Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bo mój tata piłkę kopie. Kiedy dziecko idzie w ślady ojca

Jakub Guder
Dariusz Sztylka z synami
Dariusz Sztylka z synami fot. Paweł Relikowski
Kiedy twój ojciec był legendą piłki - jak Johan Cruijff czy Patrick Kluivert, życie nie jest wcale łatwiejsze. Nie jest też lekko, gdy twój tata to Dariusz Sztylka. Futbol potrafi jednak zbliżyć rodzinę. Sprawić, że tak samo patrzycie potem na życie.

Karol Kurowski razem z kolegami zakładał Orła Platerówka. Chcieli pograć w pił-kę, więc stworzyli własny klub. - Byłem ofensywnym zawodnikiem. Grałem głównie na prawej pomocy, ale z braku laku zdarzało się, że stałem na bramce - wyjaśnia.

Udało się wejść do klasy A, choć przygodę z piłką przerwały naderwane więzadła. No i życie. Jakoś trzeba było zarabiać, więc przyszła decyzja o emigracji. Padło na Irlandię.

Na „zielonej wyspie” też ciągnęło do piłki, więc pan Karol z czasem zaczął treningi w jednym z tamtejszych klubów.

- To był poziom naszej okręgówki albo takiej dobrej A klasy. Niestety, żeby grać, musiałem chodzić na treningi. Gdy poleciałem na przykład na dwa tygodnie do Polski, to po powrocie siadałem na ław-kę. Dlatego z czasem zdecydowałem się przejść do zespołu z niższej ligi - opowiada.

Boiska były jednak w Irlandii bardzo kiepskie. Pastwiska - i to dosłownie. Zdarzyło się, że przed pierwszym gwizdkiem gospodarze musieli z murawy zbierać... krowie odchody. No i na takiej trawie znów przyczepił się uraz.

Głównym powodem powrotu do Polski było jednak pojawienie się rodziny, a dokładnie narodziny dwóch synów. Dziś Emil ma pięć lat, a Oskar 10. Rodzina Kurowskich kupiła działkę w Zawidowie i wróciła na Dolny Śląsk budować dom, a że chłopcy od zawsze patrzyli na ojca piłkarza, było właściwie naturalne, że sami zaczną treningi. Tak trafili do Piasta Zawidów.

- Rzuciliśmy ich trochę na głęboką wodę. Chcieliśmy, że-by się tu szybciej zaaklimatyzowali, poznali kolegów - opowiada były zawodnik Orła Platerówka.

Karol Kurowski zaczął więc prowadzać swoich synów na treningi i z czasem... sam zatęsknił za piłkę. - Stwierdziłem: kurde, chłopaki grają, a ja siedzę w domu. Poszedłem więc na trening Piasta i zapytałem, czy mogę z nimi ćwiczyć - wyjaśnia. Wychodzi więc na to, że synowie ściągnęli do klubu ojca, który przygodę z futbolem wznowił po trzech latach, mając na karku 39 wiosen.

- Chodziło też o to, żebym poznał ludzi, bo nikogo nie znałem w Zawidowie. Dlatego bardzo serdecznie chciałem podziękować wszystkim w klubie, że mnie tak dobrze przyjęli. Zwłaszcza piłkarzom i trenerowi - opowiada, choć przyznaje, że początki łatwe nie były. - Pierwszy dłuższy trening biegowy to była padaka. Płuca miałem w plecaku, ale teraz jest już lepiej - śmieje się.

Piast Zawidów w tym roku rozegrał dwa mecze. Na wygranym u siebie 3:2 spotkaniu z Olszą Olszyna Lubańska był starszy z synów Karola Ku-rowskiego. - Synowie zawsze się cieszą, jak gram. Mówią, że fajnie wypadłem, chwalą się tatą przed kolegami. Zwłaszcza młodszego nie trzeba namawiać do treningów. Potrafi się obrazić, gdy nie chcę go zawieźć na zajęcia. Na boisku jest spokojny i zaangażowany. Przypomina mnie! - cieszy się zawodnik Piasta.

Dziś (6 maja 2022 roku) mija dokładnie 10 lat, odkąd piłkarze Śląska Wrocław sięgnęli po ostatnie mistrzostwo Polski. Miało to miejsce w sezonie 2011/2012. Pamiętacie, kto stanowił wtedy o sile zespołu prowadzonego przez trenera Oresta Lenczyka? Wiecie, co ci piłkarze robią dziś, albo kiedy odwiesili buty na kołku? Zachęcamy do obejrzenia naszej galerii!Do kolejnych piłkarzy przejdziesz za pomocą strzałek na ekranie i na klawiaturze

Mistrzowie Polski ze Śląskiem Wrocław 2011/2012. Co robią dz...

Oczywiście wspólnie z synami ogląda piłkę przed telewizorem. Są kibicami Manchesteru United. Niedawno wybrali się też na mecz reprezentacji Polski, która we Wrocławiu grała z Nigerią.

Ojciec poprzeczkę zawiesił wysoko, syn idzie w jego ślady

Częściej jednak to nie ojciec idzie w piłce śladami synów, ale raczej syn idzie w ślady taty.

O Łukaszu Sztylce jeszcze tak wiele w piłce się nie mówi, ale nie ma chyba kibica Śląska Wrocław, który nie znałby jego ojca. Dariusz Sztylka przy Oporowskiej spędził właściwie całą swoją karierę. To tu przeszedł z klubem drogę od I do III ligi, a potem znów do ekstraklasy. Był kapitanem Śląska, a w 2012 roku zdobył z nim drugie w historii drużyny mistrzostwo Polski. Potem zajął się trenowaniem. Wraz z Krzysztofem Wołczkiem założył własną akademię piłkarską, później był w sztabie szkoleniowym pierwszej drużyny Śląska, a następnie pierwszym trenerem juniorów starszych. Od niedawna jest dyrektorem sportowym klubu. To on między innymi odpowiada teraz za transfery.

Sztylka senior i Sztylka junior spotkali się właśnie w drużynie do lat 19 Śląska Wrocław. Dariusz był trenerem Łukasza, którego koledzy szybko wybrali... kapitanem. Dziś wszyscy się śmieją, że widocznie uznali, iż dzięki temu będą mieli lepszy kontakt z trenerem.

- Sam zdecydowałem, że chcę grać w piłkę. To nie było tak, że tata mi coś narzucił - wyjaśnia Łukasz, który w tym roku skończy 19 lat. - To bardzo fajnie mieć ojca piłkarza, bo można liczyć zawsze na cenne wskazówki - dodaje.

Darek Sztylka, jeszcze gdy grał w Śląsku, często zabierał syna do klubowej szatni. Oczywiście tylko po wygranych meczach, kiedy atmosfera była dobra. Nic więc dziwnego, że mały Łukasz z czasem zaczął mówić na klubowych kolegów ojca „wujku”. Wujkami byli Sebastian Dudek, Krzysztof Wołczek, Tadeusz Socha. ale też Sebastian Mila, który potem zastąpił Dariusza Sztylkę w roli kapitana WKS.

--> II CZĘŚĆ TEKSTU (KLIKNIJ)

Jak twierdzi Łukasz, na treningach u taty w drużynie juniorów starszych nie miał nigdy taryfy ulgowej. Mało tego - ojciec wymagał nawet od niego więcej, był bardziej surowy. Częściej miał jakieś uwagi.

- Czy przypominam na boisku tatę? Myślę, że tak - takim spokojem i tym, że też w pewien sposób scalam drużynę. Oczywiście mam takie marzenia, żeby go kiedyś przegonić, ale to będzie bardzo trudne. Tata zrobił naprawdę bardzo wiele dla Śląska - mówi Łukasz Sztylka.

Na teraz cel ma inny - jego drużyna prowadzi w Centralnej Lidze Juniorów i ma duże szanse awansować do półfinałów mistrzostw Polski.

- Bardzo chcemy to osiągnąć, bo w poprzednich latach biliśmy się o utrzymanie - kończy Sztyl-ka junior.

Zresztą w Śląsku takich historii jest wiele. Co roku w Twar-dogórze Michel Thirry organizuje Memoriał im. Ireneusza Maciasia, który jest halowym turniejem dla młodych piłkarzy. W 2015 roku pojawiła się tam między innymi drużyna Piłkarskiej Akademii Mistrzów Olympic Wrocław, której założycielami są właśnie Sztylka i Wołczek. W jednym zespole występowali tam synowie Sztylki, a także innych byłych zawodników WKS: Krzysztofa Ulatowskiego i Mariusza Pawełka. Co ciekawe, Jakub Pawełek - tak jak tata - stał między słupkami i wybrany został wówczas najlepszym bramkarzem turnieju.

Jak widać, niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Ojciec i syn - razem w namysłowskim ataku

Zdarza się też tak, że futbolowe więzy ojca i syna to zwyczajnie partnerstwo na boisku. Tak było w przypadku Patryka i Zbigniewa Pabiniaków, którzy przez lata reprezentowali barwy Startu Namysłów. Sami dokładnie nie pamiętają, kiedy pierwszy raz zagrali ze sobą. Prawdopodobnie w 2006 roku, kiedy to 16-letni Patryk wchodził do seniorskiej drużyny czerwono-czarnych.

- Jak to było z nami na boisku? No cóż, zawsze musiał słuchać starszego. Były jakieś wymiany zdań, ale zawsze wszystko kończyło się spokojnie. Tylko prosiłem go, żeby nie krzyczał na boisku do mnie „tato, podaj!”, bo to jakoś tak głupio - opowiada starszy z napastników, który piłkarską karierę zakończył w wieku 45 lat. - Chciałem zejść z boiska, jak jeszcze na mnie nie gwizdali. Poza tym w drużynie pojawiali się już coraz młodsi chłopcy - wyjaśnia.

Jak wspomina, gra z synem w ataku w jednym zespole to świetne doświadczenie, zwła-szcza że przez pewien czas była to III liga, a więc poziom dość poważny.

Sam Patryk próbował swoich sił w Śląsku Wrocław, a potem w Piaście Gliwice, gdzie grał w Młodej Ekstraklasie. Strzelił tam nawet kilka bramek.

- Zawsze miał ode mnie lepsze uderzenie. Może jednak trochę za szybko wszedł w tę seniorską piłkę. Jako junior się wyróżniał, a potem gdzieś, coś zostało przegapione. Zatracił trochę tę fizyczność - tłumaczy ojciec.

Jak mówi, obaj wchodzili do piłki z innego miejsca.

- Może osiągnąłbym więcej, gdybym miał inny charakter? - zastanawia się. - Wychowywałem się w innych warunkach niż syn. Nigdy nie zarabiałem na piłce, ale zawsze ją kochałem. Niezależnie od tego gdzie byłem, na jakiej rodzinnej imprezie, to na mecz i tak jechałem - wyjaśnia.

Wspólna gra ojca z synem zbliżyła ich do siebie także w życiu osobistym. Teraz mają podobne spojrzenie na świat, na życie zawodowe.

- Patryk dużo się dzięki temu nauczył, sporo skopiował. Piłka uczy odpowiedzialności. Dlatego teraz dobrze się dogadujemy. Drugi syn funkcjonuje na zupełnie innych zasadach - mówi ojciec, który podkreśla, że na boisku różnili się stylem gry. - Bazowałem głównie na dobrym ustawieniu. Nie miałem też takich warunków do treningu. Trochę się to poprawiło, gdy w namysłowską piłkę zainwestowała firma Varta - przypomina.

--> III CZĘŚĆ TEKSTU (KLIKNIJ)

Patryk ma teraz 28 lat i wciąż gra w piłkę w Starcie Namysłów, który po 21 kolejkach IV ligi opolskiej zajmuje obecnie 11. miejsce w lidze.

- No cóż, futbol to fajna przygoda, a szczególnie gra z synem w jednej drużynie. No ale piłkę trenują miliony, a Messi jest tylko jeden - uśmiecha się Zbigniew Pabiniak.

Co ciekawe, w NKS grał także między innymi jego bratanek Łukasz. Zresztą w Na-mysłowie generalnie jest dość rodzinny klimat do piłki. Prezesem klubu jest jego były piłkarz Tomasz Kozan, w którego ślady idzie... córka.

Namysłowska drużyna dziewczyn ze Szkoły Podstawowej nr 4 z Zuzią Kozan w składzie w ubiegłym roku dotarła do ogólnopolskiego etapu turnieju „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”.

Nie zawsze talent dogania legendę ojca piłkarza

Piłkarskich duetów ojciec-syn nie brakuje oczywiście także w szerokim świecie.

Ostatnio dużo się mówi o 18-letnim Justinie Kluivercie, który właśnie zadebiutował w reprezentacji Holandii, a wielu ekspertów widzi w nim jednego z najbardziej utalentowanych młodych piłkarzy globu. Jego ojciec Patrick dla „Oranje” strzelił 40 goli.

Na szerokie wody, tak jak syn, wypłynął jako nastoletni piłkarz Ajaksu Amsterdam. Potem grał między innymi w Milanie i Barcelonie. Teraz jego potomek ma wszystko, by dorównać ojcu.

W Kraju Tulipanów jest więcej takich przykładów. Daley Blind, obecnie piłkarz Manchesteru United, to syn Danny’ego, który dla Ajaksu rozegrał ponad 300 spotkań, a w latach 2015-2017 był selekcjonerem holenderskiej drużyny narodowej.

W ślady ojca próbował także podążyć Jordi Cruijff, ale w tym wypadku legenda taty go przerosła. Johan Cruijff był bowiem jednym z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu, który najpierw na boisku wygrywał Puchar Europy, a potem zdobywał go także jako trener. Zmarłego w 2016 roku Cruijffa seniora z całą pewnością można stawiać w jednym szeregu z Maradoną czy Pele. I choć jego syn miał nieco ułatwione zadanie, to jednak talentu miał mniej.

Jordi zaczynał przygodę ze sportem w świetnych szkółkach Ajaksu i Barcelony, gdzie mieszkał jego ojciec, ale nigdy mu nie dorównał. Świętował co praw-da triumfy z Manchesterem United, ale był tam raczej piłkarskim statystą, bo przez cztery lata zagrał zaledwie w 34 meczach. W dodatku z roku na rok szło mu, niestety, coraz gorzej. W 2006 roku z rezerw Barcelony trafił na Ukrainę, a przygodę z piłkę kończył... na Malcie.

ZOBACZ TAKŻE:
* Śląsk otwiera klasy sportowe w szkołach podstawowych. Dzieci trenują z piłkarzami WKS-u [FILM, ZDJĘCIA]
* Mistrzowie Polski ze Śląskiem Wrocław z sezonu 2011/12. Sprawdź co robią dziś! [GALERIA]
* #śląskowegranie i pomaganie! Śląsk Wrocław i jego kibice zebrali pieniądze dla Wiktorii

Z okazji dnia dziecka prezentujemy galerię piłkarzy Śląska Wrocław ze swoimi dziećmi. Czy ich pociechy są do nich podobne? Oceńcie sami!

[ZDJĘCIA] Dzieci piłkarzy Śląska - podobne do ojców?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska