Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo moje kochane psy to też moja rodzina

Mariusz Junik
Na Dolnym Śląsku już 500 osób hoduje psy ras północnych i próbuje sił w sportach zaprzęgowych
Na Dolnym Śląsku już 500 osób hoduje psy ras północnych i próbuje sił w sportach zaprzęgowych Marcin Oliva Soto
Codziennie jedzą kilogram mięsa, by później biec na mrozie przez 30 kilometrów. O życiu psów wyścigowych i ich panach - maszerach pisze Mariusz Junik

Henryk Marzec z Sobótki, z zawodu marynarz, a z zamiłowania rolnik, ma szesnaście psów. Wszystkie to syberyjskie husky, które codziennie jedzą 16 kilogramów karmy. I co dzień biegną po kilkanaście kilometrów. Zwłaszcza zimą w mróz, kiedy czują się najlepiej. Bo husky nie usiedzą w miejscu, jak większość psów kanapowych, które ludzie trzymają w mieszkaniach. Bo husky mają gorącą krew i obłędnie błękitne oczy. Z iskierkami w środku...

- Nie wyobrażam sobie teraz życia bez moich kochanych piesków. Żyję z nimi od jedenastu lat i od tego czasu razem biegamy w zawodach - uśmiecha się Henryk Marzec, kilkukrotny mistrz Polski w wyścigach psich zaprzęgów. W zakończonym w miniony weekend w Jakuszycach Husqvarna Tour zajął drugie miejsce. W nagrodę za dobry wynik dał swoim pieskom więcej jedzenia i kilka dni odpoczynku.

- Bo moje psy to moja rodzina - dodaje Marzec i zdradza, że kiedy wypływa w rejs, to tą rodziną zajmują się... żona Ela i córka Laura.

Uciekły i nie wróciły

Na Dolnym Śląsku jest kilkudziesięciu hodowców psów rasy północnej: husky syberyjski, alaskan malamut, pies grenlandzki i samojed. W Polsce jest już ponad 500 maszerów, czyli przewodników psich zaprzęgów. I większość z nich regularnie bierze udział w zawodach. Pytani, co jest najważniejsze w tej dyscyplinie, odpowiadają bez namysłu: ludzie i ich najlepsi przyjaciele, czyli psy. Bo tutaj największe sukcesy odnosi się wtedy, kiedy jest więź psów i ich właściciela, kiedy razem czerpią radość ze wspólnego ścigania się po zaśnieżonych trasach.

- Ale wyścigi psich zaprzęgów to także wspaniałe widowisko, które z roku na rok przyciąga coraz większą liczbę fanów - przekonuje Marta Winiarek-Miętus z biura prasowego Husqvarna Tour.

Nie lejcami, lecz głosem

Kiedy zawody w Jakuszycach odbywały sie po raz pierwszy (cztery lata temu), na starcie stanęło kilka załóg. W ostatni weekend było ich 50, a psów ponad 400.

- W sporcie zaprzęgowym wszystko polega na fantastycznym porozumieniu człowieka i psa. Komendy wydajemy nie lejcami, nie batem, lecz tylko i wyłącznie głosem - tłumaczy Radosław Ekwiński, organizator zawodów i członek Polskiego Związku Sportu Psich Zaprzęgów.

Jeśli nie ma tej komunikacji, to pies przewodnik biegnący na początku zaprzęgu może się zdekoncentrować. Jeśli zrobi to w środku lasu na trasie, to sam zacznie wybierać kierunek dalszej drogi. A pozostałe psy pobiegną za nim i nie posłuchają maszera. Bo najmądrzejsze psy, które decydują o zwycięstwie, biegną zawsze z przodu. Te psy są bezcenne. To liderzy, bez których zaprzęg nie ruszy, a jeśli ruszy, to daleko nie zajedzie.
Kto widział dwa husky?

Łukasz Paczyński ze Świeradowa-Zdroju w gospodarstwie w Górach Izerskich założył przed kilku laty hodowlę psów zaprzęgowych. W czasie ostatnich świąt Bożego Narodzenia dwa mu uciekły, bo turyści w pobliżu za głośno strzelali petardami. Nie znalazł ich do dziś, a były to dwa najlepsze z jego stada.

- To było serce i motor mojego zaprzęgu. Jeden był najszybszy, a drugi najsilniejszy - mówi rozżalony Łukasz, który w Jakuszycach biegł... na nartach ciągnięty przez dwa psy, choć miał startować z zaprzęgiem. Tak jak podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w USA, gdzie zajął trzecie miejsce.

- Mam nadzieję, że pieski się znajdą, bo bardzo za nimi tęsknię. Inaczej moja załoga będzie pełna dopiero za pół roku, kiedy podrosną szczeniaki - przyznaje Paczyński.

Pies, biorący udział w zawodach, od szczeniaka mieszka z innymi psami sportowymi. Już w piątym miesiącu życia widzi, że jego starsi kumple codziennie biegają. I kiedy ma roczek, sam zaczyna ganiać po kilka, kilkanaście kilometrów. A husky potrafi biec nawet 100 kilometrów bez przerwy po śniegu i na mrozie. Kiedy się zatrzyma, jest zziajany, ale szczęśliwy. A kiedy tych zziajanych jest kilka razem, to radość jest jeszcze większa. Po chwili odpoczynku zaprzęg może biec dalej.

Mają "psiego zęba"

Jak się dogadać z dziesięcioma psami w zaprzęgu?

- To nie jest trudne. Dobry maszer ma w sobie zmysł, który ja nazywam "psim zębem" - opowiada Efiński.

Najstarszy w zaprzęgu powinien być więc pies prowadzący - lider - samiec alfa, który wykonuje polecenia maszera. Dużo młodsze, pozostałe psy biegną tak jak lider. Maszer stojący na końcu tego psiego pociągu jest dowódcą i... bagażem. Psy jednak nie czują ciężaru kilkudziesięciu kilogramów. Mogłyby bez problemu pociągnąć nawet kilka razy więcej.

Bez pasji nie da rady

Czy każdy może zostać maszerem? Tylko teoretycznie, bo wyścigi psich zaprzęgów są stylem życia i bez pasji nie da rady. Maszer nie tylko prowadzi zaprzęg, ale ciągle stawia czoła wyzwaniu, jakim jest utrzymanie psów w dobrej formie. Nie można ich trzymać w mieszkaniu w bloku. Potrzebny jest dom, i to najlepiej na wsi. Ale uwaga: jeden husky znakomicie nadaje się na partnera rekreacyjnego biegania, np. porannego joggingu. Zaczynamy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska