Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogatynia: Minister MSWiA krytykuje burmistrza, a powodzianie bronią

Mariusz Junik
Fot. Polskapresse
Szef MSWiA Jerzy Miller po wizycie w zalanej Bogatyni i Zgorzelcu ocenił, że zabrakło skutecznego i profesjonalnego działania samorządu w Bogatyni. Dobrze ocenił natomiast pracę burmistrza Zgorzelca.

- To, że Zgorzelec tak wygląda, czyli nie został mocno zalany, to zasługa dobrego działania władz miasta. Byłem ujęty skutecznością i profesjonalnym postępowaniem burmistrza - stwierdził Miller. W chwaleniu burmistrza Zgorzelca poszedł o krok dalej. - Gdyby burmistrz Zgorzelca był w Bogatyni, mielibyśmy tam inną sytuację - stwierdził minister. Dodał, że to MSWiA sprowadziło do miasta wojsko i straż pożarną, która pomaga powodzianom.

Ale burmistrz Bogatyni Andrzej Grzmielewicz odpiera zarzuty. - To próba zrzucenia na mnie odpowiedzialności za to, co się stało. Nie mieliśmy żadnych podstaw, aby nawet przypuszczać, że Miedzianka tak wyleje. Wszyscy w Bogatyni ratowaliśmy ludzi. Robiliśmy to własnymi siłami i środkami gminy. Nie mieliśmy wtedy żadnej pomocy z zewnątrz - ripostuje burmistrz Bogatyni.

Jeśli chodzi o monitorowanie poziomu Miedzianki, którego brak również zarzucił minister Miller, to - jak mówi burmistrz - nie było czego monitorować.

- Woda wylała w ciągu kwadransa i zmiotła wszystko, co napotkała na swojej drodze. Nie było możliwości monitorowania Miedzianki - podkreśla.

Nie było żadnych możliwości przewidzenia, że Miedzianka zniszczy miasto

Choć powodzianie krytykują samorząd, bo nikt do nich nie przychodzi na zalane ulice, to stają w obronie burmistrza.

- Żaden burmistrz, nawet gdyby był nim Barack Obama, by tu nie pomógł. Spokojna na co dzień rzeczka stała się w oka mgnieniu rwącym nurtem z niszczycielską siłą. Mieszkam obok od 30 lat, to wiem, co mówię. Przepraszam, mieszkałam od 30 lat - mówi ze łzami w oczach Urszula Jakimowicz, której dom nurt porwał z ulicy Głównej. Zostały po nim tylko fundamenty.

Bogatyński samorząd nie miał też żadnych podstaw, aby przypuszczać, że tym razem Miedzianka zmiecie kilka domów i zrujnuje ulice. Nie było podstaw, aby przypuszczać, że w ogóle wystąpi z brzegów. Ta spokojna na co dzień rzeczka wylała ostatni raz w 1958 roku po burzy. Poziom wody był o połowę mniejszy niż w miniony weekend. Wcześniej rzeka pokazała swoje drugie oblicze tylko raz, w 1940 roku. Woda sięgała wówczas pierwszego piętra.

- Nawet jak padało przez kilka dni, to poziom w Miedziance podnosił się, ale nigdy rzeka nie wylewała - dodaje Ryszard Jędrzejczak, który mieszka przy ul. Waryńskiego od ponad 20 lat.
Z opinii meteorologów wynika, że nie było szans przewidzenia, że tak potężne opady pojawią się właśnie nad okolicą Bogatyni.

Takie punktowe nawałnice nadchodzą niespodziewanie i na radarach meteorologicznych nie można ich dokładnie zlokalizować. Widać tylko, że będzie mocno padać w regionie, ale nie sposób wcześniej zlokalizować miejsca opadów. - Jest to niemożliwe, bowiem chmury deszczowe przemieszczają się bardzo dynamicznie - mówi Włodzimierz Belta, naczelnik wydziału zarządzania kryzysowego w Jeleniej Górze.

Powiatowe centrum zarządzania kryzysowego w Zgorzelcu było w piątek ostrzeżone o dużych opadach, w identyczny sposób jak inne centra na Dolnym Śląsku.

- Wszyscy dostali taki sam komunikat o dużych opadach - przyznaje Robert Korzeniowski, kierownik Wojewódzkiego Centrum Zarządzania Kryzysowego we Wrocławiu.

Nie było w nim ani słowa o tym, że do Bogatyni zbliża się kataklizm.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska