektywy na to, by Wydawnictwo przestało wpadać w permanentne kłopoty finansowe. Jestem przekonany o konieczności trwałego uratowania dorobku i ewentualnej kontynuacji działalności, ale już nie jako podmiotu gospodarczego, lecz instytucji kultury. Uzyskałem kierunkową zgodę premiera na finalizację prac nad rozwiązaniem ustawowym załatwiającym problem Wydawnictwa Ossolineum, PIW-u i Wydawnictwa Muzycznego. Przypomnę, że te dwie ostatnie instytucje nadal są w resorcie Skarbu Państwa i także posiadają dorobek, który muszę uratować.

Kto ma zarządzać prawami Wydawnictwa Ossolineum?
- Chce to robić np. Biblioteka Narodowa. Wolałbym jednak, by czyniło to Ossolineum. W przypadku braku takiej gotowości możliwy jest też scenariusz powołania odrębnej, ministerialnej instytucji opiekującej się zasobem, prawami autorskimi i zlecającej podmiotom zewnętrznym kontynuowanie serii lub wznawiania poszczególnych tytułów.

Do kiedy jest czas?
- Do końca sierpnia czekam na propozycję utrzymania Wydawnictwa w strukturach instytucji miasta Wrocławia. ZNiO powinien mieć prawną opiekę, ale także zagwarantować nieutracenia, nawet czasowego, posiadania wszelkich praw autorskich.

Ostatnio często słyszę od różnych osób związanych nie tylko z branżą wydawniczą: "Niech Wydawnictwo Ossolineum upadnie. Dlaczego w kapitalizmie właśnie ono ma być pod szczególną opieką?".
- Tak rzeczywiście jest. Każda pomoc podmiotowi gospodarczemu rodzi podejrzenie o nieuprawnioną pomoc publiczną. Rynek wydawniczy ma charakter komercyjny. Wydawnictwa takie jak PIW, Ossolineum, PWM to podmioty gospodarcze. Jeśli chcą kontynuować aktywność w tej formie prawnej, muszą zapomnieć o pomocy państwa, jeśli nie - to z kolei zapominają o zysku, działalności komercyjnej i realizują misję, na którą państwo ma prawo dodać także rozmaite fundusze. 20 lat na taką decyzję to trochę za dużo.

Wanda Ziembicka-Has zaproponowała, żeby zorganizować pospolite ruszenie, sprzedaż ratunkową, książki po 5 złotych. To coś da?
- To już było. Sam pomagałem w uzyskaniu zgody na sprzedaż książek na dworcu i zmniejszenie cen. Pomagałem też w zdobyciu funduszy na zakup tytułów dla bibliotek szkolnych. Czas na rozwiązania gwarantujące stabilność i rękojmę kontynuowania aktywności najstarszej polskiej oficyny wydawniczej bez kłopotliwych i zaskakujących kryzysów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska